Rozdział 1 - Instagram

1.2K 18 13
                                    

Byłam w pokoju, przeglądałam Instagrama bo co bym mogła innego robić? zreszą to była moja rutyna po obudzeniu się. Usłyszałam pukanie do drzwi od mojego pokoju był to Will

-Hej, malutka.-niezastanawiając się odpowiedziałam mu.

-Hej, Will. Co cię do mne sprowadza.

-Ymm..o 18 jest kolacja z nie którymi członkami organizacji, chcieli żebyśmy się wszyscy pojawili. Będziemy jechać to tej restauracji koło 20 min, żebyś była gotową na 17:30.

-Okej.-odpowiedziałam mu spoglądając na godzinę w telefonie była 16:30 no kurwa niezdąrze. Szybko wstawiłam zdjęcie na Instagrama

 Szybko wstawiłam zdjęcie na Instagrama

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

I poszłam się szykować. Z włosami zabrdzo nic nie zrobiłam, tylko wyprostowałam. Ubrałam się w białą koszule idealnie zakrywala mi brzuch i czarną opinającą spódniczkę w sumie to nie wiem czemu ale założyłam czarny stanik, jako że miałam czym sie pochwalić to tak za bardzo odznaczał się przez koszule ale olałam to bo musiałam się śpieszyć z makijażem. Zrobiłam delikatny bo moja cera przed okresem jest tragiczna, zaraz wyskoczyła by mi jakaś krosta a przezież tego niechciałam. Zrobiłam czarne kreski natchneło mne na czerwoną pomadke. Założyłam szybko czarne szpilki swoją drogą były bardzo wyskie i miały też cienka szpilkę co było ciężko złapać równowagę ale ja stałam w nich perfekcyjnie nawet się nie zachwiłam. Wzięłam czarno-złotą torebkę bo biżuteria była właśnie złota. Spakowałam do niej najpotrzebniejsze żeczy czyli telefon,kosmetyki no i oczewiście e-papierosa, niepaliłam nałogowo ale czasem się przydaje żeby się odstresować i o dziwo nie przeszkadzało to Vincentowi. Zerknęłam w lustro żeby zobaczyć czy dobrze wyglądam. Chyba było git bo czułam się dobrze. Już schodziłam bo chłopy się darli żebym już schodziła. Obrwało mi się spojrzeniem od Dylana
nic niemówiłam, szłam prosto do mojego samochodu oczewiście usiadłam na miejscu kierowcy. Jechał że mną Tony Shain i Dylan. Niebyli zadowoleni ale co zrobić takie życie.

-Boże jak ty jeździsz?-Jak zwykle musiał dodać swoje 3 grosze.

-Co, za wolno?-wiedziałam że będzie zły ale huj raz się żyje. Miałam na liczniku wcale nie aż taką dużą liczbę.
Dylan prawie schodził na zawał a bliźniacy rechotali się z Dylana. Wkońcu zebrał się na słowo
-Dobra dobra umiesz jeździć, ale zwolnij dziewczynko, bo nas zabijesz.

Uśmiechnęłam się złowieszczo. Po 10 min byliśmy na miejscu.

-Hailie drogie dziecko po co tak szybko jechałaś?

-Żeby Dylana wkurzyć.-cicho się zaśmiałam.

Dobra weszliśmy do restauracji była bogata ale nie zrobiła na mne szczególnego wrażenia. Siedział tam jakiś stary dziad około miał jakieś 40-50 lat huj wie ciężko było określić a obok niego siedział słynny Adrien Santan. Ewidenie wkurzyłam się na jego widok. Nie lubiłam go w sumie nie wiem dlaczego. Może dlatego że mne wszystkim wkurzał? Dobra wszyscy się przywitali i wkońcu usiedliśmy. Siedziałam pomiędzy Dylanem a Willem. Niewiedziałam jeszcze po co tu jestem ale miałam się zaraz dowiedzieć. Czytałam menu ale czułam czyjś wzrok na sobie. Podniosłam głowę patrzył na mne pieprzony Santan. Prawie się gotowałam pomimo że nic nie mówił, ale sam sobą mne doprowadzał do złości. Tak byłam przed okresem ale nawet jakbym niebyła przed nim to i tak by mne wkurzał na tą samą skalę. Zamarłam przypomniało mi się że mi stanik prześwituje. Kurwa patrzył mi się na cycki co za zbok. Olałam go ale Dylan zobaczył wzrok Santana na mój biust. Dobrze że siedział blisko Vincenta to mu szepnął na ucho że gapi mi się na cycki. Vinc skierował na niego spojrzenie to się odwrócił szmaciarz. Przyszedł kelner.
-Poproszę risotto i do tego lampkę czerwonego wina.

-No chyba nie.
Jako że iż byłam wkurwiona Santanem to łatwo mi było stracić cierpliwość, ale opanowałam emocjie. Bo przecież jestem kurwa spokojnym kwiatem jebnego lotosu. Wzięłam trzy wdechy i odpyskowałam, bo co innego miałam zrobić.

-No co, jestem dorosła i mam skończone 22 lata.-wytknełam mu.
Oczewiście że przegrał walkę na spojrzenia, chyba odczytał że jestem wkurwiona. Przynajmniej tyle.
Przyszły już dania. W końcu Adrien przerwał ta ciszę.

- Dobrze, skoro Maya jest z Montym i mają dziecko. To zarządam od ciebie Vincencie Hailie.-powiedział trochę spięty.

-Dobrze, będziesz mógł ją poślubić.-
Niewieże że Vinc mógł mi to zrobić. To przekroczyło moją cierpliwość. Miałam z tym dupkiem żyć? No chyba ich coś boli.

-Co?! Że ja z nim?-mówiąc to wstałam jak poparzona. Niemiałam zamiaru się chamować.

-Nigdy.-powiedziałam wychodząc z lokalu. Musiałam się odstresować, dobrze że przed wyjściem z samochodu wsadziłam w stanik swojego e-peta.
Może to na niego się tak Adrien patrzył.
Nie wiem szczerze nieinteresowało mnie to. Napisałam do Dylana że jestem pod restauracją żeby się chociaż niemartwili tym że uciekłam choć mogłam i przeszło mi to przez głowę. Ale szybko by mne znaleźli. Lecz niewykluczam tego pomysłu. Poczułam że ktoś kładze swoją ręke na moim ramieniu. Poznałam że to Santan. Poczułam od niego wstręt mam nadzieję że to wyczuł.
-Zabierz to łapsko.-odburknełam mu, niechamowałam sie tak mi podpowiedział umysł.

-No już się nie denerwuj kotku.

Mówił to z drwiną pewnie dlatego żeby mnie jeszcze bardziej wkurzyć. Znałam jego zagrywki. Widziałam jak się patrzył na ten czarny prześwitujący stanik. Kurwa dlaczego akurat ten ubrałam. Już żałuję.

-Co się mi patrzysz na biust.- wiedzialam że nam pokaźny. Wiem że ze mne trochę ego top. Trudno.

-Podziwiam tylko moją kobietę.

-No chyba śnisz!?-Japierdole

Jak ja go nienawidzę. Miałam ochotę mu przywlić z liścia. Już byłam blisko gdy wyszli moi bracia. Odeszłam od Adriena i poszłam się przytulić do Willa. Poszliśmy do samochodu.

-Hailie jedziesz ze mną i Willem.-Vinca nagle na ostry ton wzięło. Może mu też się okres zbliża. Niewnikam.
-Idę jeszcze porozmawiać z Adrenem na temat twojej przeprowadzki Hailie.
No kurwa. Jeszcze tego mi brakowało.
Poszłam dać chłopakom kluczyki do mojego porsche.

-Masz kluczyki do mojego
samochodu.-dałam je Sheinowi akurat mu ufałam najbardziej z tej trójki.
Odjechali, a my Will i oczewiście że musieliśmy poczekać na Vincenta bo rozmawiał z tym dupkiem.

-Will dlaczego muszę się z nim ożenić? Ja naprawdę niechce.-zbierało mi się do płaczu jednak przecież jestem silna babka i niepozwole sobie płakać za nim.

-Kilka lat temu złożyliśmy taką umowę że Maya poślubi Adriena ale że jest w ciąży z Montym to ktoś inny musi go poślubić.-Kurwa mogłam wcześniej uciec jak stałam sama. Żałuję że tego nie zrobiłam.

-Yhmm.. boże Will ty wiesz jak ja go nienawidzę?-odetchenałam trochę.
-Nie, nie wiem.-to dobrze że niewie.
-Tak go nienawidzę że jak patrzył mi się na biust to miałam ochotę go pobić zastrzelić.. w sumie zrobiłabym to co nagorsze.

-Niedziwie ci się malutka. Też bym miał takie podejście co do Adriena.
Naszczęscie przyszedł już Vinc. Chyba dał Adrienowi znak żeby jechał za nami, bo jechał.

-Vincent, ja musze? Niechce z nim żyć.
Byłam podirytowana, a jeszcze okres zbliżający się to inna galaktyka wkurwienia.

-Tak Hailie musisz. Niemamy innego wyjścia.-mówił spokojnie, niewieże że tak mógł. Resztę drogi jechaliśmy w ciszy.

______________________

To moja pierwsza książka.

Krytyka--------->
Ocena----------->

Miłego czytania😉

Ps. Sory za błędy imienne ale czasem autokorekta poprawi i niezauważe. Ale też sory za te błędy ortograficzne.

Rodzina Monet-kolacja z SantanemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz