Tak jak mówiłam, tak jest. Nie jest to ship, a bardziej sytuacja ze streama. Występuje kilka shipów, ale nie będę spoilerować. Co prawda wydarzenie stare jak konfitura mojej babci sprzed wieków, ale wprowadziłam zmiany do niektórych sytuacji. Dodałam nieistniejące postacie i swoje wątki.
⚠️NSFW, tortury, alkohol, narkotyki, uzależnienia, morderstwa, krew, broń. Nieodpowiednie dla osób wrażliwych.⚠️
Miłego czytania
_________________________________________________________________________
– Zdrajcy! – wycedził przez zaciśnięte zęby siwowłosy mężczyzna, czując jak jego skrępowane nadgarstki boleśnie ocierają się o dosyć mocno zaciśniętą linę.
– Żadni zdrajcy, próbujemy ci tylko przemówić do rozsądku. – powiedział Albert ze słyszalną dumą w głosie. Erwin jedynie cicho prychnął na zachowanie młodszego, chyba zapomniał gdzie jego miejsce. Będzie musiał na nowo nauczyć go szacunku, co nie będzie trudne, wystarczy, że wystosuje w jego kierunku odpowiednią karę, lub zrobi coś, co wewnętrznie zaboli Alberta, a wtedy stanie się taki, jaki zawsze był – potulny i niesprawiający problemów. Podniósł gwałtownie wzrok tym samym rozglądając się po wszystkich zgromadzonych na codziennym spotkaniu. Zauważając jednak, że żaden z jego członków nie zamierza go uwolnić wyprostował się jak struna, dumnie wypiął do przodu klatkę piersiową i tak jak to miał w zwyczaju pełnym powagi i pewności siebie tonem głosu rozkazał.
– Rozwiążcie mnie. – W odpowiedzi usłyszał jedynie swój własny głos odbijający się echem w opuszczonym budynku. Na moment powstała między nimi niezręczna cisza, której nikt nie chciał przerwać, każdy stał bądź siedział milcząc i nie będąc pewnym, czy zabierać głos w tej sprawie.
– Nicollo. – zwrócił się do białowłosego żądając od niego wyjaśnień, w tym celu skierował gniewne spojrzenie swoich złotych tęczówek wprost na niego. Chłopak jedynie wbił swój wzrok w podłogę chcąc uniknąć z nim kontaktu wzrokowego. Nie wiedział, co ma w tej sytuacji powiedzieć.
– Przepraszam Erwin, ale to dla twojego dobra – odpowiedział cały czas pozostając w tej samej pozycji. Odpowiedź Carbonary może i nie była czymś, czego oczekiwał, ale dała mu dużo do myślenia. Co niby mieliby robić dla jego dobra? Pozbawienie go wolności z pewnością nie wyszłoby mu na dobre. Nie zdążył nawet wyrazić swojego zdziwienia wyznaniem „brata", ponieważ coś, a raczej ktoś pociągnął go za ramię do tyłu i gdyby nie jego świetny refleks i równowaga, już dawno wylądowałby tyłkiem na ziemi. Spojrzał rozwścieczonym wzrokiem na osobę, która miała czelność szarpnąć nim jak nic niewartą szmatą. Póki co był bardziej zdenerwowany niż zdziwiony całą tą sytuacją.
Albertowi ewidentnie się gdzieś śpieszyło. Ciągnął za sobą Erwina ani na chwilę się nie zatrzymując i ignorując jego słowa, aby go puścił. Szedł zawzięcie przed siebie nie zważając na próby zatrzymania go przez niezadowolonego Knuckles'a. Sam siwowłosy nie miał pojęcia, skąd w młodszym wzięła się ta śmiałość i odwaga, zazwyczaj stał z boku i poprostu obserwował poczynania całej reszty. Nigdy nie brał czynnego udziału w porwaniach, a jeśli już musiał, to robił to bardzo niechętnie, a teraz kompletnie nieproszony przejmował inicjatywę. Nie ukrywając Erwin nie był zbytnio przychylny temu, aby ten gdziekolwiek go prowadził, więc niewiele myśląc zaczął się wyrwywać i szamotać z czego wynikła dosyć spora szarpanina, do której dołączył się również Carbonara stając po stronie Alberta.