Rozdział 10

139 10 3
                                    

-Opuść broń, Marcello- powiedział Antonio, a ja dalej sparaliżowana nawet nie drgnęłam. Mężczyzna, który do mnie celował, opuścił broń i kiwnął delikatnie do niego głową, po czym odszedł. Antonio podszedł do mnie, a ja opuściłam głowę i lekko się zgarbiłam. Teraz na pewno spotka mnie kara...- Wejdź do pokoju, za moment do ciebie przyjdę i liczę, że tym razem wyznasz mi prawdę i odpowiesz na moje pytania. 

Czym prędzej wykonałam polecenie mężczyzny i weszłam do pokoju, przechodząc po kilku odłamkach szkła. Już teraz czułam, że moje stopy są poranione, a część potłuczonego talerza, może być w ranach. Mimo to, stanęłam na środku pomieszczenia i zastanawiałam się co zrobić. Intuicja, kazała mi przyjąć wyćwiczoną pozycję, uklęknąć i czekać na konsekwencje, tak jak zawsze musiałam to zrobić przy ojcu. 

Druga część mnie kazała mi natomiast stać i czekać w takiej pozycji, a dopiero później przyjąć pozycję, jaką rozkaże mężczyzna. Być może, Antonio od razu przejdzie do wykonania kary, a wtedy będę musiała się położyć lub pochylić. Chyba, że mężczyzna wybierze inną karę... Bałam się myśleć o konsekwencjach, które mnie spotkają, ale jedno wiedziałam. Było warto. Dziewczynka zjadła w miarę wartościowy posiłek i położy się spać, o ile już nie śpi. Jutro na śniadanie też powinna dostać coś ,,nowego" bo dzisiejszy posiłek zniknął. 

-Usiądź Lariso- usłyszałam rozkaz, na który wzdrygnęłam się, bo nie usłyszałam momentu, w którym mężczyzna wszedł do pomieszczenia. Pomimo chwilowego opóźnienia, wykonałam rozkaz i usiadłam na skraju łóżka, a mężczyzna zajął miejsce obok mnie.  Pochyliłam mocno głowę i przygryzłam wargę, aby nie wydać z siebie dźwięku- Czy wytłumaczysz mi, co się dzisiaj zadziało? 

-Ja... 

-Lariso, moja cierpliwość ma swoje granice. Cały dzień kłamiesz. Zastanawiam się tylko jaki jest tego powód.

 -Ja...- nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie chciałam się całkiem narażać mężczyźnie, a jednocześnie wiedziałam, że nie mogłam mu powiedzieć prawdy.

-Dobrze, zrobimy inaczej. Zacznijmy od początku. Dlaczego wylałaś sok?- mężczyzna przypatrywał mi się uważnie, chcąc pewnie wyłapać wszystkie kłamstwa.

-To był wypadek...

-Co robiłaś pod moim gabinetem?

-Ja... przechodziłam tylko obok. Nie znam dokładnie tego domu i chciałam zobaczyć gdzie co jest i jak wygląda... To był przypadek...

-Czego byłem świadkiem przed chwilą? Po co był ci ten talerz? Nie najadłaś się w czasie kolacji?

-Ja.... Tak, przepraszam, to był dla mnie stresujący dzień i z nerwów praktycznie nic nie zjadłam...

-Lariso, może i bym ci uwierzył, ale za dużo się dzisiaj wydarzyło przypadków. Jeżeli jeszcze raz będą cię spotykać takie ,,przypadki'' nie będziemy rozmawiać tak jak dzisiaj. Nie będzie to tak miła rozmowa. Zrozumiałaś?- spytał, a gdy przytaknęłam mężczyzna zamyślił się na moment- Jutro idziemy na kolację do restauracji. Mam nadzieję, że nie przyniesiesz mi wstydu. Po kolacji wrócimy tutaj, a później zostaniesz z Lillianą przez dwa tygodnie, tutaj w domu. Natasza będzie jej pilnować, więc nie musisz się nią przejmować. 

-Aaa...- zaczęłam, ale szybko przerwałam. Nie powinnam odzywać się nie pytana. 

-O co chodzi, Lariso?- mężczyzna skupił na mnie uwagę i przypatrywał mi się z zainteresowaniem. 

-Czy będę mogła wychodzić z domu?- spytałam cichutko. 

-Zależy co masz na myśli. Nie pójdziesz na żadne imprezy, do klubów, ani innych takich. Możesz wyjść na spacer, albo na zakupy, ale zawsze ma ci towarzyszyć ochrona. Jutro dam ci kartę, podpiętą do mojego konta, więc będziesz mogła przeznaczyć te pieniądze na co chcesz. Będę monitorował twoje wydatki i jeżeli stwierdzę, że jest w nich coś podejrzanego, odbędziemy rozmowę, która nie będzie miła. 

Il mio infernoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz