Po obiedzie stwierdziliśmy, że świątynie przełożymy na jutro, a dzisiaj po prostu pochodzimy po mieście. Przez Caspiego zatrzymywaliśmy się co parę lub maksymalnie paręnaście minut w sklepikach z pamiątkami, choć z większości z nich wyszedł z pustymi rękoma.
Ja swój brelok przyczepiłam do kluczyków od samochodu. Do jednego ze sklepów Caspi chciał wejść sam, więc czekaliśmy na niego na zewnątrz. Chwilę później wyszedł ze środka z małymi Maneki Neko. Podszedł do każdego z nas łącznie z bratem i wręczył nam po figurce.
–Pani powiedziała, że te unoszące lewą łapkę mają zapraszać dobrych ludzi, czy coś takiego– powiedział zadowolony z siebie, a ja od razu do niego podeszłam i go przytuliłam.
Zaśmiał się głośno, a chwilę później do przytulasa dołączyła reszta, oprócz Azrela. On stał z boku i wydawało mi się, że robi nam zdjęcie.
–Az, chodź – powiedział chłopiec machając do brata ręką, a on po chwili również niechętnie, ale delikatnie nas objął.
Resztę dnia spędziliśmy na głównie bezcelowym chodzeniu po Kioto. Młody chciał zatrzymywać się na każdym stoisku z typowymi japońskimi smakołykami, typu dango, onigiri, okonomiyaki, takoyaki, czy moje ulubione taiyaki.
–Mogę jeszcze to?– spytał Caspi, gdy zatrzymaliśmy się koło stoiska z tym ostatnim.
–Wchodzę w to– powiedziałam ucieszona i wraz z chłopcem podeszłam do sprzedawcy. Oprócz zwykłej wersji, była tak także ta z lodami, więc jak na dzisiejszy upał brzmiało to jak raj.
Sobie, Aki'emu i Azowi zamówiłam z lodami waniliowymi bo zauważyłam, że Hiszpan także je lubi, Kirze wzięłam jej ulubione truskawkowe, Isagiemu mango, a młody wziął malinowe.
U niego nigdy chyba nie poznam ulubionego smaku, bo zawsze brał inne, choć chyba przeważały mango–marakuja.
–Od razu mówię, ja stawiam– rzuciłam po złożeniu zamówienia unosząc ręce w obronnym geście.– Mogłabym to sama jeść dwadzieścia cztery na dobę. Mam nadzieję, że będzie wam smakowało– zwróciłam się do Aza i Caspiego.
Młody wyszczerzył się szeroko, a jego brat jedynie skinął lekko głową. Dziesięć minut później nasze jedzenie było gotowe, a Caspi wyglądał, jakby zobaczył właśnie skarbiec złota.
Rozdałam po rybce każdemu, podziękowałam sprzedawcy i ruszyliśmy dalej.
–Dobre jest– powiedział w pewnym momencie Azrel, gdy zjadł już lody z góry i ugryzł ciasto.
–Co nie!?– krzyknął podekscytowany Caspi, jakby tylko czekał na to, aż ktoś to w końcu powie, a ja się uśmiechnęłam dumna z siebie.–Musimy częściej na to chodzić– zwrócił się do mnie, na co odpowiedziałam mu śmiechem.
***
–Ej, bo chyba nasze chodzenie byle gdzie zaszło trochę za daleko– odezwała się Kira, a mój wzrok oderwał się od szatyna z którym rozmawiałam i powędrował tam, gdzie jej. Przed nami jakby znikąd wyrosła świątynia Hirano Shrine.
Szybko wyciągnęłam z kieszeni telefon i zobaczyłam, jak daleko znajdowaliśmy się od naszych samochodów. Moje oczy otworzyły się szerzej gdy zobaczyłam, że chodziliśmy już od ponad półtorej godziny, a auta zostawiliśmy około siedem kilometrów stąd.
Chłopiec, już od jakiegoś czasu z przejedzenia i zmęczenia nie dawał rady sam iść, więc Azrel nosił go na plecach. Teraz jednak również szerzej otworzył oczy, gdy zobaczył ekran mojego telefonu.
CZYTASZ
Last Race #1 [ ZAKOŃCZONE]
RomanceYuki, a tak właściwie Valentine Lucero to młoda królowa driftu mieszkająca w Japonii. Wraz ze swoją ekipą, którą nazywa rodziną wygrywa praktycznie każdy wyścig. Wszystko byłoby idealnie, gdyby do Tokio nie przyleciał hiszpan, Azrel Wilcox wraz ze s...