Minęło już 30 minut od kiedy siedział na niewygodnym plastikowym krześle i czekał aż skończą operować Nicollo. Sala operacyjna była zamknięta, jedynie przez małą szybkę w drzwiach można było obserwować przebieg operacji. Mimo tego nie było tego aż tak dobrze widać przez to, że szyby były brudne i dookoła białowłosego stało około 3 medyków, oraz pielęgniarki i cały czas zajmowali się jego ranami. Im dłużej Albert na to wszystko patrzył, tym bardziej dobijało go poczucie winy, w końcu to przez niego starszy się tu znalazł i ledwo to wszystko przeżył. Po chwili stania i obserwowania całej sytuacji postanowił jednak usiąść, swoim staniem niczego nie przyśpieszy, więc siedział spokojnie czekając na jakiekolwiek informacje na temat jego zdrowia. Postanowił, że nie wyjdzie stąd dopóki nie dowie się niczego o jego aktualnym, jak i przyszłym stanie. Czuł się winny całej tej sytuacji, gdyby się wtedy nie odezwał, gdyby nie powiedział tego jednego słowa, to on nie musiałby teraz tu leżeć i walczyć o życie. Chciał mu to jakoś wynagrodzić, tylko jeszcze nie miał pojęcia jak.
Cały czas działało na niego znieczulenie, które dostał od medyka, więc nie czuł bólu, ale miał świadomość tego, że gdy tylko znieczulenie przestanie działać będzie musiał poprosić o jakieś tabletki przeciwbólowe. Przez dużą dawkę morfiny chciało mu się spać, mimo tego, że słońce za oknem dopiero zachodziło. Na szczęście nie zasnął, żeby nie przegapić momentu, w którym operacja się zakończy i przeniosą go do innej sali. Z resztą nie był w stanie tego zrobić przez wchodzącą do szpitala grupę nastolatków, którzy czekali na wypis ich ziomka. Zachowywali się głośno, przez co już kilka razy byli proszeni o opuszczenie szpitala, ale za każdym razem wracali robiąc coraz to większy hałas, więc ochrona odpuściła próby wyrzucenia ich przez drzwi. Gdy pielęgniarka, z którą rozmawiali, powiedziała, że ich kolega, który leżał na sali musi zostać w szpitalu jeszcze jeden dzień na obserwacji i nie może dać mu wypisu, zachowywali się, jakby zdziczeli. Awanturowali się, krzyczeli, wywracali krzesła, kosze na śmieci i nawet grozili niczemu winnej pielęgniarce. W końcu ochrona zareagowała i spacyfikowała trzech z nich, ponieważ pozostałej dwójce udało się uciec. Ochroniarze docisnęli ich kolanem do podłogi i zakuli w kajdanki. Czekali na przyjazd policji, która miała się nimi odpowiednio zająć. Bardzo dobrze, przynajmniej nie będą więcej przeszkadzać ludziom w pracy i budzić pacjentów. Leżąc twarzą do ziemi uspokoili się i nie byli tacy chętni do kłótni i awantur. Trafili na większych od siebie i od razu spokornieli.
Następnie do szpitala trafiło 6 zatrzymanych ze strzelaniny z policją. Cała szóstka ucierpiała, jedni trochę mniej, drudzy trochę bardziej, ale każdy z nich był postrzelony. Oprócz tego zdołali jeszcze postrzelić kilku funkcjonariuszy, którzy również potrzebowali pomocy medycznej. W jednym z zatrzymanych Speedo rozpoznał swojego znajomego z wyścigów. On też rozpoznał Alberta i wchodząc na salę operacyjną spojrzał na niego błagalnym wzrokiem. Miał nadzieję, że białowłosy pomoże mu uciec z rąk policji, ale młodszy jedynie pokręcił głową. Nie tym razem, był tu w ważniejszej sprawie, a nawet jeśli chciał, to nie mógł mu w żaden sposób pomóc. Nie miał broni, ani żadnego auta, więc nie był w stanie nic zrobić. Nie chciał samemu trafić do więzienia za pomoc w ucieczce, a ten scenariusz byłby całkiem możliwy patrząc na to, że cały szpital był obstawiony przez służby, a każdy policjant z tej akcji był z departamentu LSSD, którzy dawali surowe wyroki za przewinienia. Widząc idącą w jego stronę funkcjonariuszkę już myślał, że będzie musiał opuścić teren szpitala, ale blondynka jedynie przeszła obok niego i poprosiła jednego z medyków o pomoc poszkodowanym w wyniku strzelaniny osobom.
Po chwili medyk poszedł za policjantką, a korytarz stał się kompletnie pusty, jedynie dwóch policjantów stało przy wejściowych drzwiach, aby przestępcy nie uciekli po otrzymaniu medycznej pomocy. Natomiast w sali, w której przebywali ranni kryminaliści było tłoczno, nie dość, że przynajmniej 1 policjant pilnował 1 poszkodowanego, to jeszcze leżeli tam ranni funkcjonariusze, medycy zajmowali się ich ranami, a reszta policjantów chodziła w pomieszczeniu w te i we wte ewidentnie się nudząc. Jak zwykle rozpoczęły się wielkie ucieczki ze szpitala i trójka mężczyzn wybiegła przez główne drzwi. Niestety nie dobiegli zbyt daleko, ponieważ zostali potraktowani tazerem i upadli na ziemię. Po plecach Alberta przebiegł dreszcz, wyobraził sobie, że to on dostaje tym przeklętym urządzeniem. On również nienawidził tego uczucia, nie należało ono do najprzyjemniejszych. Potem zakuwani byli w kajdanki i prowadzeni na podziemny parking szpitala, gdzie zostali wsadzeni do ogromnej więźniarki. Z całej kłótni, w której dwóch funkcjonariuszy wzajemnie się przekrzykiwało Albert wywnioskował, że jeden z napastników uciekł i policjanci obrzucali się winą, oraz nie potrafili zdecydować kto ostatecznie miał go pilnować.