– Co robimy? – pyta przestraszony członek arystokracji, wstając ze swojego miejsca. – Pozwolicie żeby ponad dwieście istot zamieszkało na ulicy?
– A może dacie nam możliwość przenieść się do innych watah? Tylko ile z nich przyjmie tak wielu z nas?
– Część z pewnością wyląduje na bruku, nadal gnębiona przez Bękarty.
Głosy protestu rozbrzmiewają, a szmer i harmider, który przez nie powstał, wydaje się nie do opanowania. Nawet głos alfy zdaje się w tej sytuacji nie skutkować. Luiza z prośbą wpatruje się w Remigiusza, alfę Karola i Maksa, którzy kręcą głową, jakby chcieli się już poddać i odejść. W końcu to, że tu są obecnie nie oznacza przecież, że po tym jak ich plan tak czy owak zawiódł, nie wycofają się, aby wrócić do Oazy. Harmider w izbie ciągle się wzmaga, a Luizie coraz trudniej pozbierać myśli. W końcu więc nie wytrzymuje, rycząc:
– Cisza!
I wtedy każdy, co do joty, milknie, wpatrując się w dziewczynę, której oczy pod wpływem emocji stają się fioletowe.
– Skąd ci ludzie wiedzieli o sytuacji moją siostrą? – pyta, wściekła, ale nikt nie jej nie odpowiada, jak zresztą podejrzewała. – Mam pewien trop, ale to będzie wymagało podpytania sąsiadów z Oazy i okolic – zauważa i wskazuje Remigiusza, mówiąc: – Zajmiesz się tym. Jeśli się czegoś dowiesz, informuj.
Potem jej oczy spoczywają na Maksie, który wpatruje się w nią zaskoczony. Zupełnie jakby coś w niej samej przyprawiało go o gęsią skórkę.
– Ty natomiast, Maks zajmiesz się poszukiwaniem dodatkowych sojuszników. Jako syn alfy Karola powinieneś mieć jakieś znajomości. Musimy wykorzystać tę przewagę i zrobić wszystko, aby WW więcej nie postawili tu nogi.
– Łatwiej powiedzieć niż zrobić! To nie ma prawa się udać! –Tym razem odzywa się przedstawiciel TdM.
– Luno, nie chcemy cię martwić, ale twój sposób...
– Trzeba przede wszystkim pokonać Bękarty! – woła Luiza, przerywając im ostrym tonem. – A ja chyba wiem jak to zrobić.
Tu jej wzrok przeskakuje na Doriana, przy czym prosi niemo, aby przyszły alfa ruszył za nią. Po chwili więc oboje opuszczają salę.
Idą w ciszy otaczającej ich, a zarazem dzielącej niczym bariera. Odkąd Luiza wróciła do stada, nie rozmawiali. Jednak nie trwa to długo, ponieważ młoda dziewczyna szybko przechodzi do rzeczy:
– Słyszałeś kiedyś słowo: Lepota?
Dorian nagle sztywnieje i luka na przeznaczoną, a po plecach przechodzi mu zimny dreszcz.
– Wybrzmiewa w niektórych podaniach i legendach o Bękartach. Lepota oznacza świętą dziewicę – mówi cicho.
Luiza przyjmuje te słowa do wiadomości.
– A nazwę: Kigtera?
– Do czego zmierzasz...
– Zmierzam do tego, że chcę rozprawić się z nimi od środka.
Dorian potyka się o własne myśli, a jego oczy są rozszerzone. Luiza kontynuuje:
– Po przybyciu do was spotkałam Bękarta w pokoju luny. Tego, którego pyłowe ślady znalazłeś chwilę później. Potem z nim rozmawiałam i otrzymałam coś na kształt wskazówki. Wydaję mi się więc, że wasze wilki i inne porwane osoby nadal żyją w Horii, a zwyczajnie odległość jaka dzieli ich niekiedy z przeznaczonym, sprawia że umierają.
Dorian łapie dziewczyna za ramię gwałtownie i obraca w swoją stronę.
– Nie masz dowodów!
– Mam. Bowiem tamten Bękart, którego spotkałam w pierwszy dzień, najpewniej był twoją matką przemienioną w Bękarta. Była to najpewniej luna Lilian.
CZYTASZ
Wpojony przeznaczony
WerewolfData ukończenia 1 draftu - 13.03.24 rok Data rozpoczęcia pisania 2 draftu - 04.09.24 rok Za boską okładkę dziękuję: @aleksandraross A oto opis: Luiza nie wierzy, że znajdzie mate, a pomysł aranżowanego małżeństwa wydaje się absurdalny. Wszystko zmi...