Niedziela 10 rano idealny moment na rozdział
⚠️Tym razem definitywnie nie dla osób wrażliwych, więc takowym radzę nie czytać⚠️
__________________________________________________________________
– Dobrze, a więc, czy wiesz dlaczego tu jesteś? – zapytał Speedo rozpoczynając między nimi „poważną" rozmowę. Spodziewał się jednak, że Erwin nie będzie znał odpowiedzi na to pytanie.
– Nie i nie wiem też, dlaczego on tu jest. – gniewne spojrzenie skierowane na Svena mówiło samo za siebie. Wyraźnie nie był zadowolony z jego obecności.
– Jak to dlaczego? Jest przecież częścią naszej rodziny. – powiedział Nicollo jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. W siwowłosym aż się zagotowało po usłyszeniu tego zdania, nie zamierzał się ograniczać i powiedział to co myśli.
– On? Chcę Ci przypomnieć, że znasz tego człowieka zaledwie tydzień i już uważasz go za członka rodziny? – zapytał rozwścieczony, dla niego była to przesada. Nie miał pojęcia skąd w Nicollo wziął się ten pomysł, przecież był idiotyczny.
– Tak. – obydwoje odpowiedzieli w tym samym momencie jeszcze bardziej szokując Knuckles'a.
– Wy chyba upadliście na głowę. – szarpnął rękami, ale sznur ani drgnął. – Oszaleliście, macie mnie natychmiast wypuścić! – rozkazał, lecz nie spotkało się to z żadną pozytywną dla niego reakcją, bowiem trójka mężczyzn nie ruszyła się nawet o milimetr. Najpierw musieli porozmawiać i coś sobie wyjaśnić.
– Najpierw sobie porozmawiamy. – rozkazał Carbonara krzyżując ręce na klatce piersiowej. Nie była to przyjemna rozmowa, ale kiedyś w końcu musieli ją odbyć.
– W takim razie uprzedzam was, że nie powiem nic, dopóki on będzie tu stał. – twardo stawiał warunki, wolał porozmawiać z nimi bez żadnych osób trzecich w pobliżu, za którą na ten moment uważał Szweda. Choć nie ukrywał, że wizja porozmawiania bez tej całej szopki była o wiele bardziej zachęcająca, niż warunki, w których się znalazł.
– Sven, dasz nam chwilę? – zapytał Albert zażenowany zachowaniem Erwina, naprawdę zachowywał się jak małe dziecko, nieraz potrafił się uprzeć i nie ulegał dopóki nie zrobiło się tego, czego chciał.
– Pewnie. – odparł i odszedł kilkanaście kroków w tył tak, aby nie przeszkadzać im w rozmowie. Potrafił uszanować prywatność drugiego człowieka, co dla Erwina było wręcz niemożliwe.
– Teraz lepiej? – zapytał pretensjonalnie Speedo, zaraz przewracając oczami na widok zwycięskiego uśmieszku złotookiego.
– To kto zaczyna? – zapytał Speedo, nie chciał przeszkadzać Carbonarze, gdyby ten miał jakiś sensowny pomysł na rozpoczęcie tej rozmowy.
– Zacznij ty, a potem się zobaczy. – tak samo jak Albert kompletnie nie był przygotowany. Cóż, bez przygotowania chyba też będą w stanie coś osiągnąć.
– Zostawiasz nas dla policjanta, dlaczego? – zapytał kierując swój wzrok na Erwina. Nie miał pomysłu jak zacząć, więc mówił to, co wpadnie mu do głowy.
– Nie zostawiam was dla policjanta. – zaprzeczył nie wiedząc skąd w ogóle taki pomysł przyszedł im do głowy.
– Jak to nie? Praktycznie codziennie się z nim spotykasz. – faktycznie spotykali się o wiele częściej, niż wcześniej, ale w żadnym wypadku nie zostawiał dla niego swojej rodziny.
– Bo są z tego korzyści. – odparł tylko po to, aby dłużej nie drążył tematu jego i Gregorego. Nie miał lepszego pomysłu, a ta odpowiedź wydawała się być najsensowniejsza.