Rozdział VII

195 21 37
                                    

Perspektywa Williama

Stałem pod kancelarią mojej siostry, trzymając kurczowo dłoń Michaela. Uśmiechnąłem się nieco, czując jak rozpiera mnie duma. Udało się. Dotarłem do celu. Spojrzałem na Michaela, który nie był zbytnio zadowolony, sądząc po grymasie na jego twarzy.

- Hej młody - Kucnąłem przy nim, odgarniając pojedyncze kosmyki z jego czoła. - Udało nam się, nie cieszysz się?

- Nie podoba mi się Anglia - Mruknął pod nosem. - Jest taka szara i nie znam tu nikogo. W Ameryce było lepiej

- Wszystko jest lepsze w Ameryce - Zmusiłem się do uśmiechu, zasuwając mu kurtkę pod samą szyję. - Ale tu też będzie fajnie. Pójdziesz do szkoły, poznasz nowych znajomych i może jakąś dziewczynę - W odpowiedzi usłyszałem tylko ciszę, co miało pewnie oznaczać skończony temat. - A jak się czujesz?

- Chyba lepiej - Wzruszył ramionami, a ja przyłożyłem dłoń do jego czoła. Była nieco zimniejsza, ale wciąż ciepła, czyli temperatura spadła. - Czemu wybiegliśmy tak szybko z tego motelu?

- Chciałem tu być jak najszybciej - Skłamałem. Nie powiem mu, że musiałem się pieprzyć z tą dziewczyną aby stać mnie było na leki dla niego. Zmusiłem się do lekkiego uśmiechu. O niczym teraz nie marzyłem, jak o ciepłej kąpieli aby zmyć z siebie ten ohydny dotyk.

- Will? - Odwróciłem głowę w stronę mojej siostry, która od razu rzuciła się na moją szyję. Chyba nie byłem przyzwyczajony do jej dotyku. W końcu tak cholernie długo nie mieliśmy kontaktu. - Wyglądasz fatalnie - Zawsze doceniałem w niej to, że była szczera.
Skinąłem tylko głową, aby po chwili wejść do środka ogromnej kancelarii prawniczej.
Wnętrze było prawie tak samo eleganckie jak sama Jane. Minimalizm górował w estetyce wnętrza, a ozdoby dodawały jedynie temu wszystkiemu klasy. Białe, skórzane meble idealnie dopasowały się z szarymi ścianami. Rozejrzałem się wokół, wciąż trzymając dłoń swojego syna. - Michaelem zajmie się moja gosposia - Zaczęła, a ja słyszałem tylko stukot jej szpilek o marmurową posadkę. - Zawiezie go do domu i da mu odpowiednie leki

- Ma uczulenie na penicylinę - Stwierdziłem, nawet nie patrząc na moją siostrę. - A co ze mną?
- Z tobą muszę porozmawiać - Wyminęła mnie, kierując się na górne piętro po szklanych schodach. - Czekasz na specjalne zaproszenie? - Utkwiłem wzrok w Michaelu, puszczając tym samym jego dłoń.

- Nie martw się. Za niedługo do ciebie wrócę - Posłałem mu wymuszony uśmiech, aby dodać mu odrobinę pewności siebie, ale on jedynie pokręcił głową i wyszedł z kancelarii razem z wspomnianą gosposią.
Ja natomiast skierowałem się na górne piętro, idąc tuż za swoją siostrą. Chyba nie takiego widoku się spodziewałem. Górne piętro wyglądało jak wyjęte z jakiegoś kryminału. Tablice korkowe, a na nich ogłoszenia, wycinki z gazet i zdjęcia. Rozejrzałem się wokół i parsknąłem śmiechem, co raczej nie spodobało się mojej siostrze.

- Bawisz się w detektywa? - Parsknąłem.

- Próbuje dowiedzieć się, jakie były twoje motywy aby popełnić taką zbrodnię - Podeszła do jednej z tablic.

- Nie mogłaś po prostu się mnie spytać? Byłoby na pewno łatwiej

- Nie powiedziałbyś mi prawdy - Odwróciła się w moją stronę.

- Po co chcesz wiedzieć jakie były moje motywy? - Opadłem na kanapę, wygodnie się na niej rozkładając.

- Żeby ci pomóc - Westchnęła. - Jak będę znała twoje motywy, być może sąd będzie w stanie potraktować cię łagodniej

I always stay | William Afton x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz