chapter6

107 6 1
                                    




Sofia

Zmęczeni imprezą zostaliśmy na noc u wuja, tak jak planowaliśmy od początku. Ojciec co prawda nalegał, abyśmy wrócili w środku nocy, ale finalnie nawet on nie miał najmniejszej chęci tego robić.

Papa nie czuł się dobrze na obcym terenie. Nie wiedział kim są sąsiedzi, jakie są słabe punkty ochrony czy też gdzie znajduje się arsenał z bronią. Rozumiałam go, jednak sama czułam się bardzo dobrze w Palermo.

Wstałam dość wcześnie, gdy moja rodzina jeszcze drzemała. Zostałam ulokowana w pokoju gościnnym na piętrze, podobnie jak Diego i rodzice, ale ich pokoje znajdowały się dalej ode mnie. Pierwszego dnia w nowym miejscu zawsze budziłam się przed czasem, dlatego i tym razem wiedziałam, że nie dam rady ponownie zasnąć. Przebrałam się w luźne ubrania i ruszyłam w poszukiwaniu kuchni.

Trochę mi to zajęło i musiałam zapytać jednego z pracowników wuja o wytyczne jak tam dotrzeć, ale w końcu mi się udało. Ku mojemu zdziwieniu Paolo siedział przy stole kuchennym wcinając śniadanie.

- Dzień dobry, mruknęłam, aby go nie przestraszyć.

- Sofia - zdziwił się. - Nie mogłaś już spać?

Uśmiechnęłam się. Znał moje problemy w tej kwestii. - Postanowiłam pochodzić po ogrodzie, zanim rodzice postanowią, że musimy wracać.

Kiwnął głową w zrozumieniu. - Najpierw coś zjedz, a później poproszę kogoś, aby oprowadził cię po posiadłości.

- Oh, nie trzeba, myślę, że sama dam radę - próbowałam przeforsować swój pomysł.

- Wolałbym, abyś miała ochronę - spojrzał na mnie. Nie lubił sprzeciwu.

- Okej - zgodziłam się.

Podeszłam do stołu siadając obok. Zostało trochę przystawek z wczorajszego dnia, ale zauważyłam też typowe śniadaniowe dodatki. Biorąc pod uwagę, że byłam przejedzona od imprezy, wybrałam delikatne i lekkie śniadanie.

- Grałaś wczoraj w szachy, które są rozłożone w pokoju dziennym? - zapytał znienacka.

Zamarłam na chwilę. Zestresował mnie tym. Czy wiedział, że byłam tam z nieznajomym mężczyzną? Czy zrobiłam coś źle? A może on na mnie naskarżył?

- Nie, ale byłam tam wczoraj - postanowiłam się przyznać.

- Oh, po co? - drążył temat.

- Musiałam chwilkę odsapnąć od ciągłych tańców - powiedziałam wesołym tonem.

Wuj uśmiechnął się w odpowiedzi. - A czy spotkałaś kogoś kręcącego się w okolicy?

Musiałam mu powiedzieć o nieznajomym.

- Tak, widziałam, że później wszedł tam młody mężczyzna, myślałam, że to jedne z twoich żołnierzy

- Jak wyglądał?

- Kurczę, wyglądał jak Sycylijczyk - zażartowałam, co spotkało się z kamiennym wyrazem twarzy mojego rozmówcy.

Odchrząknęłam. - Miał brązowe, krótkie włosy i zielone oczy. Był ode mnie wyższy, brak cech charakterystycznych... A nie! Miał małe znamię na kości jarzmowej po chyba lewej stronie. Na pewno nosił sygnet. Ubrany był w czarny garnitur.

Wuj zamarł. Coś było nie tak. Mimo mojego słabego opisu, chyba dokładnie wiedział kim był ten człowiek.

- To ktoś kogo, nie powinno tam być? - podjęłam temat.

- Nie zamartwiaj się, Sofio. To nic takiego
Paolo zaczął się zbierać, nie zauważyłam nawet kiedy skończył śniadanie.

- Okej - mruknęłam i wróciłam do przeżuwania kanapki.

Zły czas [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz