3. Sen

159 6 11
                                    

- Gdzie jest urządzenie? - spytał Dom, odwracając się do Ramsey, która siedziała przed całą paczką.

- Ukryłam go u mojego przyjaciela. W Abu Zabi - powiedziała poprawiając się na miejscu.

- Szybko poszło, tamci wyjęli by to z ciebie siłą - stwierdziła Letty.

- Im nie ufam, wam tak - odparła Ramsey.

- Dlaczego? Nic o nas nie wiesz - spytała Veronica.

- Wiem ile trzeba - Ramsey spojrzała na Briana. - Były gliniarz albo wojskowy, nie załatwiłbyś ich bez szkolenia.

- Komputerowiec, obraziłeś się za opis hakera - rzuciła do Tej'a który się lekko zaśmiał.

- Wojowniczka, nie przejmujesz się opinią innych. Zrobisz wszystko dla swoich bliskich i miałaś kogoś bliskiego kto nauczył cię samoobrony i walki - Veronica zaśmiała się na słowa kobiety, Ramsey w tym czasie spojrzała na Doma.

- Alfa - odwróciła głowę na Letty. - Pani Alfa.

Na końcu spojrzała na Romana, nazywając go błaznem.

- Błąd - odparł wstając z ławki. - Drugi Alfa, oraz cukierek do wzięcia.

- Posadź swój tyłeczek, cukiereczku - rzucił Tej.

- Co za brak szacunku - rzekł siadając spowrotem na ławkę.

- Życie jest binarne: zera i jedynki. Tylko strach lub lojalność mogą scalić taką grupę. A tutaj nie widać ani trochę strachu.

- Nieźle ale małe sprostowanie. Nie są małżeństwem - rzekł Tej, wskazując głową na Letty i Doma.

- Popierasz ją? W stadzie nie może być dwóch alf? - Roman spojrzał na Tej'a.

- Pracujecie dla rządu? - spytała nagle Ramsey, a pozostali się zaśmiali.

- Mamy podobne zainteresowania. - rzucił Dom, po czym odwrócił się w stronę samochodów. - Tej, daj znać panu nikomu, że lecimy na bliski wschód.

***

- Mam ci przypomnieć co było ostatnim razem? - spytała brunetka, siedząca na przeciwko łysego mężczyzny w restauracji.

- Kelner nie zszedł na zawał?

- No właśnie. Więc po co brałeś broń na naszą randkę? - spytała nachylając się ku niemu i zniżając głos tak żeby tylko on to usłyszał.

- Nigdy nie wiadomo co się może stać Vi - odparł popijając czerwone wino.

- Już o tym rozmawialiśmy Dec, nie możesz chodzić do restauracji uzbrojony gdy chcę spędzić z tobą kolację.

- Wybacz, to przez przyzwyczajenie. Ale ty też kiedyś tak robiłaś - rzucił także nachylając się ku niej na łokciach.

- Ale przestałam, gdy zrozumiałam że to głupota. - kobieta posłała mu lekki uśmiech. - To co w końcu zamawiasz?

Ride Or Die ~ Deckard Shaw Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz