Rozdział XI

92 13 6
                                    


Nie byłam w stanie zasnąć, przez doskwierający mi ból brzucha i głowy. Kręciłam się z boku na bok, a na elektrycznym zegarze wyświetlała się godzina trzecia w nocy. Podniosłam się do pozycji siedzącej, a słysząc kroki, dobiegające z korytarza, od razu opadłam z powrotem na łóżko. Udając, że śpię, przymknęłam oczy, a drzwi do mojej sypialni otworzyły się. Poczułam ostry zapach perfum Williama, które uderzyły we mnie.

- Nie musisz udawać, że śpisz - Po jego słowach uniosłam się, a sam William ciężko opadł na fotel. W tej ciemności nawet nie byłam w stanie dostrzec jego twarzy, przez co zdawał się jeszcze bardziej przerażający niż już jest.

- Dopiero wróciłeś? Jest późno - On jedynie skinął głową na moje pytanie. - Gdzie byłeś? Zostawiłeś mi Michaela, abym była dla niego niańką? Żałosna strategia - Opadłam ponownie na łóżko, a William jedynie zachichotał pod nosem. Uniosłam na niego wzrok, a jego osoba zaczęła mnie już irytować. Mimo tego wcale nie chciałam, aby wychodził. Chciałam, aby tutaj został razem ze mną.

- Kiedyś już tak mówiłaś - Wciąż na mnie patrzył. Unoszący się smród papierosa, drażnił mnie niemiłosiernie, a William nawet nie drgnął kiedy skrzyżowałam nasze spojrzenia. Teraz, gdy nie widziałam jego oczu, nie przyprawiał mnie o takie ciarki. - Nie jesteś niańką dla Mike'a. Jak było w Mcdonald's?

- Skąd wiesz, że byliśmy akurat tam? - Zmarszczyłam brwi. - Śledzisz mnie?

- O co ty mnie posądzasz? - Zbliżył się do mnie, a ja czułam jakby serce mi stanęło w gardle. - Nie chcę cię kontrolować

- To skąd wiedziałeś, że akurat tam poszliśmy? - Wyszeptałam.

- Zawsze tam chodziliście razem - Stwierdził, a ja odwróciłam wzrok.

- Pamiętam - Kątem oka byłam w stanie zauważyć szok na jego twarzy. - Miałeś rację

- Z?

- Z tym, że jest dla mnie jak syn - Uśmiech wkradł się na moją twarz, kiedy przed oczami miałam wszystkie wspomnienia z Michaelem. - Nigdy nie byłeś dla niego dobrym ojcem

- Nie byłem - Przyznał mi rację, a ja byłam w szoku, że bez wahania się ze mną zgodził. - Myślisz... - Przerwał na moment, a jego wzrok podążał za każdym, choć najmniejszym, moim ruchem. - Myślisz, że wciąż mnie kocha?

- Myślę, że nigdy nie przestał - Opadłam na łóżko, ale wciąż czułam jego wzrok na sobie. - Powiesz mi teraz, czy to u ciebie normalne, że wracasz tak późno?

- To zależy - Wzruszył ramionami.

- Od czego?

- Od ciebie - Wstał na równe nogi, a ja śledziłam go wciąż wzrokiem. - O wiele częściej zajmowałem się tobą

- W jakim sensie?

- Mam ci szczegółowo opisać każdy nasz seks? Czy wystarczy, że to przedstawię w praktyce? - Roześmiał się, a moje policzki stały się czerwone. Przez chwilę jednak milczałam kiedy stał nade mną z uśmiechem na twarzy. Może właśnie o to chodzi? Drobne rzeczy czasem pomagają, pomyślałam wciąż nie odrywając od niego wzroku.

- Przedstaw - Stwierdziłam i aż sama się zdziwiłam jak bardzo stanowcza w tym byłam. W tym samym momencie jednak czułam jak dreszcze przechodzą przez moje ciało kiedy nachylił się do mnie, a swoją dłoń ułożył na moim policzku. W głębi duszy czułam, że może to pomóc w odzyskaniu całkowicie pamięci.

- Jesteś tego pewna? - Zacisnął dłoń na mojej talii, a mój oddech przyspieszał z sekundy na sekundę. Skinęłam głową, a William natychmiastowo mnie puścił, na co uniosłam brwi. - Nie jestem w stanie się z tobą kochać, przykro mi

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 01 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I always stay | William Afton x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz