Rozdział13

27 7 1
                                    

Słońce już zaszło i wieczór powoli przechodził w noc, a wraz z nią nadchodziła fala chłodu. Natalia owinęła się ciaśniej swetrem już po chwili żałując, że jednak nie zabrała z pokoju kurtki, ale nie zamierzała po nią wracać. Ruszyła w kierunku jeziora i pomostu, mijając po drodzę roześmiane rodziny z dziećmi wracajace do pensjonatu. Jeden z mężczyzn, Marek z tego, co kojarzyła, próbował coś do niej zagadać, ale posłała w jego kierunku jedynie wymuszony uśmiech i nie zatrzymując się, poszła dalej. Nie miała ochoty na nic nieznaczące pogaduszki.

Usiadła na pomoście z nogami wyciągniętymi przed siebie, schowała dłonie między uda i spojrzała w górę na coraz lepiej widoczne na niebie gwiazdy. To był widok, którego w Krakowie bardzo jej brakowało i nawet zaczęła żałować, że tak rzadko jeździ do rodziców. Na wsi gwiazdy zawsze są doskonale widoczne.

W pewnym momencie usłyszała za sobą czyjeś kroki, a już po kilku sekundach stanął nad nią Aleks. Miał na sobie skórzaną kurtkę, co świadczyło tylko o tym, że lepiej przygotował się do wieczornego spaceru. Pod pachą trzymał coś, co mogło być zwiniętym kocem, a w dłoni ściskał butelkę wina. Wolną dłoń wyciągnął w kierunku Natalii.

- Chodź, pokażę ci, gdzie ukrywaliśmy się z Mikim przed rodzicami - powiedział.

Natalia podała mu dłoń i pozwoliła, by pomógł jej podnieść się z drewnianego pomostu, a potem bez słowa poszła za nim. Aleks poprowadził ją wąską ścieżką wzdłuż porośniętego tatarakami i wysoką trzciną brzegu, w miejsce, w którym kończył się ogród państwa Jarosińskich, a zaczynał las, i z którego nie można było już dostrzec świateł pensjonatu. Początkowo Natalia nie widziała żadnego zejścia w kierunku jeziora, ale w końcu jej oczom ukazała się niewielka przerwa w roślinności gęsto porastającej brzeg.

Aleks rozłożył na trawie koc, tuż nad brzegiem wody, pomiędzy kępą żółto kwitnących kosaćców po prawej, a wysokimi trawami po lewej. Za plecami mieli czarną ścianę lasu, a przed sobą widok na spory fragment jeziora.

Oboje usiedli na kocu. Aleks zarzucił im na ramiona pozostały, leżący na ziemi fragment, za co Natalia podziękowała mu spojrzeniem i mocniej opatuliła się kocem. Aleks przysunął się do niej, chcąc ją choć trochę ogrzać swoją bliskością, bo na to, aby ją po prostu objąć ramieniem zabrakło mu odwagi. No i nie chciał tak od razu jej spłoszyć, a nie był pewny, jak Natalia zareagowałaby na taki gest.

Wyciągnął z kieszeni kurtki korkociąg i otworzył wino, po czym podał butelkę Natalii. Upiła łyk słodkawego, lekko cierpkiego trunku i rozkoszne ciepło rozlało się po jej wnętrzu. Oddawała mu butelkę i ich palce musnęły się, wywołując w obojgu dreszcz przebiegający od koniuszków palców, wzdłuż ręki, aż do kręgosłupa. Ich oczy spotkały się, dając sobie wzajemnie do zrozumienie, że to poczuli, że to nie był przypadek, że faktycznie coś się między nimi dzieje.

Natalia pierwsza odwróciła wzrok, wpatrując się w czarną, delikatnie błyszczącą w świetle ostatniej kwadry księżyca, wodę.

- Zazdroszcze wam, ze wychowaliście się w takim miejscu - powiedziała. - Ale chyba już ci to mówiłam.

- Owszem, mówiłaś. Ale wiesz, że nic nie trzyma cię w Krakowie? W każdej chwili możesz rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady, na Mazury, nad morze, czy dokądkolwiek chcesz. Możesz zamieszkać w jakimkolwiek państwie, czy mieście świata. Nawet tutaj...

- Wiem, ale... to nie jest takie proste. Chociaż masz rację, nic mnie w Krakowie nie trzyma. Nic, poza wspomnieniami...

Aleks ponownie podał jej butelkę. Tym razem upiła większy łyk i przytrzymała wino w dłoni, w zamyśleniu jeżdżąc palcem po gładkiej szyjce butelki.

Niebo po burzy [Zakończony]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz