Rozdział 2

78 6 2
                                    

Następnego dnia wstałam wcześnie rano. Miałam cichą nadzieję, że noc okaże się tylko jednym z wielu koszmarów, ale tak się nie stało. Dalej leżałam na podłodze w pokoju. Niepewnie spróbowałam się podnieść i na szczęście udało mi się to, z wielkim bólem. Wzięłam czyste ubrania i cicho wyszłam z pokoju, kierując się do łazienki. Weszłam pod prysznic nie oglądając się w lustrze. Próbowałam zmyć z siebie uczucie dotyku nieznajomych. Łzy wylewały się strumieniami, gdy tylko obrazy z nocy pojawiały się w mojej głowie.

Dzisiejszy prysznic zajął mi wyjątkowo dużo czasu, a lodowata woda wyjątkowo koiła. Gdy wyszłam, szybo ubrałam się, a później wyszłam z pomieszczenia i rozejrzałam się po całym domu. Okazało się, że ojciec siedzi w salonie. Nie pewnie spojrzałam na niego, a gdy chciałam pójść do siebie, przywołał mnie do siebie gestem dłoni.

-Dzisiaj również, przyjdzie do ciebie kilku moich kolegów. Spodobałaś się im.- zaśmiał się i spojrzał na mnie. Spuściłam wzrok na swoje ręce, które wydawały się bardzo interesujące.- Ogarnij się. Mają być zadowoleni z twoich usług, bo wczoraj skarżyli się, że byłaś nieokrzesana. Jeżeli sytuacja się powtórzy, przypnę ci ręce do łóżka. Teraz spierdalaj do siebie i nie zatruwaj mojego powietrza.

Wykonałam jego polecenie i szybkim krokiem poszłam do pokoju. Gdy przekroczyłam próg z moich oczu ponownie poleciały łzy. Wiedziałam, że był zdolny spełnić swoje groźby, a moje zdanie się dla niego nie liczyło. Usiadłam na materacu i moje myśli odleciały do czasów, gdy mama jeszcze żyła. Ona jedyna mnie kochała. Zawsze mnie broniła przed ojcem, a ja nawet nie byłam tego świadoma. Kiedy żyła, moje życie było prostsze. Nie winie jej, za to co się dzieje teraz. Tamten wypadek nie był jej winą.

Mam żal do Boga o to, że mi pozwolił przeżyć i skazał mnie na piekło, w którym panował mój ojciec. Przez pierwsze tygodnie po śmierci mamy, często się modliłam i prosiłam go o pomoc. On jednak nie pomógł mi ani razu. Nie widząc dalszego sensu, przestałam się modlić, a moje życie się nie zmieniło.

Ocknęłam się z moich rozmyślań w momencie, w którym drzwi od pokoju się otworzyły. Przez próg pomieszczenia, przeszło dwóch mężczyzn. Obaj byli niskiego wzrostu i mieli odstające brzuchy. Wolnym krokiem zaczęli się do mnie zbliżać, a ja wtedy ujrzałam w drzwiach ojca.

-Pamiętajcie, żeby jej za bardzo nie uszkodzić.- zaśmiał się i puszczając im oko, wyszedł z pomieszczenia.

Mój horror się powtórzył. Obaj mężczyźni traktowali mnie bardzo brutalnie, nie szczędząc przy tym obraźliwych komentarzy na mój temat oraz opowiadania sobie sprośnych pomysłów, co następnego razem mogą ze mną zrobić. Nie krzyczałam i nie szarpałam się. Jedyną czynnością, którą mogłam wykonać był cichy szloch.

Nie wiem kiedy skończyli. Gdy tylko wyszli, wtuliłam się w poduszkę i zasnęłam, budząc się co jakiś czas, przez wspomnienia ostatnich dni.

Żyłam tak przez dwa tygodnie. Codziennie byłam gwałcona przez nieznanych mi mężczyzn. Przestałam już reagować na ból, który czułam za każdym razem, gdy widziałam ojca i mężczyzn przechodzących przez próg mojego pokoju. Z każdym kolejnym razem, marzyłam o śmierci. Byłam w stanie wyczerpania fizycznego i psychicznego. Moją szalę goryczy przelał wieczór podczas, którego do mężczyzn przyłączył się mój ojciec.

Wiedziałam, że był potworem. Znęcał się nade mną, mamą, pozwalał mnie gwałcić swoim znajomym. To wszystko w jakiś sposób przetrwałam. Byłam w stanie wmówić sobie, że z jakiegoś powodu miał prawo to robić. Że to wszystko było właściwe. Że czymś musiałam zawinić, za każdym razem, gdy podnosił na mnie rękę. Że rzeczywiście nie umiałam niczego zrobić, przez co ojciec, aby zarobić wymyślił sposób na zarobek. Nie umiałam jednak przyjąć do świadomości, że osoba, która powinna mnie kochać i bronić od zła świata, była w stanie posunąć się do takiej rzeczy. Długimi godzinami płakałam pod prysznicem. Później położyłam się na łóżku i zasnęłam z wycieńczenia.

Gdy wstałam i wyszłam z łazienki, okazało się, że ojca nie było w domu. Nie wiem co miałam wtedy w głowie, ale nie żałuję. Czym prędzej poszłam do pokoju i spakowałam do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy. Później spakowałam dokumenty i wyszłam z pokoju. Nie pewnym krokiem weszłam do gabinetu ojca. Wiedziałam, że trzymał tam pieniądze. Szybko wzięłam najwięcej ile zdołałam i wyszłam z domu. Ta decyzja kosztowała, mnie bardzo dużo. Nie byłam złodziejką, ale musiałam się wyrwać z tego piekła.

Szybkim tempem zmierzałam w stronę przystanku autobusowego, a później pojechałam na lotnisko. Ludzie przyglądali mi się uważnie. Nie dziwię się im. Na mojej twarzy było wiele siniaków, podobnie jak na reszcie ciała. Gdy weszłam do budynku, gdzie mieściły się przejścia na pas startowy, podeszłam do kasy z biletami.

-Dzień dobry, poproszę bilet do...- zaczęłam nie pewnie i zacięłam się. Nie myślałam jeszcze dokąd mogłabym uciec.- Za ile będzie najbliższy lot i dokąd?

-Najbliższy jest lot do Włoch, a dokładniej Rzymu. Będzie on za godzinę. - odpowiedziała uprzejmie pani z kasy. Była to młoda kobieta, która patrzyła na mnie ze współczuciem.

-W takim razie, poproszę bilet na ten lot.

Kobieta podała mi kwotę, a ja podałam jej pieniądze. Później kobieta wskazała mi drogę na odprawę, a ja poszłam wyznaczoną przez nią drogą.

Godzinę później siedziałam już w samolocie, który startował z lotniska. Wyjrzałam przez małe okienko, a na moją twarz wpłynął pierwszy od dłuższego czasu uśmiech. Pierwszy raz od dawna miałam nadzieję na lepsze jutro. Pierwszy raz od dawna poczułam odrobinę szczęścia.

Gdybym tylko wtedy wiedziała, że szczęście nie przychodzi od tak, a mnie może spotkać jeszcze gorsze piekło niż w domu...

Do Rzymu doleciałam późnym popołudniem. Lot nie był długi, ale był moim pierwszym w życiu. Gdy wyszłam z samolotu, poczułam długo wyczekiwany przeze mnie spokój. Później wszystko zrobiłam najszybciej jak umiałam. Przeszłam przez halę, aby znaleźć się na parkingu, gdzie stały taksówki.

-Buongiorno, mi porteresti all'hotel più economico della zona?(Dzień dobry, czy zabrałby mnie pan do najtańszego hotelu w okolicy?)- powiedziałam, cicho i niepewnie po włosku

-Si, signora (tak, panienko)- odpowiedział kierowca.

Po dwudziestu minutach kierowca zaparkował pod lekko zaniedbanym hotelem. Podziękowałam mu cicho I wyszłam z pojazdu. Niepewnie weszłam do wnętrza budynku, gdzie była mała recepcja. Siedziała w niej starsza kobieta, która spojrzała na mnie sceptycznie.

-Buon pomeriggio, come posso aiutarti? (Dzień dobry, w czym ci pomóc?)- spytała, a ja podeszłam do niej.

-Dzień dobry, potrzebowałabym wynająć pokój, nie wiem na ile...- zaczęłam nieśmiało, a kobieta spojrzała na mnie surowiej- Może.. może na razie na tydzień...- powiedziałam i podałam kobiecie, sporą ilość pieniędzy.

Kobieta jeszcze raz zmierzyła mnie wzrokiem i niechętnie podała mi klucz, życząc miłego pobytu. Udałam się do pokoju, który mieścił się na pierwszym piętrze. Gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia, na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech zmieszany ze smutkiem. Pokój, który otrzymałam był tej samej wielkości, co mój stary. Różniło je jedynie umeblowanie, ponieważ tutaj wydawało się czystsze, nowsze i schludniejsze. Usiadłam na łóżku, które okazało się być bardzo wygodne. Odetchnęłam głośno, bo ulga jaką poczułam była nie do opisania. Byłam wolna. Teraz pozostało mi tylko znaleźć pracę, mieszkanie i ustabilizować swoje życie do końca. Nawet nie wiem kiedy położyłam się na wygodnej i czystej pościel, a później zasnęłam.

Il mio infernoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz