Śniło mi się, że jestem w grupie kilkunastu ludzkich astronautów którzy wylądowali na obcej planecie. Okazuje się, że na tej planecie dominują wielkie gatunki pająków, które są bardzo inteligentne i no... próbują nas zajebać.
Przez większość czasu byłam w perspektywie kobiety, która zaczęła wymiotować pająkami. Wylądowali w jeziorze, które z ich perspektywy nie miało dna. Podczas gdy inni wydobywali statek z jeziora, młode dziewczyny tam sobie pływały i rozmawiały. Potem wielkie pająki się pojawiły i przez nie wszyscy musieli się schować, ale właśnie przez to jezioro jedna z dziewczyn zaczęła wymiotować pająkami, z krwią. Ponieważ to były pająki wielkości pięści (tylko te miały cztery nogi) to wymiotowanie nimi na ziemię jakoś nie wydawało się dobrym pomysłem, więc liderzy misji zabrali ją do jeziora, gdzie zwymiotowała 7 pająków do wody.
I właśnie wtedy liderzy misji zdecydowali, żeby zwrócić się do wielkich pająków o pomoc medyczną, bo może ten pierwszy kontakt to było nieporozumienie. Na szczęście nie trzeba było dużo czekać, bo z wody wynurzyła się masa pająków, które tym razem nie zaatakowały. Nawet przyjęły ludzką postać, ponieważ mają do tego technologię.
Pająki wyjaśniły że przez wymarcie gatunku na którym pasożytowały ciężko jest utrzymać ich rasę przy życiu, więc nadejście osoby która może wykluwać jaja pająków w swoich płucach to prawdziwy cud. Zaproponowały deal, że podzielą się z nami swoimi zasobami i technologią jeśli jedna osoba dalej będzie wymiotować pająkami.
- Czy to nie jest niebezpieczne? - Zapytała dziewczyna wymiotująca pająkami co godzinę
- Nie, mamy lekarstwa które odbudują twoje płuca i złagodzą ból. - Odpowiedziała liderka-szamanka pająków
- Jak to działa?
- Będziesz wymiotowała larwami do tego jeziora, to bardzo proste.
Generalnie dziewczyna zasypywała ją pytaniami których nie pamiętam, ale nic nie stanowiło przeciwwskazań, a powiedzenie że nie chce tego robić... no cóż, przełożeni i pajęczyca mogliby ją do tego zmusić. Wolała robić to z własnej woli niż być do tego zmuszona, ale wiedziałam, że ta dziewczyna nie ma wyboru.
Więc przez resztę czasu na tej wyspie cała załoga cieszyła się z szalonych, luksusowych imprez z pająkami, a dziewczyna siedziała owszem - w wygodnym, ciepłym domku, ale jej jedyną funkcją było bycie inkubatorem dla pajęczych jaj. Musiała siedzieć w cieple, żeby dobrze się wygrzały, i co godzinę jak cykl inkubacji się kończył, szła do jeziora i wymiotowała nimi, co było bardzo bolesne i męczące. Cały czas pilnowała ją ta liderka/szamanka pająków, niby o nią dbając, ale tak naprawdę... dbając o małe pająki, które się w niej wylęgają.
- Czy one będą mnie pamiętać? - Zapytała dziewczyna
- Oczywiście. Wszystkie będą pamiętały swoją mamę. Ale nie wchodź do jeziora, bo larwy będą cię chciały zjeść.
- Jeśli będą chciały mnie zjeść, to je odpędzę
- Nie. Za to grozi kara śmierci.
- A czy im grozi kara śmierci za zjedzenie mnie?
- Oczywiście że nie.
- Więc dlaczego?
I nagle pajęczyca zmieniła ton
- Przecież to są małe dzieci, maleństwa. Skrzywdziłabyś je, bo robią coś zgodnie z instynktem, którego nie rozumieją?Potem ta dziewczyna zaczęła wariować, i specjalnie dostawała się na kamień na środku wody, oglądała pajęcze larwy, i starała się je wszystkie nazwać, żeby pamiętały, że mama je kochała. Oczywiście larwy próbowały ją zjeść, a pajęczyca musiała ją ściągać. Nikt się tym jednak nie przejmował, bo hej, dopóki jest pokój, i jest postęp, nie ważne że jedna dziewczyna wariuje, bo nie ma życia, bo jej życie to wymiotowanie pająkami.
Nie wiem czy to była wizja majaczenia, ale na końcu snu mi się wydawało, że dziewczyna znalazła jakiś sposób na przeniesienie inkubacji pająków ze swoich płuc, do płuc szamanki, i odzyskała swoje życie. Byłoby fajnie, ale wydaje mi się, że to była tylko jej halucynacja.
Nie wiem, może to wszystko to tylko jedna wielka metafora na to, jak kobiety były traktowane w historii. Ciągle w ciąży, robiąc prace których nikt nie docenia, a reszta świata się bawi i robi historię. Można zwariować.