Mija kilka długich chwil. Wraz ze zniknięciem potwora, powrócił letni skwar, ale wnętrze Luizy pozostało zmrożone. Dziewczyna okryta jest teraz kołdrą z satynową poszewką, wypchaną w środku wełną. Ale nie sprawia to, że jest jej na powrót ciepło. Ona cała drży, aż do chwili, gdy drzwi pokoju luny otwierają się gwałtownie.
Do środka wchodzą dwie delty oraz Dorian z oczami złotymi od targających nim emocji. Gdy jego wzrok pada na ukrytą w pierzynie Luizę, wzdycha z wyraźną ulgą. Złoto znika, a on rozluźnia ramiona ukryte pod metalowymi naramiennikami.
Jednak...
– Panie! Proszę spojrzeć – wołają delty, wskazując tym samym na dywan pod ich stopami. Dywan pokryty brokatowym pyłem.
Dorian znów cały napina się i patrzy na Luizę, po czym podchodzi szybkim krokiem do łóżka. Dziewczyna nie jest w stanie nawet się odezwać, nim ten nie chwyta jej twarzy w swoje dłonie. Jego natarczywe złote oczy wpatrują się uparcie w dziewczynę, a ona wyczuwa od niego zapach potu i chłodu.
Gdy jednak szok nagłą reakcją mija, Luiza zostaje puszczona gwałtownie, jakby parzyła. Dorian odwraca głowę w bok, zamyka powieki, a kiedy na powrót je otwiera, miodowe złoto znika z jego spojrzenia.
– Przygotować więcej ludzi i postawić ochronę przed pokojem luny. One nie mogą tu wrócić.
– Tak! Oczywiście! – Obie delty salutują, po czym w mgnieniu oka znikają za drzwiami.
Dorian i Luiza zostają sami.
– Zaraz przyjdzie do ciebie omega i przygotuje ci kąpiel oraz kolację. Pewnie umierasz z głodu.
Luiza jakby na samą wzmiankę o posiłku, czuje jak bardzo ściśnięty ma żołądek. Nie jadła nic od chwili porwania, a porannego śniadania z rodziną, nawet nie dojadła. Lecz mimo tak potężnego bólu żołądka tylko kiwa nieznacznie głową. Nie mówi przy tym ani słowa.
Dorian nie naciska.
– Nie wiem jak udało ci się uniknąć szponów tej potwornej bestii, ani jak one się tu dostały, ale... Następnym razem spróbuj im uciec. I użyj tego.
Z tymi słowami chłopak wyjmuje zza cholewy buta sztylet o pięknie zdobionej rękojeści. Luiza widząc go, marszczy czoło. Jakby takie staromodne coś mogło wyrządzić krzywdę istocie z przyszłości...
– Nie możesz mi po prostu dać telefonu? Jeśli coś się wydarzy, zadzwonię.
Dorian przez moment wybity jest z tropu. Potem, gdy dociera do niego prawdziwość jej słów, próbuje ukryć uśmiech, ale po chwili wybucha gwałtownym rechotem. Śmieje się i śmieje do rozpuku. Z jego oczu wyciekają nawet łzy, które wyciera, gdy salwy ironicznego rechotu cichną. Potem bierze kilka głębszych wdechów, aby uspokoić się w pełni.
– Co to w ogóle jest? – pyta z powagą.
– Po-powtórzysz, proszę?
Dorian udaje osobę zamyśloną, zanim...
– Ach! Mówisz o tym pudle na kabel, który posiada słuchawkę i kółko z cyferkami?
Luiza prostuje się. O czym on do niej mówi?
– Nie! To... Jest płaskie. I dotykowe.
– Dotykowe? Chodzi, że materialne?
Dziewczyna omal nie spadła z łóżka, na wydźwięk tej głupoty.
– To... Ty naprawdę nie wiesz? Jak wy żyjecie w tym zapyziałym pałacyku? Wiesz w ogóle który mamy rok?
– 2134. Na zewnątrz. Czyli nie tutaj.
CZYTASZ
Wpojony przeznaczony
WerewolfData ukończenia 1 draftu - 13.03.24 rok Data rozpoczęcia pisania 2 draftu - 04.09.24 rok Za boską okładkę dziękuję: @aleksandraross A oto opis: Luiza nie wierzy, że znajdzie mate, a pomysł aranżowanego małżeństwa wydaje się absurdalny. Wszystko zmi...