Rano obudziłam się...Nie, w sumie to się nie obudziłam. Ostatecznie skończyliśmy całą noc rozmawiając o byle czym i ogarniając plan wycieczki na dzisiaj.
Śniadanie mieliśmy w cenie noclegu, a po nim zamierzaliśmy od razu pojechać zwiedzać zaczynając od lasu bambusów, póki słońce było jeszcze dość wysoko na niebie, a dopiero później mieliśmy zwiedzać świątynie.
–Jesteś pewien, że chcesz chodzić po świątyniach?– spytałam przy śniadaniu Caspiego, który zadeklarował, że z chęcią je zobaczy.
–Tak– odpowiedział zdecydowany, więc skinęłam głową.
Azrel wyglądał na równie zdziwionego tą decyzją co ja, bo przestał na chwilę jeść i jedynie wpatrywał się w brata. Reszta jedynie się uśmiechnęła i radośnie pokiwała głowami.
Chłopiec już teraz miał na sobie kolejną czapkę, tym razem granatową z logiem jakiegoś zespołu, którego nie kojarzyłam.
Chciało mi się śmiać gdy patrzyłam, jak Az próbuje go przekonać, by ją zdjął do jedzenia, a on uparcie nasuwał daszek na czoło i go ignorował.
Od razu po śniadaniu, czyli koło dwunastej wsiedliśmy do samochodów. Aki uparł się, żebym nie prowadziła, więc rzuciłam mu kluczyki i usiadł za kierownicą. Oparłam głowę o zagłówek i przymknęłam oczy. Byłam zmęczona po całonocnym siedzeniu i gadaniu z nim, ale jednocześnie wciąż miałam w sobie dużo energii.
Nie mam pojęcia, jak to działało, ale przy nich nie ważne, jak źle by ze mną nie było, zawsze miałam energię i nie było widać po mnie zmęczenia. Zupełnie jakbym była jakimś robotem.
–Zmęczona?– spytał jakby nieco rozbawiony.
To nie tak, że do śniadania wypiłam ogromną i mocną kawę. Wcale.
–Trochę– odparłam szczerze.– A ty nie jesteś? Nie powinieneś zmęczony prowadzić.
–A ty tak?– zaśmiał się włączając radio.– Nie jestem zmęczony, nie przejmuj się– powiedział skręcając i wyjeżdżając z parkingu.
–Psychol– powiedziałam pod nosem, po czym podgłośniłam muzykę i wyjrzałam za okno.
Obserwowałam samochody, ludzi i budynki poruszające się po drugiej stronie szyby. Z radia leciała jakaś smutna piosenka, więc szybko przełączyłam stację. Nie chciałam zasnąć, ani nie chciałam, by Aki zasnął za kierownicą.
W końcu natrafiłam na stację, na której leciała typowa, wakacyjna muzyka. Oparłam głowę o szybę i kontynuowałam wyglądanie przez okno. Wsłuchiwałam się w dźwięki dochodzące z ulicy, jego płynny oddech, dźwięk silników, oraz jego palce wybijające rytm na kierownicy.
Coldplay śpiewał A Sky Full Of Stars, ja podśpiewywałam pod nosem a Aki nucił. Jechaliśmy przez około dwadzieścia minut ze względu na korki, których się nie spodziewaliśmy, chociaż i tak poszło w miarę sprawnie.
Na miejscu zaparkowaliśmy na parkingu niedaleko kawiarni, z której na miejsce było dziewięć minut piechotą. Po drodze skusiło nas, żeby wejść do środka i zamówić sobie coś do picia, bo było strasznie ciepło.
Kira szła z torbą z aparatem przewieszoną przez ramię, Caspi jak zawsze szedł przodem, Az obok mnie i Isagiego, a Aki próbował przekonać moją przyjaciółkę, by dała mu ponieść torbą, która swoją drogą była ciężka.
–Dzięki, nie trzeba– odpowiadała w kółko, ale on wciąż się nie poddawał.
–Przecież wiem, jakie to jest ciężkie. Chcę tylko pomóc.
CZYTASZ
Last Race #1 [ ZAKOŃCZONE]
RomantikYuki, a tak właściwie Valentine Lucero to młoda królowa driftu mieszkająca w Japonii. Wraz ze swoją ekipą, którą nazywa rodziną wygrywa praktycznie każdy wyścig. Wszystko byłoby idealnie, gdyby do Tokio nie przyleciał hiszpan, Azrel Wilcox wraz ze s...