Rozdział 14

179 8 0
                                    

broń, krew narkotyki, uzależnienie, morderstwo czy coś i chyba to tyle⚠️

Drogi pamiętniku, od 9 roku życia interesowałem się bronią i jej konstrukcją, a wszystko zaczęło się od tego, że do naszej szkoły przyszedł policjant. Coś tam mówił o przestępcach i porwaniach małych dzieci w pobliżu naszej szkoły i żebyśmy na siebie uważali oraz nie ufali nieznajomym, ale ja średnio słuchałem, ponieważ byłem skupiony na jego broni znajdującej się w kaburze. Tak ładnie się świeciła i przyciągała mnie do siebie, chciałem chociaż móc jej dotknąć, ale nawet nie było takiej opcji. Gdy skończył opowiadać i przyszedł czas na pytania mój kolega, który bardzo chciał zostać policjantem zapytał funkcjonariusza, czy pokaże nam swoją broń. Przynajmniej nie musiałem go do tego zmuszać, sam ruszył głową i zapytał, nareszcie zrobił coś pożytecznego. Mężczyzna lekko się zaśmiał i wyciągnął pistolet z kabury. Pokazywał go z daleka, a ja patrzyłem na niego jak zaczarowany. Już wtedy wiedziałem, że będę się tym interesował i będę chciał z tym jakoś powiązać moją przyszłość.

Zacząłem zbierać informacje o typach broni, amunicji, ich zasięgu i tego jak działają, było to dla mnie w jakiś sposób ciekawe i ekscytujące. Na pewnym etapie wiedziałem już o broniach dosłownie wszystko i nawet chciałem kupić taką dla siebie, ale żeby legalnie ją pozyskać musiałem mieć skończone 18 lat i mieć na nią pozwolenie od samego DOJ'u. Oczywistym było to, że nie mógłbym jej sam pozyskać, a na rodziców nie miałem co liczyć. Moi rówieśnicy bawili się wtedy pistolecikami na kulki, ale mnie to nie kręciło, ja wolałem prawdziwą broń. Zastanawiałem się więc jak mógłbym ją pozyskać z innego źródła omijając przy tym prawo, ponieważ zwykłe ćwiczenia na strzelnicy, po których musiałem odłożyć pistolet na miejsce mnie nie satysfakcjonowały.

Moje pierwsze spotkanie ze światem przestępczym miało miejsce, gdy miałem 13 lat. Wracałem wtedy ze szkoły, miałem jeszcze około 15 minut drogi, ale tym razem postanowiłem pójść na skróty przez park. Nagle zaczepił mnie pewien tajemniczy typ. Na samym początku trochę się przestraszyłem, ponieważ miał na twarzy czarną maskę. Widząc, że zaczynam panikować uspokajał mnie jak tylko mógł, żebym nie krzyczał, ponieważ znajdowaliśmy się w środku parku. Lekko się uspokoiłem widząc, że mężczyzna nie ma zamiaru zrobić mi krzywdy i spojrzałem na jego rękę, którą sięgnął do kieszeni kurtki. Wyciągnął z niej mały woreczek z białym proszkiem i zaproponował mi narkotyki. Nie byłem pewny, czy pakować się w to gówno, wiele razy powtarzano mi, że narkotyki są złe i szkodliwe. Mimo tego miałem zagwostkę. Raz się żyje – pomyślałem i wziąłem od niego narkotyk. Przecież nie muszę tego wciągać, w każdej chwili mogę to wyrzucić i się tego pozbyć. Mężczyzna ewidentnie był zadowolony z tego, że wziąłem od niego narkotyk i poklepał mnie po plecach. Schowałem woreczek głęboko do plecaka i już miałem iść dalej, gdy facet mnie zatrzymał, zdziwiłem się gdy pochylił się nade mną, ale nie chciał zrobić mi krzywdy, a jedynie powiedział pół szeptem, że jeśli byłbym zainteresowany kupnem większej ilości, to będzie to kosztować 100 dolarów. Kiwnąłem głową na znak, że zrozumiałem i poszedłem dalej. Trochę drogo się wycenia patrząc na to, że w tym, co mi dał był zaledwie 1 gram.

Po dotarciu do domu usiadłem na łóżku i wyciągnąłem z plecaka woreczek z białym proszkiem. Wpatrywałem się w niego zastanawiając się, czy wciągnąć jego zawartość czy nie. Wiedziałem, że narkotyki uzależniają i jeśli raz się w to wejdzie to nie ma już odwrotu. Miałem oczywiście pojęcie, że w małych ilościach jest to bezpieczne i byłem świadomy tego, że łatwo można przedawkować. Nagle usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi od mojego pokoju, więc szybko schowałem woreczek za plecami.

– Zejdź zaraz na obiad synku. – powiedziała moja mama otwierając drzwi. Odetchnąłem z ulgą, że mama niczego nie zobaczyła. Uśmiechnęła się miło i zeszła do kuchni. Miałem młodszego brata i starszą siostrę, więc musiałem zrobić coś z tym, żeby się tego pozbyć. Nie chciałem, aby wpadło to w ręce mojego rodzeństwa. Schowałem narkotyki do kieszeni i poszedłem na obiad, później o tym pomyślę, gdy nikt nie będzie mógł mnie na tym przyłapać.

Zdrada - Erwin KnucklesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz