Rozdział 1

114 5 0
                                    

To był piękny dzień. Jeden z tych słonecznych, gdzie na niebie nie było ani jednej chmury. Było już późne popołudnie, a słońce pomimo to, dalej przyjemnie prażyło. Było wysoko na niebie i nic nie wskazywało tego, że w ciągu najbliższych godzin schowa się za horyzontem. 

To był piękny dzień...

Wracałam właśnie do domu z uczelni. Odebrałam ostatnie papiery, potwierdzające mój tytuł magistra ekonomii na uniwersytecie Warszawskim. To były cholernie ciężkie lata, a nauka mnie pochłonęła. 

,,Najlepsza studentka na roku" usłyszałam przy odbieraniu dyplomu. Wraz z nim odebrałam kilka certyfikatów znajomości języków. Uczyłam się, bo co innego miałam robić? Do wyboru miałam to lub pogrążenie się w otchłani.  To,75e dawało mi chociaż nadzieję, na lepszą przyszłość.

Zbliżałam się nieubłaganie szybko do jasnego budynku, w którym mieszkałam. Wzięłam  kilka ostatnich, głębokich oddechów i przekroczyłam bramę prowadzącą do budynku, który tak przyjaźnie i ciepło wyglądający z zewnątrz, nie przypominał w żadnym stopniu tego co odgrywało się w jego ścianach. Kolejną i ostatnią barierą oddzielającą mnie od otchłani, były duże i masywne, brązowe drzwi wejściowe. Przymknęłam powieki wzięłam ostatni głęboki wdech, za nim moja dłoń nacisnęła na klamkę, powodując otwarcie wrot. 

Zdjęłam buty, a następnie przechodząc przez ogromny salon, weszłam na poddasze gdzie mieścił się mój pokój. Właściwie to nie mój. Pokój nie należał do mnie, podobnie jak reszta rzeczy w tym budynku. One były mi tylko udostępnione. 

Odłożyłam małą torbę, którą miałam przewieszoną przez ramię, na stare małe biurko, które stało w rogu pokoju. Oprócz niego w pomieszczeniu, było jeszcze stare łóżko, w którego stelażu brakowało kilku desek oraz stary materac. Podłogą był beton. Ściany pożółkły już kilka lat temu. Przymknęłam powieki i szybko przebrałam moje ubrania na co dzień, na te ,,po domowe". Tak naprawdę niewiele się od siebie różniły. Szary, poplamiony i dziurowy dres, zastąpiły poprzecierane spodnie jeansowe. Związałam moje długie, kasztanowe włosy w koka, a następnie wyszłam z pokoju, aby zabrać się za obowiązki.

-Ugotować obiad i posprzątać dom. To w pierwszej kolejności- mruknęłam cicho do siebie- Później pranie i kolacja. 

Dopiero teraz rozejrzałam się po salonie i miałam ochotę się rozpłakać jak tylko zobaczyłam ten cały bałagan. Wszędzie leżały puszki i butelki po piwie i innych alkoholach. Wypalone papierosy, brudne chusteczki i pełno innych rzeczy. Wzięłam się za sprzątanie, bo wiedziałam, że za brak porządku kara będzie większa. 

Spojrzałam na zegar wiszący na jednej ze ścian. zostało mi 30 minut, do powrotu ojca. Szybko wyniosłam śmieci, a później zabrałam się, za przygotowywanie obiadu. Otworzyłam lodówkę, a  łzy pojawiły się w moich oczach. Nie było w niej praktycznie nic. Tylko jajka, mleko i resztki warzyw. Zamknęłam oczy. Nie miałam czasu, żeby iść do sklepu i nie miałam pieniędzy, żeby cokolwiek kupić. Omlet. Mogę zrobić omlet. Muszę się pospieszyć...

Nałożyłam gotowy omlet na talerz, w tym samym momencie, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wyprostowałam się niczym struna. Wzrok skierowałam w dół i tam pozostał. Przełknęłam gulę w gardle, gdy ujrzałam obłocone buty, na świeżo umytej podłodze. 

-Dzień dobry, ojcze- powiedziałam cicho, ale tak aby na pewno usłyszał. Ojciec nauczył mnie szacunku i mojego miejsca. 

-Podaj mi obiad i do pokoju. Wieczorem przyjdą goście- zapowiedział, a ja przymknęłam oczy. Mężczyzna usiadł przy stole w jadalni, a ja zaniosłam mu jedzenie. To był moment- Co to kurwa jest?!- wydarł się i rzucił talerzem. Naczynie rozbiło się na podłodze na małe kawałeczki- Do niczego się nie nadajesz! Jak twoja matka!- krzyknął i uderzył mnie w twarz. 

Siła uderzenia sprawiła, że upadłam na kolana. Wylądowałam na szkle, które wbiło się w moje nogi. Nie byłam w stanie się podnieść przez długi czas, w którym ojciec uderzył mnie kilka kolejnych razy, co spowodowało, że całym ciałem leżałam na podłodze. Czułam jak fragmenty szkła, coraz mocniej wbijały się we mnie i tworzyły nowe rany. Ojciec kopnął mnie w żebra kilka razy, po czym warknął coś pod nosem i wyszedł z domu. 

Leżałam jeszcze kilka minut bez ruchu, a później niepewnie zaczęłam się podnosić. Każdy ruch powodował ogromny ból, ale musiałam posprzątać. Zajęło mi to tylko chwilę, a później pozbyłam się szkła z moich ran. Było ich sporo, ale to nie był pierwszy raz. Poradziłam sobie z tym. Później wstawiłam pranie. Nie miałam z czego ugotować kolacji, ale nie zapowiadało się na to, żeby ojciec wrócił do domu na noc.  Westchnęłam i zgarniając z pokoju piżamę, poszłam do łazienki.

Rozebrałam się i weszłam od prysznic. Ustawiłam lodowatą wodę, bo tylko w takiej mogę się kąpać. Cała drżałam, gdy po kilku minutach wyszłam z pod strumienia wody i zaczęłam się ubierać. Mimowolnie spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.  Unikałam patrzenia w nie. Nie lubiłam swojego wyglądu. Brązowe włosy do złudzenia przypominały jego. Z twarzy również bardziej przypominałam jego niż mamę. Po niej miałam tylko czekoladowe oczy. Jedyną rzecz, którą lubiłam w swoim wyglądzie. Pomimo, że niewiele jadłam, to natura obdarzyła mnie hojnie.  Po dzisiejszym dniu moja twarz jest opuchnięta i zdobią je nowe siniaki. Nie była to dla mnie nowość, jednak nigdy nie mogłam się przyzwyczaić do tego widoku.

Spuściłam wzrok, gdy łzy zaczęły zbierać się w moich oczach. Szybkim krokiem wyszłam z łazienki i poszłam w stronę pokoju. Położyłam się na materacu i nawet nie wiem kiedy, usnęłam.

Nagle obudził mnie dziwny dźwięk. Otworzyłam oczy w drzwiach zobaczyłam ojca. W pokoju paliła się żarówka, która była podwieszona na suficie. Ojciec opierał się o framugę i mi się przyglądał. Gdy zobaczył, że już nie śpię, uśmiechnął się.

-Dzisiaj doszedłem do wniosku, że skoro nie potrafisz wykonywać dobrze swoich obowiązków to powinienem znaleźć ci inne zajęcie. Jesteś darmozjadem, a ja muszę cię utrzymywać. To się właśnie skończyło. Od teraz będziesz robiła to do czego się nadajesz.- Powiedział, a po chwili za jego plecami dojrzałam trzech mężczyzn.- Jest wasza. Róbcie z nią co chcecie, byle byście nie zeszpecili jej buźki, bo jest całkiem ładna.

Po jego słowach, jak na komendę mężczyźni weszli do pokoju. Kilka chwil zajęło mi pojęcie tego co się dzieję. Poderwałam się z łóżka i na drżących nogach zaczęłam się cofać. Spojrzałam błagalnie na ojca mając nadzieję, że może zmieni zdanie.

-Ojcze, proszę- powiedziałam błagalnie, ale moje słowa nie zrobiły na nim wrażenia.- Niech oni mi nic nie robią.

Łzy zaczęły spływać mi po policzkach, gdy nieznajomi w kilku krokach znaleźli się przy mnie, a ojciec wyszedł z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.

Tej nocy zostałam zgwałcona przez trzech potworów. Nie reagowali na moje błagania i łzy. Wręcz upajali się moim cierpieniem i bólem, który mi zadawali. Gdy skończyli wyszli. Tak, jakby to wszystko nigdy nie miało miejsca. Przez długie minuty leżałam na podłodze w pozycji, której mnie zostawili. Nie miałam siły się ruszyć. Palący ból rozprzestrzenił się po moim ciele, a ja po prostu leżałam. Łzy wypływały z moich powiek tylko na początku. Potem przestały. Spróbowałam się podnieść i doczołgać do łóżka, ale nie miałam na to siły. Zasnęłam z wycieńczenia, brudna i jeszcze bardziej zniszczona niż kiedykolwiek wcześniej.


Il mio infernoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz