Chapter 12

117 9 0
                                    

Sofia

Wróciłam do domu trochę pogubiona.
Mało powiedziane.
Świat mi się zawalił, byłam przekonana, że gorzej być nie może. 

Przegrałam swoją wolność. 

Poczułam gniotący ucisk w klatce piersiowej, w sercu. Nie był to objaw choroby, ale manifestacja fizyczna moich uczuć. Czułam się zagubiona, chciałam płakać, chciałam krzyczeć. Chciałam zasnąć i na razie nie budzić się. Pragnęłam zniknąć. 

Potrzebowałam mocnej drzemki, spokoju i miękkiego kocka jako wsparcia moralnego, aby to wszystko przemyśleć.

Spieprzyłam to po całości, bo wziął mnie z zaskoczenia. Zawsze sądziłam, że jestem sprytna i rozpoznaję, kiedy ktoś mną manipuluje, ale to jak rozegrał to D'Angelo przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. 

Z jednej strony chciałam mu pogratulować. To jak to wszystko zaplanował, byłam naprawdę zdumiona. Natomiast z drugiej strony...

Rozmyślania przerwała mi matka. Wpadła cała z skowronkach do mojego pokoju. To oznaczało jedno. Dowiedziała się czegoś na spotkaniu z innymi paniami domu.

- Wiesz, że Vincenzo D'Angelo szuka narzeczonej!? - zaczęła bez ogródek.

Wiedziałam. Nawet za dobrze

- Naprawdę? - udałam trochę zdzwioną.

- Tak! Matka Emmy próbuje podsunąć ją bossowi, ale ja nie sądzę by ją chciał. Dziewczyna nie ma klasy, którą powinna szczycić się przyszła żona Capo.

Nie wiedziałam co myśleć, albo jak się do tego odnieść. 

Kurwa. To wszystko było ukartowane. Dałam się podjeść jak małe dziecko. Dopytywania wuja, czy zamierzam go odwiedzić, pieprzony Vincenzo na środku pokoju.... 

Dlatego nie zdziwił się widząc mnie tam. Od kiedy to planował? Czy wtedy w klubie już wiedział? Wodził mnie za nos udając, że jest podrzędnym graczem, potem pomachał mi przed nosem kartą wyjścia z więzienia aby za chwilę założyć mi kajdany.

Pierdolony psychopata bez serca.
Mógł przecież zrobić to inaczej, po ludzku. Zapytać mego ojca i nie bawić się w to przedstawienie. 

- Wszystko w porządku, Sofio? - zapytała matka. - Źle wyglądasz - zmartwiła się. 

- Głowa mnie boli, chyba prześpię się - mruknęłam. 

- Masz rację, pogadamy później. Mam więcej ciekawych plotek które muszę ci powiedzieć  - rzuciła zanim wyszła zostawiając mnie samą z moimi myślami. Od tego natłoku wydarzeń naprawdę rozbolała mnie głowa. 

Kilka dni później

Vincenzo

Mimo czterech lat skrzętnych czystek wciąż miałem wrażenie, że coś nie gra. Prześwietliłem dokładnie najbliższych mi pracowników, nawet Carlo, ale nie miałem możliwości, aby sprawdzić tych na najniższych szczeblach.

Musiałem czekać na ich ewentualny fuck up.
Gdy Guerra uciekł zabierając ze sobą pięciu ludzi, podejrzewałem, że zostawili kogoś za sobą. Miałem rację, bo zauważyłem, że coś nie gra z finansami. Ktoś na pewno musiał być szczurem i podbierał kasę. 

Moją kasę. Dzięki Bernardiemu dowiedziałem się nawet gdzie szukać.
Romeo został przydzielony do transportu i rozprowadzania narkotyków. Spisywał się bardzo dobrze. Po kilku tygodniach do mnie przyszedł. 

- Nie dajesz sobie rady? - zapytałem zirytowany jego prośbą o spotkanie. 

- Nie, szefie. Jest problem. 

Zły czas [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz