Rozdział 11

76 11 1
                                    

Lilliana siedziała przy biurku i płakała. Na meblu stał kartonik w którym zauważyłam kilkanaście kredek i ołówków. Nie było tego dużo. W pokoju panował nienaganny porządek, a dziewczynka na dźwięk otwieranych drzwi, wyprostowała się i spuściła wzrok. 

Weszłam pomału do pokoju, a dziewczynka uniosła delikatnie wzrok, gdy cisza nas otaczająca, wydłużała się. Gdy dostrzegła mnie, podniosłą głowę i spojrzała na mnie z delikatnym przerażeniem.

-Co pani tutaj robi? Tata się zdenerwuje, lepiej żeby pani wyszła...

-To tata mnie tu przysłał- powiedziałam spokojnym i cichym głosem, a dziewczynka wpatrywała się we mnie jakbym z niej żartowała- Powiedział, żebym po ciebie przyszła i zabrała cię do jadalni. On do nas dojdzie. Dobrze?- spytałam, a dziewczynka niepewnie przytaknęła i razem wyszłyśmy z jej pokoju. 

-Nie musiała pani tego robić...- powiedziała cicho, gdy doszłyśmy do schodów.

-Nie musiałam... Ale chciałam. A ty miałaś nie mówić na mnie pani...- przypomniałam i posłałam dziewczynce delikatny uśmiech żeby wiedziała, że to jest żart. Lilliana też delikatne się uśmiechnęła, jednak jej uśmiech szybko zniknął, gdy doszłyśmy do jadalni. Antonio już tam był. Zajmował swoje miejsce i przyglądał nam się uważnie. 

-Zajmijcie swoje miejsca- powiedział, a ja jak i dziewczynka, wykonałam polecenie- Nataszo, podaj śniadanie. 

Zmarszczyłam brwi i niepewnie spojrzałam na męża. On również na mnie spojrzał i posłał mi delikatny uśmiech. Przeniosłam wzrok na dziewczynkę, która bawiła się palcami i najprawdopodobniej, gdyby mogła to by znikła.

Po chwili uśmiechnięta Natasza przyniosła talerze i podła je najpierw mężczyźnie, a później Lillianie i na końcu mnie. Posiłki na pierwszy rzut oka wyglądały podobnie. Po chwili jednak dostrzegłam, że owsianka, którą dostałam ja i dziewczynka miały inny kolor. 

Ponownie spojrzałam na mężczyznę, który jakby nic zaczął jeść. Przymknęłam oczy i nie patrząc więcej na mężczyznę, chwyciłam za łyżkę.

Najwyraźniej to miała być kara. Tylko Lilliana na nią nie zasługuje...

Gdy już miałam zbliżyć łyżkę do ust i myślałam co zrobić, aby dziewczynka nie musiała tego jeść, mężczyzna wstał od stołu. Był to na tyle gwałtowny ruch, że nie myśląc włożyłam łyżkę z papką do ust, co jak się po chwili okazało, zrobiła też Lilliana. 

Minęły może dwie sekundy, gdy poczułam smak tej papki. Była przesolona, kwaśna i ostra. Nie byłam w stanie przełknąć tego, a moje oczy wypełniły się łzami, gdy dostrzegłam, że dziewczynka jest w podobnej sytuacji.

-Cholera, wyplujcie to!- krzyknął mężczyzna, a ja ze łzami w oczach zrobiłam to podobnie jak dziewczynka. Papki ponownie wylądowały w miskach, a mężczyzna szybkim krokiem podszedł do Lilliany i wziął ją na ręce, po czym razem z dzieckiem podszedł do mnie i posadził nas na dwóch krzesłach, odsuwając je od stołu. Mężczyzna sięgnął po szklanki z naszymi napojami, ale na chwilę przystanął i im się uważniej przyjrzał. Najwyraźniej z nimi też było coś nie tak bo odłożył je i podał Lillianie swój kubek z wodą, a mnie kubek z herbatą- Dlaczego to zjadłyście?

Pytanie mężczyzny zawisło w powietrzu. Ani ja, ani Lilliana nie odpowiedziałyśmy na nie. Gdy mężczyzna chciał już coś powiedzieć, do jadalni weszła Natasza. 

-Nataszo, podejdź tutaj.

-Coś się stało?- spytała lekko się uśmiechając, jednak szybko zmieniła wyraz twarzy, gdy zorientowała się, co się dzieje. 

Il mio infernoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz