Rozdział 1: Moje zbawienie!

151 30 99
                                    

Stella


Byłam w szkole.

No bo jakże by inaczej?

Zerknęłam na mój zegarek, już dziesiąty raz podczas tej lekcji.

Trzynasta dwadzieścia cztery.

Aha, czyli ja tu wyczekuję na koniec zajęć, a minuty zamieniły się w godziny?

─ O nie, nie, nie. Tak nie będzie. ─ pomyślałam.

Z moich zamyśleń wyrwała mnie nauczycielka Biologii:

─ Stello ─ zaczęła łagodnie Pani Esmé. ─ Powiedz mi proszę, jakie są dominujące cechy u ludzi.

Szybko skarciłam się w myślach, za to, że nie uważałam.

─ Stella, musisz z tego jakoś wybrnąć. Dasz radę. ─ dodałam sobie otuchy w myślach.

Wstałam i zaczęłam wyliczać:

─ Cechy dominujące to na przykład: Odstające uszy, umiejętności zwijania języka w rurkę, dołki w policzkach, piegi...

─ Mhm. Bardzo dobrze, to tyle. Pięknie Ci poszło, piąteczka. ─ pochwaliła mnie Pani podchodząc do biurka, by wpisać mi ocenę.

─ Wspaniale... Jak zawsze piątka. ─ Szepnęłam do siebie, lecz siedzący koło mnie Jacob jakimś cudem usłyszał to.

Usiadłam na krześle i od razu Jake zaczął do mnie gadać.

─ Brawo, Stell. Jestem dumny. ─ przy ostatnim zdaniu uśmiechnął się do mnie drwiąco.

─ Och... Nie wytrzymam z tobą. ─ westchnęłam. ─ Ostatni raz z tobą siedzę. Mam Ciebie dosyć. Ileż można mi dokuczać? Nie masz już dość? ─ zapytałam cały czas żartobliwie i trochę głośniej niż szeptem, lecz Pani Owen była tak zajęta pytaniem uczniów z mojej klasy, że tego nie usłyszała.

Całe szczęście.

Tak szczerze, to w poniedziałek Pani zawsze przepytuje na ocenę, ponieważ uważa, że mamy czas by nauczyć się w weekend.

Ja się z tym do końca nie zgadzam, bo na przykład taka... Alice.

Ona, co trzy tygodnie jedzie do babci na weekend. Wypada jej ten trzeci tydzień. Ma się uczyć na Biologię i jednocześnie rozmawiać z babcią, która ma już swoje lata?

To jest głupi pomysł.

Jacob, chwilę myślał czy to jest cały czas na żarty czy naprawdę jestem zła.

A ja?

Ja mu zadania nie ułatwiałam.

Niech sobie pomyśli.

Przynajmniej użyje tego swojego mózgu.

Jeżeli w ogóle go ma.

Przecież nic mu się nie stanie. Wręcz przeciwnie, mu to pomoże!

Gorzej by było, gdyby Pani Owen go zapytała. A ona... Za nim nie przepada.

─ Oj, no weź, ty jesteś orłem z biologii, jesteś ulubienicą Pani. Więc daj spokój i nie złość się na mnie... Wiesz, jak ja Cię kocham... Nie chcę Ci dokuczać... To miało dobre znaczenie, bo naprawdę jestem z Ciebie dumny, Stelka. ─ zaczął tłumaczyć się Jake.

─ Odwołuje moją obietnicę, dziś nie mamy całego dnia siedzenia ze sobą. Od następnej lekcji siedzę z Alice. ─ postanowiłam.

─ Ej, wiesz, że ja żartowałem? ─ odparł bez zawahania i oparł swoją głowę o moje ramię.

Słońce w Mroku [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz