Rozdział 19

1.7K 77 18
                                    

Natalie

KIEDYŚ

Nigdy nie wierzyłam w uczucie, którym była miłość. Byłam szesnastolatką z wieloma problemami i swoim zwyczajnym życiem. Chodziłam do szkoły, spotykałam się z przyjaciółmi, wieczorami płakałam w poduszkę i chodziłam na imprezy, na które tak naprawdę nie miałam najmniejszej ochoty. Moje przyjaciółki cieszyły się bogatym życiem romantycznym, a ja?

W całym swoim krótkim życiu ani razu nie zaznałam smaku prawdziwej miłości. Wielokrotne pocałunki z chłopakami nie dały mi uczucia spełnienia. Nie dały, ponieważ nie były od niego.

Wierzyłam w to, że oboje darzyliśmy się tym pięknym uczuciem. Mieliśmy swoje wzloty i upadki, z tym że tych drugich było znacznie więcej przez moje niedojrzałe myślenie. Wielokrotnie wściekał się o to, lecz wybaczenie przychodziło równie szybko, kiedy wspólnie lądowaliśmy w łóżku. Byłam nieufną dziewczyną, jednak on w ekspresowym tempie zyskał moje zaufanie. Zaufałam mu i oddałam się w jego objęcia. Znał każdy kawałek mojego ciała. Wiedział jak się z nim obchodzić i jak zadowolić. Chronił je i pielęgnował niczym najdroższy klejnot.

Kłótnie nie były u nas na porządku dziennym, lecz kiedy do nich dochodziło to nie kontrolował się, a ja ślepo wierzyłam, że jeszcze nadejdą lepsze dni. Darzył mnie bezgraniczną miłością i obiecywał, że nigdy mnie nie skrzywdzi. Te uczucie działało w dwie strony, a ja nie wyobrażałam sobie życia bez chłopaka o krótko ściętych włosach, który całkowicie zawładnął moim umysłem.

Moje grono przyjaciół od samego początku było ku tej relacji przeciwne. Każdy wkoło powtarzał, że wewnętrznie niszczę samą siebie pozostając w tym toksycznym kole nieszczęść. Toksycznym? Mylili się. Potwornie się mylili. Nie wiedzieli jak nasza sytuacja wygląda z zewnątrz i chcieli wyłącznie mojego nieszczęścia. A to okropnie kuło moje serce. Moi przyjaciele, oddani przyjaciele chcieli dla mnie źle.

***

Domówki Marthy mimo mojej niechęci do alkoholu oraz dużego grona osób, były dla mnie ucieczką od męczącej rzeczywistości. Wiedziałam, że nigdy się z nią nie rozstanę, jednak czasami mogłam porzucić ją na bok. Chociaż na tę jedną chwilę.

Dziś naprawdę potrzebowałam odpoczynku. Życie ostatnio dawało mi w kość, a ja nie wiedziałam jak to naprawić. Aby w końcu było lepiej. Niestety kłębek moich myśli nie chciał mnie opuścić, a ja nie bawiłam się najlepiej. Dzisiejszego wieczora grzanie kanapy bądź mokrego leżaka było dla mnie atrakcyjnym zajęciem.

- Co tam? - zapytał nieznany mi chłopak dosiadając się do mnie.

- Tak sobie. - wzruszyłam obojętnie ramionami.

- Źle się bawisz, nie? - rozsiadł się na leżaku wygodnie opierając swoje umięśnione ramiona.

- To nie mój dzień, a raczej tydzień. - wyznałam upijając łyk drinka, który przygotował mi Nicholas.

- Czaje. - potaknął głową patrząc w moje oczy. - Może wyrwiemy się stąd? Ja też nie bawię się najlepiej.

- Wybacz, ale mam chłopaka. - odpowiedziałam otulając się ramionami.

- Bez przesady, zwykła rozmowa nikogo chyba nie zbawiła. - wstał wyciągając dłoń w moją stronę.

Nie byłam do końca pewna czy będzie to odpowiednie. Carter należał do grona porywczych osób, a ja nie chciałam robić sobie więcej problemów niż posiadam. I tak był już wściekły o tą imprezę. Jednak skoro go tutaj nie ma to może faktycznie powinnam wyrwać się z dużego grona osób. Rozmowy nie są niczym złym.

Before I Loved You [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz