Okazało się, że wyścig miał się odbyć następnego dnia wieczorem, więc ku niezadowoleniu Caspra zabrałam Azrela na tor i dałam mu swój samochód, by poćwiczył drift. Nie wsiadałam z nim do pojazdu, tylko usiadłam na krześle z boku i obserwowałam każdy zakręt z niesamowitą wręcz uwagą. Chłopiec usiadł obok mnie na trawie i opierając brodę o dłonie także obserwował poczynania Azrela.
W końcu dostrzegłam, czemu wciąż wjeżdża w opony ustawione po bokach, więc stanęłam obok toru pokazując mu, by się zatrzymał. Za pierwszym razem mnie zignorował i zrobił kolejne kółko, jednak później się zatrzymał.
–Za późno wchodzisz w zakręt. Sekunda wcześniej i powinno być idealnie.
Niechętnie skinął głową, jednak tym razem zastosował się do mojej rady i wyszło praktycznie perfekcyjnie. Niedługo potem zrobiło się już tak ciemno, że tor był ledwo widoczny, więc wszyscy rozjechali się do domów. Wszyscy, z wyjątkiem Kaina.
–Zostanę na noc. Matka by mnie zabiła gdyby zobaczyła co sobie zrobiłem. W najłagodniejszym scenariuszu oczywiście. Wolę wrócić jutro, kiedy będzie to wyglądało już trochę lepiej.
Skinęłam głową na znak, że rozumiem i pomogłam mu wejść do środka. Stół, krzesła i grilla chłopaki już tu zanieśli, więc nie miałam nic do sprzątania.
Przyniosłam mu jakieś zapasowe ubrania, które trzymałam dla niego lub Isagiego na taką właśnie sytuację, po czym zostawiłam go na dole, by się umył. W tym akurat nie musiałam mu pomagać.
Nasza łazienka nie była jakaś wybitna, ale funkcjonalna. Prysznic, umywalka, pralka, toaleta i lustro. Więcej nie potrzebowaliśmy, bo w sumie co więcej miało by tu być. Wrzuciłam mu jeszcze do środka ręcznik, a sama poszłam na górę, by przygotować mu kanapę do spania.
Dało się ją rozłożyć, jednakże była na tyle długa, że da radę spać nawet nie wystając. Dałam mu tam większą poduszkę pod głowę i koc, bo w nocy potrafiło być chłodniej. Gdy wszystko było gotowe, poszłam do swojego pokoju po piżamę, po czym usiadłam na kanapie w oczekiwaniu, aż zwolni się łazienka.
Kilka minut później na szczęście nie usłyszałam żadnego trzasku, tylko jego głos wołający mnie, żebym zrobiła mu nowy opatrunek i pomogła wejść po schodach. Kazałam mu więc usiąść na zamkniętej klapie od klozetu i poszłam po maść, oraz bandaż.
Oparzenie nie wyglądało tak źle, jak myślałam. Klęknęłam przed nim, po czym nałożyłam mu maść na palce wciąż bojąc się, że zrobię to za mocno i będzie go bolało. Uważnie patrzyłam, jak rozprowadza maść, by nie ominął żadnego fragmentu, a on po chwili spojrzał na mnie niemo przekazując, że skończył. Westchnęłam i posmarowałam pominięte obszary urazu, bo oczywiście nie mógł zrobić tego dokładnie.
Gdy byłam pewna, że wszystko zostało odpowiednio zrobione, wzięłam bandaż i owinęłam nim jego nogę. Ostrożnie pomogłam mu wstać, po czym wzięłam go pod ramię i pomogłam wejść po schodach, a następnie położyć się na kanapie.
W mojej głowie wciąż szalały myśli na temat wyścigu. A co jeśli przegra? To go zabije. Chociaż nie, bo wtedy Caspi nie będzie miał brata, a ja pójdę siedzieć. W takim razie znajdę inny sposób na zemstę. A może i nie. Byłabym w stanie odpuścić mu tylko, jeśli odzyskałby moje auto.
Ale to tylko, jeśli przegra. Przeżyłabym nawet randkę z jakimś typem, ale samochodu nie oddam, nie ma mowy.
Wyrzuciłam jednak te myśli, przykryłam Kaina kocem, mimo, że na razie wciąż było dość ciepło i pocałowałam go w czoło, na co kąciki jego ust powędrowały do góry. Kochałam go jak brata. Tak, jak kocham całą naszą rodzinę. Naszą ekipę. Pstryknęłam go jeszcze w to samo miejsce, którego przed chwilą dotknęły moje usta, na co tym razem się wykrzywił
CZYTASZ
Last Race #1 [ ZAKOŃCZONE]
RomanceYuki, a tak właściwie Valentine Lucero to młoda królowa driftu mieszkająca w Japonii. Wraz ze swoją ekipą, którą nazywa rodziną wygrywa praktycznie każdy wyścig. Wszystko byłoby idealnie, gdyby do Tokio nie przyleciał hiszpan, Azrel Wilcox wraz ze s...