Rozdział 25

130 14 1
                                    

- Proponujesz przeprosić Erwina? - zapytał i zobaczył jak Speedo kiwa głową. Właśnie taki miał plan od samego początku, pozostało im jedynie wierzyć w to, że siwowłosy im wybaczy.

- To nie taki głupi pomysł. - odparł po dłuższym przemyśleniu tego, nawet jeśliby im nie wybaczył, to warto było spróbować. Nicollo akurat był pewien, że Knuckles im wybaczy, znał go kupę lat i wiedział, że on zawsze wybacza, a już zwłaszcza rodzinie.

- Dobra, no to chodź, na co czekasz? - zapytał wstając z krzesła i kierując się do wyjścia. Nie rozumiał czemu Carbonara dalej bezczynnie siedzi, skoro mogli mieć to już za sobą.

- Czekaj! - krzyknął na co młodszy odwrócił się do niego z niezrozumieniem nie było to takie łatwe jak się wydaje, najpierw musieli go jakoś znaleźć.

- No co? - stanął w przejściu krzyżując ręce na klatce piersiowej. Jak zwykle musiał na niego czekać. Już miał go pośpieszyć, ale w tym momencie starszy zadał pytanie, które zajęło jego myśli na dłuższą chwilę.

- Wiemy w ogóle gdzie go szukać? - zapytał i zobaczył zamyśloną twarz Alberta. Przecież nie mieli pojęcia gdzie Zakshot ma bazę, od momentu dołączenia do Svena nie byli tym w najmniejszym stopniu zainteresowani.

- Pewnie będzie w swojej bazie. - stwierdził Albert na co Nicollo westchnął zrezygnowany i uderzył się z otwartej dłoni w głowę. Tyle to on też wiedział, nie było to coś nowego, że szef organizacji siedzi w bazie.

- Nie wiemy gdzie jest jego baza. - uświadomił go i zaraz po tym zobaczył skupienie na twarzy młodszego. Ewidentnie próbował na szybko coś wymyślić, ale nie wychodziło mu to za dobrze.

- Ale wiemy gdzie mieszka, więc możemy tam pójść. - odparł dumny ze swojego nowego pomysłu. Zawsze miał świetne pomysły i tym razem starszy musiał się z nim zgodzić.

- To też nie głupie. - powiedział wstając z krzesła. Dopił swoją herbatę, położył pusty kubek na stole i poszedł za Albertem w stronę wyjścia. Ubrali buty i wyszli na zewnątrz od razu idąc w stronę parkingu, aby ukraść jakiś samochód. Nie mieli pewności czy go tam zastaną, ale warto było spróbować, jak nie tym, to innym razem.

Wychylili się i spojrzeli w stronę parkingu. Akurat pewien mężczyzna zaparkował tam swój samochód i wyszedł z niego kierując się do mieszkania. Obok stały również inne samochody, ale ten wyglądał na drogi i przede wszystkim szybki. Mężczyzna, który nim przyjechał musiał być jakimś biznesmenem, lub policjantem, ponieważ policja zarabiał w tym mieście najwięcej. Spojrzeli po sobie wiedząc już co będzie ich celem i zaczekali, aż mężczyzna zniknie za drzwiami wysokiego apartamentowca. Gdy tak się stało naciągnęli na twarze swoje maski, aby kamery nie uchwyciły ich twarzy. Podbiegł do auta i Nicollo zaczął wytrychować zamek, a Albert stał na czatach i pilnował, aby żaden obywatel nie próbował im czasem przeszkodzić. Zadowolony spojrzał na kamerę budynku, która była skierowana idealnie na nich i pomachał do niej szeroko się uśmiechając. Gdy otworzyli samochód Carbonara wsiadł na miejsce kierowcy i zaczął włączać silnik, a Speedo usiadł na miejscu pasażera. Zamknął za sobą drzwi od samochodu i patrzył na poczynania swojego przyjaciela. Po chwili uruchomili silnik i niezauważenia odjechali z parkingu. Carbonara mając już sprawną rękę powracał powoli do prowadzenia samochodów z czego był zadowolony. Praktycznie cały miesiąc przeleżał w łóżku i nigdzie nie wychodził, aby szybciej wrócić do zdrowia. Teraz gdy mógł już bezproblemowo jeździć samochodem cieszył się jak małe dziecko.

Samochód który ukradli faktycznie był szybki i dobrze skrętny, więc dojechanie do apartamentu Erwina nie zajęło im dużo czasu. Driftem wjechali w zakręt na jednym ze skrzyżowań i podjechali pod apartament Knucklesa. Zaparkowali przy wejściu i weszli do środka. Windą dojechali na odpowiednie piętro i gdy znaleźli się już przy drzwiach z numerem 22 zapukali. Nie myśleli przed tym co powiedzą mu jak zastaną go w domu, najwyżej będą improwizować. Nie byli też przygotowani na ewentualność, że Erwin będzie chciał się na nich zemścić i ich zabić. Znali go dobrze i nie brali takiego scenariusza pod uwagę, ponieważ nie był on skłonny do zranienia rodziny, którą byli. Chyba. Szli tam absolutnie bez żadnego planu i scenariusza, ponieważ nawet po tylu latach nie byli w stanie przewidzieć jego następnego ruchu.

Zdrada - Erwin KnucklesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz