Luiza ma wrażenie, że jej ciało jest niesamowicie lekkie, kiedy śpi. Inaczej ma się to do chwili, gdy młoda luna uchyla powieki, po czym jej głowa zaczyna pulsować potężnym bólem, gdy światło dnia razi ją w oczy. Kiedy więc próbuje przewrócić się na drugi bok, w stronę przeciwną do okna wychodzącego na wchód, okazuje się, że żaden z mięśni nie chce z nią współpracować.
Dopiero gdy przez umysł Luizy przechodzi pytanie: „co się ze mną dzieje?", odpowiedź, która pojawia się po chwili, sprawia, że jej lewa ręka nagle sięga miejsca, gdzie... Ugryzł ją Dorian. Gdzie jej wpojony pozostawił swoje oznaczenie. Pod opuszkami palców wyczuwa więc długie wybrzuszenie, będące świeżo zagojoną raną. Blizną, która nigdy nie zniknie z jej ciała, a która do końca życia będzie jej przypominała, że nigdy już nie znajdzie swojego jedynego mate... Nie znajdzie go, bo więź wpojenia to uniemożliwia.
Wtedy też młoda luna zbiera w sobie wszelkie siły, aby już po chwili móc usiąść. Usiąść i przy tym nie zadławić się łzami bezsilności. Tak bardzo się starała. Tak usilnie walczyła o swoją wolność i co jej z tego przyszło? Ten ślad jest jej prywatną klątwą, której za nic nie złamie, a jeśli nawet znajdzie jakiś sposób, na pewno nie będzie on ani darmowy, ani bezpieczny. A już na pewno okaże się mieć poważne konsekwencje.
Wtedy drzwi jej pokoju otwierają się lekko, a przez szparę zaglądają para różowych oczu Asi, która na widok wybudzonej Luizy wpada do pokoju jak burza, a potem pada na kolana przy nogach jej łóżka.
Luiza natychmiast przestaje płakać.
– Przepraszam? – pyta ciężko zaskoczona.
– Luno! Jakie to szczęście, że jesteś cała i zdrowa! Te kreatury znów przypuściły atak na naszą watahę, kiedy wy sobie spałyście... Och! I do tego zginął ktoś z rodziny Pionka. – Tu omega bierze w płuca wdech, nim nie kontynuuje: – Ale to o tyle dobrze, że teraz nie mają już najpewniej nikogo, kto mógłby ich wesprzeć w walce z alfą i jego tyranią.
Luiza zdziwiona mruży oczy.
– Pionek? Czy ja już gdzieś nie słyszałam tego przezwiska...? – zastanawia się, mrucząc te słowa pod nosem, jednak Asia i tak daje radę je wychwycić i zrozumieć.
– Pionek, czyli nijaki Aleks Piskuła, moja pani.
Wtedy Luiza drętwieje, a jej wszelka złość na Doriana sprzed chwili, zmienia się w niepohamowaną potrzebę spotkania z Pionkiem, chociażby dlatego, że właśnie uświadomiła sobie na nowo, kto tak naprawdę powinien cierpieć za wyrządzane jej krzywy. Że to wcale nie ona powinna teraz płakać z powodu oznaczenia, a właśnie jej były chłopak. Aleks...
Oczy Luizy zmieniają kolor na fioletowe, co zauważa Asia i natychmiast cofa się, nie będąc pewną myśli swojej luny. Mimo to pozwala sobie wydukać:
– Wszystko z wami dobrze, luno?
– Jest bardzo dobrze. Czy mogę jednak prosić cię o wskazanie miejsca, gdzie właśnie znajduje się Pionek?
Omega najchętniej odmówiłaby, gdyby nie fakt, że kolor tęczówek Luizy przyprawia jej słabą i posłuszną osobę o gęsią skórkę.
Tak więc z niezadowoleniem w duszy, postanawia zrobić to, o co została poproszona i kiwa głową. Wtedy też w sekundę nogi Luizy dotykają podłogi, a ona sama staje pionowo. Asia niezadowolona wzdycha na jej entuzjazm, a potem obie wychodzą z pokoju luny, aby pokierować się ku schodom na dół.
Tak też idą one po dywanach, które zagłuszają dźwięk ich kroków, aż nie docierają do silnie zniszczonej części watahy, w której to zapewne żyją tylko omegi wraz z rodzinami. Tak przypuszcza Luiza na podstawie tego, co sama zna z watahy, w której mieszka jej tata. Tam również alfa zabraniał omegom prowadzenia lepszego życia, nawet jeśli ich przeznaczonym okaże się ktoś wyższej rangi.
CZYTASZ
Wpojony przeznaczony
WerewolfData ukończenia 1 draftu - 13.03.24 rok Data rozpoczęcia pisania 2 draftu - 04.09.24 rok Za boską okładkę dziękuję: @aleksandraross A oto opis: Luiza nie wierzy, że znajdzie mate, a pomysł aranżowanego małżeństwa wydaje się absurdalny. Wszystko zmi...