Rozdział 9 - Oczy

497 10 0
                                    

Obudziłam się w jakiejś piwnicy. Potrzebowałam trochę czasu aby sobie przypomnieć co się działo.

Poukładałam sobie wszystko w głowie. Czyli porwał mnie Santan? No chyba tak bo innego wyjścia nie było, no nie?

Oni jeszcze niewiedzą z kim zadarli. Nadzwyczajnie mają zamale mózgi.

W tym dziwnym pokoju było lustro i umywalka. Nie byłam przywiązana do niczego. Ich błąd. Wstałam I podeszłam do lustra. O dziwo wyglądałam tak jak wcześniej, nie byłam brudna no idealnie.

Gapiłam się tak na siebie może 5 minut. I przyszedł w końcu Adrien pieprzony Santan.

-Oo widzę, że królewna się obudziła.
nienawidziłam go za to że tu był i oddychał, samoistnie.

-Co chcecie odemnie?
dalej patrzyłam się na siebie w lustrze.

-Wszystkiego.
tsaa i ja im dam to "wszystko"

-Dobra bo zaraz wybuchnę że śmiechu. Jak poznasz moją prawdziwa tożsamość to będziesz szczęke zbierał z podłogi.
no może troszeczkę powiedziałam za dużo ale tylko tyci tyci.

-Tak? To oświeć mnie.
i niby on prowadzi ważne spotkania w organizacji?

-Dowiesz się w swoim czasie.
tak dobrze czytacie, trochę znudziło mi się moje życie i zatęskniłam za braćmi. Zawsze mogę uciec i zmienić tożsamość.

Normalnie wyszłam z tego obskurnego pokoju. On mne tak o wypuścił, niewierze. Jestem ciekawa ile mu zajęło przyswajanie myśli.

Tak łatwo im uciekłam, że niewierze.

Wróciłam już do Norwegii i postanowiłam sprzedać moja firmę. Dałam ostatnie wypłaty moim pracownikom i odeszli.

Znalazłam kupca i.. sprzedałam. Oczewiscie że zawyżyłem cenę ale tylko troszeczkę, niezły pitos bo aż prawie 2 miliony dolarów. Miałam sentyment do tego miejsca.

Ale zaraz zaraz przecież muszę się zmienić w stara Hailie Monet.

Poszłam do fryzjerki innej niż ostatnio. Zdjęłam kolor tylko.

Kupiłam dodatkowe walizki żeby pomieściła mi się szafa. Niechcialo mi się brać ozdób i innych takich więc je zostawiłam. Oddałam właścicielowi klucze. Przypomnial mi się telefon, co ja teraz zrobie dobra powiem że niemam bo zgubilam przez ten czas co mnie nie było ale zaraz co ja im powiem? Przecież ja nieżyłam..

Albo dwód osobisty z innym imieniem. Dobra po co się srałam miałam stary z moim oryginalnym imieniem i nazwiskiem. A tamten z podrobianym imieniem to wsadziłam głęboko w torbę. W "domu" coś wykąbinuję.

Pobiegłam na samolot. Przeszłam te odprawy i inne rzeczy związane z lotem.

Musiałam wykąbinować co im powiem. A walizki? Boże już za puzno żeby się wycofać.

Dobra wsiadłam już do samolotu.

Może powiem im prawdę? Nie, nie mogę tego zrobić.

Muszę kłamać. Dobra powiem im coś w stylu że musiałam coś tam zrobić. No i wyszło jak wyszło, myślę że się nabiorą bo to debile.

Wylądowałam już w Pensylwanii. Wzięłam taksówkę, ale kazałam się zatrzymać kawałek dalej. Wyjęłam walizki i szłam do domu. Nie wiedziałam co zrobić z walizkami. Niechcialam ryzykować więc obeszłam dom. Przystanęłam obok mojego pokoju chociaż tyle że miał balkon.. taa sentymentalnie miejsce.

Przeżuciłam walizki i sama się wspięłam na ogrodzenie. Wspinałam się z walizkami. Były dwie więc nie było problemu. Dobra wsadziłam je na balkon i podsunęłam do ściany domu, żeby nie było ich widać. Niemiałam jak wejść bo dzwi balkonowe były zamknięte. No cóż.

Zeskoczyłam z balkonu było nisko więc niemiałam problemu. I przeszłam przez ogrodzenie.

Musiałam wymusić płacz więc pomyślałam o mamie i babci. Odrazu oczy miałam we łzach. Trochę poczekałam, żeby było widać że długo płakałam.

Obeszłam dom i stanęłam przed wejście do rezydencji Mometów. Zadzwoniłam dzwonkiem.

Usłyszałam kroki do drzwi. Zobaczyłam ze dzwi sie otwierają. Głowę miałam spuszczoną wiec niewiedziałam kto mi otworzyl drzwi. Dylan to on.

Patrzyliśmy sobie w oczy.

Weszłam do środka nawet niewiedzialam czy sobie tego życzył. Miałam to głęboko i daleko w dupie.

Zobaczyłam kuchnie puźniej salon. Wszyscy moim babcia w nim byli oprócz Dylana, który chyba nadal tam stał.

Patrzyli się na mnie a ja na nich.

-Żyje.. Nieumarłam..
miałam łamiący się głos. Jeszcze lepiej dla mnie żeby odegrać tę szopkę.

(robię skip time bo mi się trochę niechce mi się opisywać reakcji braci że Hailie żyje~)

Skip time

Minął już miesiąc. Bracia sie niepytali dlaczego to zrobiłam wspomnialam tylko, że musiałam. Moje włosy odżyły po tym farbowaniu. Chciałam znowu je przefarbować na ten sam kolor, może i chciałam im powiedzieć prawdę.

Zeszłam do kuchni gdzie był Vinc.

-Hej, Vinc mam sprawę.
musiałam się go spytać czy wyraża zgodę abym się przefarbowała.

-Witaj Hailie. Jaką?
zawsze był taki lodowaty.

-Chciałabym przefarbować włosy. Na taki wiśniowy odcień. Co ty na to?
błagałam w myślach, żeby się zgodził

-No dobrze Hailie.
manifestacja to moja pasja.

-OMGGG już idę się umówić na farbowanie.
kamień z serca. Szczerze to nieakceptowałam się w moich naturalnych włosach. Bardziej podobałam się sama sobie w tych wiśniowych włosach no one były cudowne.

Umówiłam się na jeszcze dzisiaj. Na 17:45 a była właśnie 17. Założyłam szary dres z nike. I pojechałam.

Wyglądam tak:

Tak samo jak wcześniej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tak samo jak wcześniej...

Wróciłam do domu i pokazałam się Vincentowi.

-No Hailie pokazuj się.
no no Vincent był ciekawy.

-Już już.
byłam pełna ekscytacji.

Zobaczył mnie. Nic nie mówił może dlatego że widział takie włosy u innej osoby którą byłam ja.

Rodzina Monet-kolacja z SantanemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz