chapter7

100 6 0
                                    




Sofia

Namówienie rodziców na moją przeprowadzkę do Palermo i skończenie tam studiów to był pikuś. Przynajmniej w porównaniu do wyperswadowania im, że jako dziewiętnastoletnim studentka lepiej było by gdybym mieszkała w akademiku lub mieszkaniu bliżej campusu uczelni. Zajęło mi to trzy tygodnie zbierania kolejnych argumentów i trucia im czterech liter, aż w końcu wuj poparł mój pomysł przekonując ich, że muszę nauczyć się niezależności. Nie obyło się jednak bez ofiar.

Pierwszą z nich była moja prywatność, ponieważ Leo miał zerkać czy okolica w której mieszkam jest bezpieczna, w razie ewentualnych problemów zgłaszać je do wuja. Jeden wątpliwy typ kręcący się na osiedlu mógł zniszczyć moje wielkie plany.

Drugą była moja już nie tak neutralna relacja z Leo, który jeszcze bardziej znienawidził mnie ze względu na odgórne przymuszenie do niańczenia. Miał podobne nastawienie do mojego brata, chciał się wykazać i robić coś co ma realny wpływ na działalność organizacji. Nie byłam nawet córka underbossa, więc jego zadanie nie zapewniało mu jakichkolwiek zysków.

Trzecią był fakt kategorycznego zakazu kolegowania się z mężczyznami. Nie mogłam też nikogo zapraszać do siebie do mieszkania, nawet koleżanki z roku.

Podsumowując, nie było najgorzej. Cieszyłam się, że się przełamali. Pamietam jak pakowałam swoje rzeczy do wyprowadzki. Ojciec był przekonany, że wrócę po tygodniu lub dwóch uznając, że zgiełk Palermo niekiedy dla mnie. Matka mówiła, że w każdy weekend pewnie będę tak bardzo tęsknić, że będę ich odwiedzać...

Oboje się mylili. Rodzinę odwiedzałam raczej tylko na święta. Nawet wakacje spędzałam w Palermo starając się dorobić, aby mieć na własne wydatki czy... Ewentualna ucieczkę. Skrupulatnie odkładałam pieniądze, aby być gotową na taką możliwość.

Jedynym punktem, którego przestrzegałam na długiej liście zakazów i nakazów, było odwiedzanie wuja w piątki. Co tydzień graliśmy w szachy, które wciąż szły mi okropne, ale rozwijałam się. Mozolnie, ale jednak.

Na palcach jednej ręki mogę policzyć ile razy udało mi się z nim wygrać w ciągu tych dwóch lat. Przy okazji każdego spotkania dopytywał o moje spotkania z facetami z oddziału, jednak szybko odpowiedź „nie dogaduję się z nimi" przeszła w „nie odzywali się". Niesamowite jak szybko tracili zapał do poznania mnie.

Zawsze wydawało mi się, że nie jestem wybitnie nudną osobą, ale po ponad dwudziestu randko-spotkaniach zapoznawczych uznałam, że chyba jednak się myliłam.

Wiem, że wuj był tym zaniepokojony, ale starał się tego nie okazywać. Mimo to, miał ważniejsze rzeczy na głowie. Po przejęciu władzy przez Młodego D'Angelo zrobiło się więcej pracy, wszyscy na nowo musieli udowodnić swoją wartość. Dzięki temu mój papa awansował na kapitana. Matka była wniebowzięta, bo wreszcie jej mąż był kimś więcej niż zwykłym żołnierzem. Nie było to stanowisko tak wysokie jak dzierżył wuj, ale musiało wystarczyć.

Ja wolałam, aby moi najbliżsi nie byli blisko bossa. Szczególnie po tym co zrobiłam...

Gianna, czyli jednak z moich znajomych ze studiów, zawsze próbowała wyciągnąć mnie na jakieś imprezy, abyśmy wspólnie się rozerwały.
Zwykle odmawiałam, aż w końcu się złamałam... To było na trzecim roku, a ja chciałam wreszcie pójść poimprezować z dziewczynami. Doświadczyć niewinnego flirtu w klubie, trochę wypić i potańczyć.

Wiedziałam, że nie mogę splamić swojej czystości, ale z drugiej strony... Angelo już odebrał mi pierwszy pocałunek, czy kolejny w jakikolwiek sposób zaszkodzi?

Poszłyśmy do klubu, który był lubiany przez młodych ludzi, ludzi w moim wieku. Niestety moja naiwność i niedoinformowanie znów wpakowałam się w tarapaty. Przysięgam, że nigdy w życiu nie byłam tak przerażona jak wtedy, gdy stanęłam twarzą w twarz z diabłem.
Drugi raz, bo za pierwszym razem nie wiedziałam kim jest.

Vincenzo

Dwa lata minęły bardzo szybko. Jeszcze niedawno zajmowałem się trzepaniem szczurów a teraz, wreszcie byliśmy wolni od problemów. Nie myślałem o kobietach od pierwszego spotkania Sofii, ale dziewczyna w końcu postanowiła mi o sobie przypomnieć.

Pamiętny dzień, kiedy zdecydowałem o jej losie. Tak naprawdę sama o nim zdecydowała. Przyszła do mnie i przyjęła zaproszenie do gry.

Był to piątek, typowy dzień na studenckie wypady do mojego klubu. Jednego z najlepszej prosperujących jeśli mogę wtrącić. Dbaliśmy o porządek, nie było w nim dilerów ze słabym czy wątpliwym towarem, a problematyczni klienci byli wywalani zanim zaczynali rozróbę. W końcu zmęczony kontrolowaniem papierów postanowiłem zerknąć, czy w klubie panuje porządek. Nie zdziwiłem się nienagannym widokiem. Wszystko było jak należy. Na parkiecie podskakiwały młode, chętne i prawdopodobnie wolne dziewczyny. Wśród nich niektórym towarzyszyli mężczyźni, ale w większości przypatrywali się z lóż lub baru. Szukali ofiary na jeden nic nieznaczący numerek.

Pomyślałam, że tez mógłbym się w końcu zabawić. Zacząłem szukać wzrokiem jakiejś przyzwoitej dziewczyny, aż trafiłem na znajomą twarz.

Pierdolona Sofia Bernardi była w moim klubie. Co więcej ubrana w crop top i obcisłe jeansy podskakiwała z inną dziewczyną z boku parkietu.

Nie spodziewałem się zobaczyć jej tu. Kazałem zmarło wyperswadować wszystkim w mafii, że ona jest niedostępna, ale zwykli mężczyźni tego nie wiedzieli. Musiałem działać zanim ktoś ją upatrzy.

Ruszyłem w jej stronę, gdy akurat podeszła do baru.

- Witaj, cukiereczku - rzuciłem na tyle głośno by usłyszała.

Nie patrząc na mnie zaczęła odpowiadać. - Nie jestem zainteresowa... - urwała spoglądając na mnie, gdy tylko dostała swojego drinka. Przykryła go dłonią, aby mieć kontrole co się z nim dzieje. Mądra dziewczynka.

- Myślę, że nie powinno cię tu być - powiedziałem twardo.

- To nie twoja sprawa - rzuciła.

Oh, jak najbardziej moja.

- Czy pójdziesz ze mną po dobroci, czy mam użyć siły? - spytałem.

Zmroziła mnie spojrzeniem. - Nie masz prawa... - urwała patrząc na kogoś innego.

Podważyłem za jej wzrokiem. Mój brat postanowił wyjść za mną. Stał na podeście z boku sali przyglądając się nam.

- Kurwa - mruknęła starając się ukryć za moją sylwetką.

- Co się dzieje?

- Wiesz kim on jest? - zapytała,

- Olśnij mnie - uśmiechnąłem się zarozumiale.

- To D'Angelo - mruknęła.

Niesamowite, że wciąż nie wiedziała kim jestem. Musiałem jej finalnie powiedzieć.

Przysunąłem się do niej, objąłem za łokieć i przeciągnąłem do siebie.

- Tak, to mój brat, cukiereczku - spojrzałem w jej oczy widząc narastającą panikę. Nie miała czego się bać.

- Ja...

Zbladła bardziej niż zwykle. Wyglądała jak pieprzona Śnieżka, ale w innych włosach. Jak na Sycylijską krew miała bardzo jasną karnację.

Podszedłem bliżej. - Tak, principessa, rozmawiaasz z Bossem. A teraz ładnie zamknij buzię i chodź ze mną, albo zrobi się nieprzyjemne.

- Co zamierzasz? - wybełkotała.

- Zamierzam zadzownić do twojego wuja, aby zabrał cię stąd. To nie jest miejsce dla słodkich dziewczynek - powiedziałem kłamiąc jak z nut.

Zły czas [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz