48. BABSKA NOC I DZIEŃ KOSZMARÓW

190 11 3
                                    


–Zostawcie mnie szatany!– krzyczał Aki, gdy goniłyśmy go po całym garażu.– Nie ma mowy, że założę to cholerstwo na twarz!

Śmiałyśmy się z Kirą na cały głos goniąc go z maseczką na twarz, a Jinsei szczekał nie wiedząc o co chodziło. Same miałyśmy już płachty na twarzach i teraz tylko musiałyśmy mu ją założyć.

W końcu udało nam się go złapać i namówiłyśmy go, że jeśli pozwoli nam mu ją założyć, to dostanie lody. Szczegółem było to, że i tak by je dostał, ale nie musiał o tym wiedzieć.

Założyłyśmy mu więc opaskę na głowę by przytrzymała jego włosy, a maseczkę na twarz. Zmarszczył nos gdy tylko płachta dotknęła jego twarzy, a my mu ją wyrównałyśmy. Zadowolone z siebie usiadłyśmy na kanapie z nim na środku i zrobiliśmy sobie zdjęcie. Dużo zdjęć.

Cała moja galeria została zapełniona fotografiami trzech debili siedzących na kanapie w maseczkach szczerzących się jak głupy i robiących głupie miny. Aki wykłócał się z nami, że mamy to usunąć i co chwilę marudził pytając, czy może już to zdjąć, jednak po jakimś czasie się uspokoił.

Wyjęłam wtedy Monopoly, usiadłam na podłodze i zaczęliśmy grę. Ja zajęłam pionek psa, Kira kota, a Aki wziął samochód.

Cieszyłam się, że byli tu ze mną, bo przynajmniej nie myślałam tak bardzo o jutrze. Z tyłu głowy ciągle mi to siedziało i nie dawało spokoju, jednak z całych sił starałam się skupić na przyjaciołach.

–Ej nie możesz mi tego zrobić!– wykłócał się Aki, gdy chciałam kupić drugą granatową ulicę, podczas, gdy on miał jedną.

–A właśnie, że mogę. I z wielką chęcią to zrobię. Proszę– odparłam dając Kirze, która była naszym bankierem, odpowiednią kwotę i dumnie pomachałam papierkiem z ulicą.

Aki ostentacyjnie przewrócił oczami, a ja durnie się do niego wyszczerzyłam. Na twarzach nie mieliśmy już maseczek, a każde z nas miało na głowie dobierane warkocze. No, jedynie Aki ich nie miał, ale to dopiero na razie. Jeszcze dorobi się pięknej fryzury. Dzięki temu będziemy z Kirą miały jutro pięknie kręcone włosy bez lokówki czy prostownicy, która mi się zepsuła.

Albo już dzisiaj? W sumie to tak, bo było już trochę po pierwszej. Przełknęłam z trudem ślinę i wróciłam do gry. Kira wykłócała się właśnie z Akim, że powinien jej zapłacić bo stał na jej ulicy, a biedak nie miał już wystarczająco pieniędzy, bo dosłownie rundę wcześniej kupił już chyba dziesiątą ulicę.

–Papa przegrywie– pomachała do niego, a gdy chciał protestować wrzuciła mu piankę do ust.

Rozbawiona przewróciłam oczami i póki nikt nie zwracał na mnie uwagi, kupiłam swój czwarty dworzec. Ich miny gdy zorientowali się, że teraz nie ważne, na którym się zatrzymają to i tak będą musieli płacić, były bezcenne.

–Walę tę grę– rzucił Aki i wywalił planszę do góry nogami tak, że teraz karty, pionki i kostka zostały rozrzucone po podłodze dookoła. Zaczęliśmy się śmiać jak jacyś opętani, jednak musieliśmy to szybko posprzątać, zanim Jinsei cokolwiek nam zabrał lub zjadł.

Już i tak wcześniej Aki'emu zwinął kanapkę z talerza, za co najpierw się na niego zdenerwował, a potem zrobił dwie kolejne: jedną dla siebie i jedną dla psa.

Gdy już wszystko ogarnęliśmy, stwierdziliśmy, że pójdziemy sobie na dach popatrzeć na gwiazdy, które było widać doskonale, bo nie było żadnych chmur. Kira wzięła także telefon, którym chciała robić im zdjęcia, Aki puścił jakąś muzykę, a ja wzięłam koc żeby nam dupy nie odmarzły.

Last Race #1 [ ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz