Rozdział 9

95 8 1
                                    


Nie minęło więcej niż dziesięć minut, gdy usłyszałam ciężkie kroki na korytarzu. Stałam pod ścianą, wyprostowana. Miałam opuszczone ręce i skrobałam tylko paznokciami wskazujących palców, skórki kciuków. Wzrok skierowałam na swoje stopy i w takiej pozycji zastał mnie Antonio, gdy tylko przekroczył próg pokoju.  

Mężczyzna westchnął głośno i czułam jak jego wzrok mnie przeszywa. Antonio usiadł na skraju łóżka i nie spuszczając ze mnie wzroku, zajął wygodną pozycję. Miał rozłożone nogi, a na kolanach opierał łokcie, na których podparł podbródek. Westchnął po raz kolejny, a ja uniosłam delikatnie wzrok.

-Lariso, podejdź do mnie- powiedział, a ja od razu wykonałam polecenie. Nie chciałam odwlekać nieuniknionego. Poboli tylko przez chwilę. Przynajmniej taką miałam nadzieję- Czy mogłabyś mi wytłumaczyć, co się stało podczas śniadania?

-Ja... przepraszam, to przez przypadek...

-Może bym ci uwierzył, ale widziałem, jak ostrożnie jadłaś, aby nie wydać najmniejszego dźwięku.  Widziałem również błysk w twoich oczach, za nim wylałaś sok. Ostatni raz spytam. Co się stało? 

-To... naprawdę był wypadek...- skłamałam, po raz kolejny. Przymknęłam oczy, czekając na uderzenie, które nie miało miejsca. Mężczyzna złapał mnie za biodra i przyciągnął bliżej siebie. Stałam między jego nogami, a jego dłonie wciąż spoczywały na moich biodrach.

-Lariso, jeżeli chcesz wciąż kłamać, dobrze... Możesz nie mówić. Przy następnym posiłku, zachowaj jednak ostrożność. Teraz ja idę pracować, a ty zajmij się sobą. Gdybyś jednak zmieniła zdanie i chciała porozmawiać to będę w gabinecie. Jutro wieczorem, wychodzimy na kolację...

-Dobrze...- powiedziałam cicho i nie wiedziałam co dalej mam zrobić. 

Antonio delikatnie mnie odsunął i wstał. Westchnął, po czym puścił mnie i wyszedł z pomieszczenia. Ja zrobiłam to samo, chwilę po mężczyźnie. Weszłam do swojego pokoju i wręcz rzuciłam się na łóżko. Nieprzespana noc dawała mi się odczuć. Miałam ochotę zasnąć i się nie obudzić, jednak wiedziałam, ze to nie realne. Zwłaszcza, że obiecałam sobie zadbać o dziewczynkę. 

Więc leżałam tylko na łóżku i nasłuchiwałam. Czas zleciał mi niewiarygodnie szybko, bo nim się obejrzałam, słonce zaszło, a drzwi mojego pokoju otworzyły się. Stała w nich Natasza, która miała bojową postawę. Ta kobieta szczerze mnie przerażała.

-Rusz się kurewko. Nikt nie będzie na ciebie czekał- zaśmiała się i wyszła, a ja czym prędzej ruszyłam za nią. Okazało się, że w jadalni byłam tylko ja i dziewczynka. 

Lilliana siedziała na miejscu, które zajmowała rano. Ja również zajęłam ,,swoje'' miejsce i siedziałyśmy przez długi czas w ciszy. 

-Smacznego- powiedziała kobieta, podając nam posiłek. Zaśmiała się i odeszła.

Spojrzałam najpierw na swój talerz. Danie wyglądało identycznie jak to rano. Później przeniosłam wzrok na talerz dziewczynki i znieruchomiałam, gdy odkryłam, że to naprawdę nasze talerze z rana. Jedzenie na talerzu dziewczynki wyglądało źle i zauważyłam na nim kolor soku, który specjalnie wylałam, aby nie musiała tego jeść. 

Przymknęłam oczy, a po chwili otworzyłam je i wbiłam wzrok w dziewczynkę, która miała skwaszoną minę i płakała cicho. Chwyciła za widelec i niepewnie nabrała porcję.

-Nie rób tego...- powiedziałam od razu, gdy dziewczynka kierowała sztuciec w stronę ust. Lilliana zastygła i przyjrzała mi się uważniej- Odłóż to... Nie możesz tego zjeść... Gdzie jest twój tata?- spytałam cicho, a dziewczynka przyjrzała mi się uważniej.

Il mio infernoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz