5. KAIN SIĘ PALI

306 7 0
                                    

–Jakie to jest dobre!– krzyknął Caspi biorąc kolejny gryz szaszłyka.– Az, błagam, przyjeżdżajmy tu codziennie! Proszę...

Uśmiechnęłam się pod nosem czekając na reakcję jego brata, jednak on zupełnie zignorował słowa brata i jadł dalej. Roztrzepałam więc dłonią włosy młodego, tym samym odwracając jego uwagę i nałożyłam mu kolejny szaszłyk na talerzyk.

–Z pewnością będziesz mógł tu często przyjeżdżać. Aki pewnie na razie będzie tu codziennie, więc możesz spróbować przekonać swojego jakże ukochanego braciszka, by pozwolił ci jeździć z nim. On też może tu w końcu przyjeżdżać. Wiesz, znam dobry patent– dodałam półszeptem.

–Jaki?– spytał chłopiec równie cichym tonem, więc zasłoniłam usta dłonią, by nikt nie widział ich ruchu.

–Jak podejdziesz do niego i obejmiesz od tyłu, po czym słodko poprosisz, to myślę, że może się zgodzić.

Szatyn spojrzał na mnie uradowany, więc skinęłam głową ledwo widocznie w stronę Aza pokazując mu tym samym, by spróbował. Casper wstał, przytulił mnie i ruszył na drugi koniec stołu do bruneta, który jedynie uważnie obserwował, co robi młodszy chłopak.

Ten okrążył jego krzesło, po czym stojąc za nim objął jego ramiona i spojrzał na brata. Azrel odwrócił delikatnie głowę, by lepiej widzieć chłopca i czekał, aż ten zacznie mówić.

–Az? Możemy tu często przyjeżdżać? Lubię ich i oni mnie chyba też. A jak będziesz milszy, to ciebie też polubią. A poza tym, Aki też będzie tu przyjeżdżał. Proszę– powiedział przeciągając ostatnie słowo i spojrzał na niego najbardziej niewinnym spojrzeniem, jakie kiedykolwiek widziałam.

Twarz Aza pozostawała jednak obojętna, chociaż nie mogłam przeoczyć przelatującego przez nią cienia nieskończonej miłości do brata. Patrzył na niego, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią, jednak młody nie należał do cierpliwych i potrafiących czytać z wyrazu twarzy osób, bo puścił go i stanął wyprostowany jak struna obok.

–Azrelu, czy pozwolisz, bym odwiedzał to miejsce w krótkich odstępach czasowych, gdyż persony tutaj są doprawdy zacne i niesamowicie towarzyskie. Jeśli okażesz chociaż trochę więcej takowych cech i zaangażowania, to oni również utwierdzą się w przekonaniu, że należysz do ludzi, z którymi da się kooperować. Jeśli jednak masz w planach pozostanie pasywno agresywnym, wtedy nie łudziłbym się nie pozyskanie ich sympatii.

Byłam szczerze pod wrażeniem, w jaki sposób potrafił się wysławiać ten dzieciak. Ja w jego wieku mówiłam znacznie prostszym językiem. Nawet, pomimo wpływu rodziców. Resztę również musiało zaskoczyć zachowanie młodego, bo nastała cisza i unieśli brwi. Łącznie z jego bratem, który teraz gapił się na niego osłupiały.

–Déjame venir aquí, y no me mires como un idiota. – Zdenerwował się Caspi gdy nie dostał odpowiedzi, a ostatnie słowo niemal wypluł i już miał odejść, gdy brunet złapał go za nadgarstek.– Co chcesz?– rzucił patrząc na brata jakby zabrał mu ulubioną zabawkę lub zabił przyjaciela.

–Po pierwsze nie co chcesz i nie takim tonem, bo zaraz zmienię zdanie. Po drugie tak, możesz tu przyjeżdżać, jeśli będziesz grzeczny i nie będziesz nikomu przeszkadzał, jasne?– powiedział stanowczo patrząc na chłopca, który szczęśliwy pokiwał głową i przytulił się do brata.

Wyglądało to tak słodko, że myślałam, że zaraz dostanę cukrzycy. W końcu chłopiec wrócił na miejsce i mnie też ponownie przytulił dziękując mi za pomoc. Uśmiechnęłam się do niego ciepło, po czym spojrzałam na stół. Talerze z jedzeniem na środku prawie opustoszały, jednak talerz Landryny wciąż pozostawał nietknięty.

Last Race #1 [ ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz