IX Polityka archiwum

69 8 0
                                    

Wieczorem Asia przynosi swojej pani kolację, a Luizie automatycznie burczy w brzuchu. Słowa Darii dały jej do myślenia, przez co teraz bardzo żałuje tego, co zrobiła omedze kilka godzin temu. Przez swój egoizm cały dzień chodziła głodna.

– Przepraszam – mówi cicho, nim to służąca zdąży się odezwać. – Za to jak potraktowałam ciebie i innych, próbując znowu uciec.

Asia wypuszcza powietrze z płuc, jakby wstrzymywała je od dłuższego czasu. Najwyraźniej nie spodziewała się po lunie-buntowniczce podobnych słów.

Sama Luiza nie wierzyła, że przeszły jej one przez gardło.

– To... Miłe, że przepraszacie, luno – mówi Asia cicho, podając talerz z kolacją. – Ja też mogłam dać wam więcej czasu, nim zaproponowałam wyjście do archiwum. To było nieprofesjonalne z mojej strony.

Luiza kiwa jej głową, na znak przebaczenia, a potem wbija wzrok w okno. Ciemność za nim przyprawia ją o gęsią skórkę, bo wyobraża sobie kolejnego Bękarta, stojącego przed nią. Ale szybko usuwa tę myśl na bok i mówi:

– A właśnie, co do kwestii archiwum... Chyba mogę w ramach próby zrozumienia tego miejsca, pójść tam z tobą.

Asia aż prostuje się zaskoczona.

– Mówicie poważnie?

Luiza potwierdza bez słowa.

– Ale alfa Dorian zabronił was tam zabierać. Wszyscy wiemy jakie to niebezpieczne, w tej sytuacji. Zwłaszcza, że nie jest panienka oznaczona.

– A więc w chwili, gdy zaproponowałaś...

Asia przerywa swojej lunie, gwałtownym gestem ręki.

– Nie. To zbyt niebezpieczne. A ja byłam w tamtej chwili zwyczajnie podekscytowana waszym przybyciem do watahy. Stąd mój błąd.

– Proszę, Asiu! Te informacje z Grymuaru może mogą mnie ochronić przed Bękartami. Muszę poznać te istoty, by móc skutecznie się bronić w przypadku następnych ataków.

W tej chwili omega aż psycha sztucznym rozbawieniem.

– Luno, przed nimi nie można się obronić. To istoty wszechmocne! Istnieje jedynie legenda, mówiąca o świętym ostrzu Bękartów. Jeśli odnalazłybyście je, może wtedy byłabym o was spokojniejsza.

Luiza aż przygląda się omedze zaintrygowana. Czyżby Daria faktycznie miała racje co do tych bajek?

– Gdzie je znajdę?

Asia spogląda na nią jednym okiem, ale kiedy po minie zauważa, że te to nie było pytanie retoryczne, aż podskakuje.

– Nie, nie, nie! Luno, to bardzo niebezpieczne! Już wolę sama zaprowadzić was do archiwum, niż zachęcać do poszukiwania ostrza Bękartów!

Wtedy Luiza uśmiecha się zwycięsko. Jak kot, który zjadł kanarka.

– Cudownie! – klaszcze w dłonie i wstaje z łóżka, uprzednio odsuwając od siebie tacę z kolacją. – Idziemy.

Jednak jej omega nie rusza się o krok. Dopiero po chwili załamuje ręce, widząc że nie powstrzyma ognia płonącego w spojrzeniu jej pani.

– Najpierw musimy zaczekać na zmianę warty. – Tu patrzy na zegarek na swoim przedramieniu. – Mamy jeszcze pięć minut.

***

Asia prowadzi Luizę przez podziemne przejścia krętymi korytarzami. Dopiero kiedy docierają do najciemniejszego zakątka jaki dziewczyna widziała tu dotychczas, omega wyjmuje z niewielkiej skrytki w ścianie latarkę, którą Luiza uważa za bardzo staromodną. Jakby nie mogła włączyć górnego światła.

Wpojony przeznaczonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz