Prolog

515 14 0
                                    

Lipiec 2019

Został już ostatni zakręt. Na chodnikach stoją przechodnie i przyglądają się pędzącym samochodom, oraz inni ludzie patrzący w ekrany telefonów na nagranie z drona. Ulica jest zamknięta, cała tylko i wyłącznie dla nas. Silnik działa na pełnych obrotach, a moje uszy pieści ten dźwięk pędzących samochodów.

Świat przemyka mi za oknami z prędkością światła, a strzałka na liczniku dosięgnęła już prawie końca. Tuż za mną pędzą jeszcze dwa samochodu i szukają okazji, by mnie wyprzedzić. Zakręt zbliża się z każdą chwilą, a ja odliczam sekundy.

Trzy.

Dwa.

Jeden.

Jazda.

Działam automatycznie. Naciskam hamulec zaciągając jednocześnie ręczny i w idealnym momencie wchodzę w zakręt. Jeszcze kawałek prostej i koniec. Serce bije mi jak młot z podekscytowania i adrenaliny płynącej w moich żyłach tak, jak przy każdym wyścigu. Wszystko w mojej głowie buzuje.

Widzę już ludzi na mecie, którzy zaczynają się rozsuwać na boki, by zrobić nam miejsce. Co jakiś czas migają światła aparatów. Prostuję samochód i jadę dalej. Ktoś mnie wymija.

Zaśmiałam się pod nosem widząc, że to znów ten chłopak, który ostatnim razem postąpił tak samo i tak samo się to dla niego skończy. Za szybko kopnął do końca. Czekam na odpowiedni moment i dociskam pedał gazu.

Wyprzedzam chłopaka w ciągu kilku sekund rozkoszując się dźwiękiem silnika i przejeżdżam przez linię mety hamując przy ludziach. Zaraz za mną przejeżdżają inne samochody i słyszę, jak chłopak klnie na cały głos.

Teraz jednak liczyłam się ja. Gdy tylko zatrzymałam samochód, ludzie zaczęli do niego podbiegać tak, że praktycznie nie miałam jak wysiąść. Spośród nich natychmiast rozpoznałam moich przyjaciół. Moją rodzinę.

Kira niemal na mnie wpadła i podekscytowana oznajmiła, że udało jej się nagrać wyścig dronem i zrobić kilka dojechanych zdjęć. Chwilę po niej podeszła także reszta. Isagi od razu podniósł maskę i sprawdził, czy wszystko w porządku, a Nova i Kain gratulują mi kolejnej wygranej.

W tłumie zauważyłam jeszcze Akihiko, mojego przyjaciela od...zawsze, z jakimś obcym chłopakiem. Nie widziałam go wcześniej. Na ten moment jednak postanowiłam się tym zbytnio i jedynie uśmiechnęłam się do przyjaciela, na co odpowiedział tym samym.

Zadowolona z siebie uśmiechałam się do innych osób, które klepały mi po plecach gratulując i ściskały zadowolone z mojej wygranej. Mogłabym pocieszyć tych, którzy przegrali, jednak tego nie zrobiłam. Gdyby kobieta, z którą przegrali zaczęłaby ich pocieszać, to albo by mnie zwyzywali, wyśmiali, albo uderzyli sądząc, że w ten sposób pokażą mi moje miejsce.

W końcu sami wpakowali się w to doskonale wiedząc, że ludzie nazywali mnie królową driftu. Teraz nie było tu króla. Może i mogliby ze mną wygrać, gdyby ich umiejętności przewyższyły ich ego, jednak było to skrajnie mało prawdopodobne.

Zewsząd dobiegały mnie krzyki ludzi skandujących moje imię.

Yuki.

A raczej to, co uważali za moje imię. Tak naprawdę tylko moja rodzina wiedziała, jak się nazywam. Mówiąc „rodzina" miałam na myśli moją ekipę. Nie miałam rodzeństwa, a moi rodzice nigdy się mną tak naprawdę nie przejmowali. Dawali mi tylko pieniądze i powtarzali, że to jedyne, czego potrzeba mi do szczęścia.

Stworzyłam więc własną rodzinę.

Nova, Kira, Kain, Isagi i Aki to byli ludzie, którzy nigdy mnie nie opuszczą i zawsze mogłam na nich liczyć. Oczywiście oni na nie też.

Niektórzy mówią, że wskoczyliby za kimś w ogień. Ja bym tego nie zrobiła. Ja nie pozwoliłabym, żeby moi bliscy znaleźli się w ogniu. Nigdy w życiu.

Nasz garaż, wielki, stary budynek był naszym domen, w którym się spotykaliśmy, a każdy miał mniej więcej swoją rolę, jak w prawdziwej rodzinie.

Ja byłam trochę jak taka matka, która spajała wszystkich do kupy i dodatkowo ogarniam oklejanie samochodów. Ale nie Yuki. Ona była wytworem dla publiczności. W naszej rodzinie nie było nikogo takiego. Tu była Valentine Lucero. Dziewczyna o śnieżnobiałych włosach i dwukolorowych oczach, która w końcu znalazła swoje miejsce na ziemi.

Sława nigdy nie będzie dla mnie ważniejsza od nich, a nawet, gdyby miało się to zmienić, to każde z nich uderzyłoby mnie z liścia i wszystko wróciłoby do normy. 

Last Race #1 [ ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz