11. NAJGORSZA RANDKA NA ŚWIECIE

250 7 0
                                    

Jego samochód stał na podjeździe co oznaczało, że mój był w garażu w środku. Faktycznie nie dostrzegłam żadnych kamer, dzięki czemu odetchnęłam z ulgą. Wzięłam jeszcze dokładnie cztery głębokie oddechy, po czym niepewnie zadzwoniłam do drzwi. W głowie mi szumiało i ze stresu zakręciło mi się w głowie.

Będzie dobrze. Musi być dobrze.

Już po kilku sekundach stanął przede mną Ren. Miał na sobie białą koszulę i czarne, garniturowe spodnie, które moim zdaniem były nieco zbyt obcisłe. Przykrótkie włosy zaczesał do tyłu i na kilometr było czuć od niego wodą kolońską wymieszaną z zapachem papierosów, przez co miałam ochotę zwrócić serek który zjadłam na śniadanie. I przy okazji jedzenie sprzed tygodnia.

Tak poza tym nie robił najgorszego wrażenia. No, jeszcze była malinka której nie udało mu się zakryć wysokim kołnierzykiem koszuli. A nawet kilka malinek. Typowy playboy.

Czarne koszule były lepsze.

Boże, o czym ja myślałam?

Musiałam się skupić na swoim zadaniu, bo inaczej nie odzyskam samochodu, a nie myśleć o tym, jakie koszule są lepsze.

Mimo wszystko uśmiechnęłam się do niego tak, by wyglądało to jak najprawdziwiej i jak najszczerzej, a miałam to wyuczone niemal do perfekcji.

Zniosłam także kilka sekund, podczas których skanował mnie wzrokiem tak, jakby już widział to, co miałam pod ubraniami. Wyglądał zupełnie jakby miał zamiar się na mnie rzucić i rozebrać w tym miejscu.

–Yuki, cześć kochanie– odezwał się na przywitanie, po czym nachylił się, by dać mi buziaka w policzek. Chłop chyba za dużo sobie wyobraził. Dziwiłam się sama sobie, że wciąż udawało mi się utrzymać ten sztuczny uśmiech, jednak pozwoliłam mu na to, by stwarzać jak najlepsze pozory.– Wejdź do środka na chwilę. Zaraz pokażę ci kilka restauracji do których możemy pójść, dobrze? Pójdę jeszcze tylko coś ogarnąć.

Zdawkowo skinęłam głową i weszłam do środka zamykając za sobą drzwi. Zaczekałam, aż sam od nich odejdzie by mieć pewność, że nie zamknie ich na klucz i dopiero po tym ruszyłam za nim do środka.

Zdziwiłam się gdy powiedział, żebym nie zdejmowała butów, jednak wzruszyłam ramionami i weszłam tak, jak stałam. Rozgościłam się na maksymalnie dwuosobowej kanapie którą mi wskazał zaznaczając, że zaraz do mnie wróci.

Zniknął za zasuwanymi drzwiami jakiegoś pokoju, a ja w tym czasie wyjęłam z małej kopertówki telefon i napisałam Azrelowi, że jestem w środku.

Zapomniałam się go wcześniej spytać, skąd miał mój numer, ale prawdopodobnie wziął go od brata. Od razu schowałam go z powrotem bojąc się, że chłopak zaraz zjawi się za mną i cały plan pójdzie na marne.

Wymacałam jeszcze w środku kastet by upewnić się, że na pewno tam był. Wolałam wziąć go ze sobą na wszelki wypadek, gdyby jednak coś poszło nie tak, bo metal zawsze pomagał w walce, chociaż rzadko go używałam.

Rozejrzałam się dookoła i nie zauważyłam żadnych rodzinnych zdjęć. Całe to miejsce było w raczej czarnobiałej kolorystyce, nie licząc złotych akcentów. Wyraźnie było widać przy tym dłoń kobiety, choć bajzel i wszelkie magazyny z półnagimi kobietami wskazywały na obecność mężczyzny. Całość ozdabiały wszelkie figurki, wazony i obrazy, ale ani jednego zdjęcia.

Po chwili usłyszałam za sobą kroki, a do mojego nosa znów dotarł ten obrzydliwy zapach. Natychmiast się spięłam i udawałam, że nie byłam świadoma jego obecności. Zanim zdążyłam się obrócić, jego dłonie wylądowały na moich ramionach i powędrowały wzdłuż nich w dół.

Last Race #1 [ ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz