Rozdział IV

255 21 39
                                    




Stałam przed brudnym lustrem i dokładnie oglądałam swoje nagie ciało. Ciało, które pokrywały blizny i zadrapania. Nie do końca wiedziałam skąd one się wzięły. Spojrzałam na tatuaż, który znajdował się pod moją lewą piersią. Memento mori, przeczytałam w głowie, a moje myśli odbiegały do odległych czasów. Czasów zza mgłą, gdzie jedynie głosy nieznanych mi osób mogły mi pomóc. Sylwetki były szare i rozmazane, jakby same cienie podążały za mną przez cały czas. Każda, pojedyncza jednostka była jak zza mgłą. Pusta i bez twarzy. Zamknęłam oczy, aby bardziej skupić się na tym co działo się w mojej głowię. Tylko jedna z rozmazanych osób utkwiła mi w pamięci. Fioletowy cień, który podążał za mną przy każdym moim kroku.

- Umyłaś się już? – Noah wyrwał mnie z przemyśleń, a tym samym zgubiłam trop fioletowej osoby. Zakryłam swoje nagie ciało i pokręciłam głową, na co ten jedynie się zbliżył. – Mówiłem ci, że masz na to piętnaście minut – Założył moje wilgotne włosy za ucho, a jego dotyk przyprawiał mnie o ciarki.

- Straciłam rachubę czasu, przepraszam Noah – Spuściłam wzrok kiedy odsuwał moje dłonie od intymnych części mojego ciała. Bałam się z nim walczyć, przecież chciał dla mnie dobrze. – Czy mogłabym coś w końcu zjeść?

- Nie – Roześmiał się, badając dłońmi moje ciało. – Musisz być idealna kiedy cię wprowadzę, rozumiesz? – Pokiwałam tylko głową, kiedy mój żołądek zaciskał się coraz bardziej. – I zakryj te blizny. Nie wyglądasz z nimi dobrze

- Nawet nie wiem skąd je mam

- Już ci mówiłem, że przez wypadek – Przysunął mnie bliżej siebie, czułam jak jego dłoń znajduję się tak blisko mnie. – Musisz mi się odwdzięczyć za to co dla ciebie robię – Cofnęłam się kilka kroków po jego słowach. – Stawiasz mi opór? – Zmarszczył brwi kiedy postanowiłam się mu postawić.

- Tak, bo nie czuję się na siłach, aby pieprzyć się z tobą – Poczułam dumę, a jednocześnie strach kiedy Noah zaciskał zęby ze złości. Po chwili jednak przyciągnął mnie agresywnie do siebie, a moje serce kołatało jak nigdy.

- Nie toleruję sprzeciwów – Posadził mnie gwałtownie na umywalce, aby po chwili rozchylić moje nogi. – Nie będzie bolało

Rozpiął pasek w spodniach, rzucając go gdzieś za sobą. Zamknęłam oczy, aby nie patrzeć na to jak skończyłam. Miałam ochotę płakać i krzyczeć kiedy czułam jego oddech przy swoim uchu. Z Bezsilności zaczęłam szlochać kiedy czułam go tak blisko siebie. Próbowałam go od siebie odepchnąć, ale byłam zbyt słaba. Odpuściłam kiedy poczułam okropny ból, a z moich oczu wylewały się łzy. Zacisnęłam zęby, starając się powstrzymać płaczy kiedy Noah wchodził we mnie z zdwojoną siłą. Jego ruchy były agresywne i bolesne. Z każdą kolejną sekundą miałam ochotę wymiotować, ale stać mnie było jedynie na płacz i krzyki. Jego dłoń zacisnęła się na moich ustach przez co nie byłam w stanie wydać już z siebie z dźwięku. Patrzył mi z uśmiech prosto w oczy kiedy ja nie byłam w stanie złapać tchu przez okropny ból. Jego pot kapał na moje ciało. Brudne ciało, które nie miało już żadnej wartości. Nie mogłam powstrzymać łez kiedy wchodził we mnie coraz mocniej i szybciej. Czułam jakbym miała zaraz stracić przytomność z bólu jaki mi towarzyszył. Niemal od razu kiedy skończył opadłam na zimną i brudną podłogę. Byłam w stanie dalej płakać, a Noah ciągle na mnie patrzył, wyraźnie zadowolony z tego co udało mu się zrobić. Leżałam brudna i naga, a ból nie dawał mi spokoju. Dalej płakałam i nie byłam w stanie przestać.

- Umyj się w końcu – Rzucił we mnie kostką mydła, a na jego twarzy dalej malował się ten cholerny uśmiech. – Klienci nie będą cię chcieli brudnej, kotku

Wtedy sobie uświadomiłam jak skończyłam. Skończyłam jak najgorsza dziwka, która nie pamiętam nic przed wypadkiem. O niczym teraz nie marzyłam jak o tym, aby znaleźć ten fioletowy cień, który był jak mój anioł stróż.

I always stay | William Afton x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz