VIII Próba

328 25 0
                                    

 – Musi luna koniecznie udać się do archiwum. One będą tu wracać!

Tak woła Asia, gdy przychodzi do pokoju luny z obiadem, a Martin, który towarzyszył jej do tego momentu, wychodzi. Bez słowa. Asia jednak szybko zmienia temat, gdy tylko beta wymija ją, zamykając drzwi.

– Zmusiła panienka naszego słodkiego betę do towarzyszenia wam sam na sam? Alfa Dorian nie będzie zachwycony, gdy się dowie.

Luiza mrozi omegę spojrzeniem.

– Nie dbam o to. Bałam się.

– Dlaczego? Tu jest bezpiecznie.

– Podczas ataku Bękartów, wybiegłam stąd, sądząc, że ono wróci. Tu nigdzie nie jest bezpiecznie.

Asia uśmiecha się lekko, acz bez przekonania. Potem mówi głosem pewnym i niezłomnym. Jakby była żołnierzem-deltą.

– Dlatego, by zmniejszyć wasz strach, zaprowadzę was do archiwum. I będę pilnować całą drogę stąd aż tam.

– Nigdzie nie idę! – grzmi Luiza, czując jeszcze większe obawy.

– Obiecuję, że będę was chronić – nalega dalej.

– Jaką mogę mieć pewność, że mówisz prawdę? Jesteś w połowie jedną z nich.

Asia nagle zatacza się do tyłu, słysząc tak ostry ton jej głosu. Ale to nie to sprawia, że łzy stają jej w oczach. Oczach przepełnionych bólem i strachem.

– Nie jestem taka jak one! Nie jestem swoją matką... Nie jestem...

– Więc pomóż mi uciec stąd i udowodnij swoją niewinność.

W brokatowych oczach omegi widać beznamiętność.

– Prędzej sczeznę, niż pomogę w waszym samolubnym pragnieniu. Nawet dobrze nie poznałyście swojego przeznaczonego, a już chcecie uciekać. To nie przystoi lunie! Żadnej!

– Ale ja nie chcę być niczyją luną! – Luiza omal nie rzuca się omedze na szyję, aby zamordować jedynego świadka, mogącego na nią nasłać stado wilków Doriana. – Rozumiesz?!

I kiedy obie tak patrzą na siebie, powietrze wokół nich gęstnieje, cisza się przeciąga, a emocje wzmagają. Wreszcie Luiza, dysząc ciężko przez zaciśnięte zęby, zauważa że poza tym bólem w spojrzeniu jej omegi, jest także złość. Ale taka przypominająca jej, że nikomu nie może ufać.

Dziewczyna prostuje się i staje w pozycji obronnej. W tej chwili, rzuciłaby się w stronę szafeczki, gdzie ukryła sztylet Doriana, ale wie, że zostałaby powstrzymana. Będzie musiała użyć więc siły fizycznej, aby wyrwać się stąd i znów spróbować uciec. Jak najdalej. Może nawet zdoła zgubić omegę w plątaninie korytarzy.

I tak też robi. Prawą nogą odpycha się od podłogi, wyzwalając impet. Popycha omegę, nim zdąży pomyśleć dwa razy. Kobieta wywraca się, a wraz nią wózek kelnerski i pełne talerze. Huk jaki temu towarzyszy na pewno zaraz wezwie strażników lub Martina. Ale ona już się tym nie przejmuje, bo jest poza pokojem i gna przed siebie na złamanie karku. Węszy, by wyczuć świeże powietrze i... Tym razem udaje się to! Znajduje więc pierwsze schody. Te prowadzą ją na dół. Na piętro pełne omeg. Gdy zauważa, krzątających się z kąta w kąt służących, chowa się za rogiem i próbuje myśleć. Jak może ich uniknąć? Czy jest inna droga? Ale...

– Luno!

Głos Asi zmusza ją do bezwzględnego biegu. Bezmyślnie wyłania się z kryjówki i z zamkniętymi oczami, pędzi środkiem korytarza, cały czas węsząc. Przewraca przy tym kilka innych niewinnych osób, ale przynajmniej cały czas porusza się do przodu.

Wpojony przeznaczonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz