Rozdział 2

132 14 1
                                    

Leone

Myślałem, że głowa mi zaraz pęknie. Pulsowanie nie mijało, a słońce coraz mocniej raziło mnie w oczy. Wczorajszy wieczór był koszmarem, więc wlewałem w siebie kolejne szklanki alkoholu, aby tylko jakoś wytrzymać. Spróbowałem porozmawiać z Sofią, ale ta rozmowa w ogóle się nie kleiła. Kobieta, była po prostu zwykła, niczym nie wyróżniająca się, ale nie tak jak Emily. Nie miała tej nuty wyjątkowości, co blondynka. Emi oczywiście na pierwszy rzut oka była nudna, niczym wielkim nie imponowała i raczej łatwiej było ją nazwać szarą myszką niż kimś, kto zawsze jest w centrum uwagi. Ale jakimś cudem moją zdobyła.

Nie rozmawiałem z Sofią dlatego, że matka mi kazała. Od dawna jej już nie słuchałem i nie miałem zamiaru tego zmieniać. To ja byłem głową rodziny i to ja wydawałem polecenia. Po prostu zrozumiałem, że zmusiłem wszystkich do powrotu do normalności, ale nie siebie samego. Odpuściłem sobie, zmiękłem i zachowałem się jak słabeusz, który całe życie będzie płakać, bo coś stracił.

Wychowałem się w przestępczej rodzinie. Strata była moją codziennością, a ja pozwoliłem słabości, aby nade mną górowała zapominając wszystko czego się przez te lata nauczyłem.

Wstałem z łóżka słysząc cichy sprzeciw kobiety i wróciłem do swojego pokoju. Nigdy nie sprowadzałem kobiet do swojej sypialni. Nie lubiłem ich zapachu na swojej pościeli i wspomnień ich ciał na meblach. To była moja oaza, której nie pozwalałem zaburzać.

Wziąłem szybki prysznic zmywając reszki wczorajszej nocy z swojego ciała. Założyłem białą koszulę i spodnie od garnituru, zapiąłem mankiety złotymi spinkami i przełożyłem przez szlufki czarny skórzany pasek. Zakładając czyste, formalne ubrania odcinałem się od wszystkich emocji. Stawałem się Leone Casteli, głową rodziny i surowym szefem. Lorenzo lubił sobie żartować, że po odejściu Neli stałem się bezwzględny i okrutny, ale zapomniał, że ja byłem taki od zawsze. To ten mały jednorożec mnie zmiękczył.

Znowu wszyscy się mnie bali i z tego powodu szanowali. Odzyskałem utracony szacunek i władzę, którą na chwilę straciłem. Przy Neli nie umiałem być surowy. Nie chciałem uczyć jej przemocy czy szantażu. Była zbyt niewinna i słodka, abym pozwolił ją tak zniszczyć. Ale teraz nie miałem zamiaru odpuścić nikomu, kto chciał mi zaszkodzić, więc moi ludzie musieli być ciągle w najwyższej gotowości.

- Wszyscy się spisują? – zapytałem Ricardo.

- Tak, chłopcy są teraz na treningu, a reszta patroluje teren. – posłusznie mi odpowiedział, co bardzo mnie ucieszyło. – Ale jest jeden problem. Księgowy się rozchorował i nie ma kto zająć się papierami, a terminy gonią.

Nie dopuszczałem do dokumentów byle kogo. Miałem jednego zaufanego człowieka, który pracował jeszcze z moim ojcem. Świetnie radził sobie z segregacją legalnych i nielegalnych biznesów i dbaniem, aby urząd trzymał się od nas z daleka. Nie było nikogo, kto mógłby go zastąpić. Tylko Ricowi i Lorenzo ufałem na tyle aby powierzyć im swoje finanse, ale oni nie mieli o tym zielonego pojęcia. Zajmowali się skutecznym łamaniem prawa, a nie przestrzeganiem go.

- Dobra, zajrzę do tego później. – oznajmiłem świadomy, że nie ma innej opcji. Znałem się na tym wystarczająco, aby go na chwilę zastąpić.

Z przyzwyczajenia udałem się do salonu. Od pięciu lat zawsze przed pracą spędzałem chociaż kilka minut z Fiore. Upewniałem się, że dobrze się czuję, dostawałem buziaka i szedłem pracować. Nie umiałem oduczyć się tego nawyku. Codziennie powtarzałem sobie, że jutro tego nie zrobię, po czym zatrzymywałem się pośrodku pomieszczenia i z zawodem wracałem do pracy. I teraz było tak samo, po rozmowie z Rickiem zatrzymałem się przed kanapą, odwróciłem na pięcie i ruszyłem do gabinetu.

DoubtfulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz