Rozdział 18

170 11 0
                                    

Gdy młodszy się już uspokoił wyszedł z objęć Carbonary, od razu zrobiło mu się zimniej, ale nie miał zamiaru wykorzystywać przyjaciela do ogrzania się, było mu zimno, ale bez przesady, tym bardziej, że były to temperatury w których dało się wytrzymać. Po spędzeniu w tamtym pomieszczeniu ponad godziny przyzwyczaili się już do panującego tam smrodu i nie był on już tak uciążliwy jak na samym początku.

– Wciąż nie mogę uwierzyć, że po prostu nas wykorzystał do swoich celów. – powiedział wracając myślami do wszystkich wydarzeń, które wydarzyły się przed zamknięciem ich tutaj. Nie potrafił sobie przypomnieć, aby Szwed popełnił jakikolwiek błąd, lub przypadkiem wydał swój niecny plan.

– Najwyraźniej nie powinniśmy mu tak bezgranicznie zaufać. – stwierdził Carbonara, był na siebie wściekły, że nie zauważył jego podstępu wcześniej, że nie posłuchał Greogrego, gdy ten go ostrzegał, że nie domyślił się o co mu tak naprawdę chodzi. W ten sposób może uniknęliby tej sytuacji i nie stracili wszystkiego, co do tej pory mieli.

Ich wymienianie się spostrzeżeniami przerwał jeden z ludzi Svena, który przyniósł im coś na wzór obiadu i zwykłą wodę. Położył wszystko po drugiej stronie krat i już miał wychodzić, gdy Carbonara chwycił jego nadgarstek.

– Wypuść nas. – powiedział zdesperowanym tonem głosu, łapał się wszystkiego, czego mógł, aby zapewnić bezpieczeństwo Albertowi i sobie samemu. Spróbować nigdy nie zaszkodzi, a nóż się uda.

– Nie mogę, takie mam wytyczne. – cały obiekt był obserwowany przez kamery umieszczone dosłownie w każdym pomieszczeniu. Gdyby zdradził i ich wypuścił czekałaby go śmierć, czyli należyta karą za zdradę.

– Proszę, pomóż nam uwolnić się od tego człowieka, on jest potworem, zabił swoją poprzednią ekipę, was też to czeka, zabije cię, kiedy nie będziesz mu już więcej potrzebny. – próbował do niego przemawiać na różne sposoby, ale ten wydawał się póki co najbardziej działać. Mężczyzna przystanął i zaczął się zastanawiać, Nicollo naprawdę miał nadzieję na pozytywną odpowiedź.

– Czemu niby miałbym wam zaufać? Nie znam was, ani nie wiem jakie macie intencję, równie dobrze możecie mnie zabić jak was wypuszczę. – mówił na głos swoje obawy, nie miał zbyt wiele oleju w głowie, więc Carbonara postanowił to wykorzystać.

– Musisz nam zaufać. – sam nie wierzył w to, co mówi, na jego miejscu bez dwóch zdań nie zaufał by nieznajomemu.

– Nie ma opcji, z resztą nie próbuj mną manipulować, nic nie wiesz o Svenie, on nie jest taki jak mówisz. – odwrócił się na pięcie i wyszedł, nie mógł pozwolić nieznanemu mężczyźnie nim manipulować, a już w szczególności nie mógł sobie pozwolić na nieposłuszeństwo wobec szefa. Zostałby za to srogo ukarany.

– Kurwa. – warknął gdy mężczyzna wyszedł, już miał nadzieję na wolność, ale w ostatniej chwili wszystko musiało się zepsuć. Usiadł pod ścianą i próbował wymyślić kolejny plan ucieczki, co było o wiele trudniejsze niż przypuszczał.

_________________________________________________________________________

Capela od samego rana chodził przygnębiony, fakt, że jego chłopak nie odbierał od niego telefonu był powodem jego złego nastroju. Nicollo zawsze odbierał telefon, nawet jeśli nie mógł rozmawiać, albo robił coś ważnego, to odbierał, albo chociaż pisali smsy. Nie chciał na próżno snuć teorii dlaczego od niego nie odbiera, w swoim czasie wszystko się wyjaśni.

Szedł korytarzem komendy kierując się do zbrojowni, jego zły humor nie mógł być powodem nie przyjścia do pracy, tym bardziej, że dopiero co wrócił z wolnego. Nie był w nastroju na jakiekolwiek rozmowy, więc zamierzał samemu pojechać na patrol i odhaczyć kolejny nudny dzień na służbie. Przechodząc akurat obok biura szefa zauważył go Hank, wesoło do niego pomachał i zaprosił go do siebie na krótką rozmowę. Zamierzał dowiedzieć się jak minął mu weekend z Carbonarą, ale widząc jego wyraz twarzy wnioskował, że nie za dobrze.

Zdrada - Erwin KnucklesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz