20. Szpital

546 21 10
                                    

Pov : Hailie

Obudziłam się i od razu moje oczy popatrzyły na rurkę łączącą się z krwią. Mam kroplówkę ? Odwróciłam wzrok, popatrzyłam na ścianę i zobaczyłam napis odział neurologiczny. Kilka metrów dalej, drzwi się uniosły, a wnich pojawiła się pozytywna pani doktor, choć ubrana była w nieskazitelny fartuch.
- Panna Monet ? - zapytała grzecznie, zwracając na mnie duże niebieskie oczy.
- Takk.
- Twoi bracia chcieli się z tobą spotkać. Mam po nich pójść ? Chciałabyś, żeby tu przyszli ? - pytała
Kiwnąłam głową, a robiąc to poczułam ostry ból w szyji. Doktor poszła po moje rodzeństwo,a ja zamknęłam oczy i zdałam się tylko na zmysł słuchu. Po kilku minutach dr. Anna, bo tak miała napisane na plakietce opnającą jej lewą kieszeń w której niosła długopis, weszła z moimi braćmi, którzy od razu podzeszli do łóżku szpitalnego, które zajmowałam, mam nadzieję, że chwilowo ja.
- Nic Ci nie jest ?
- Dobrze się czujesz ?
- Coś Cię nie boli ?
Przekrzykiwali się nawzajem i zadawali masę pytań, a ja nie odpowiadając na żadne z nich, zapytałam się o jedną jak dla mnie najważniejszą rzecz.
- Czemu nie ma z wami Adriena ?
Nastała cisza widać żadny z bracii Monet nie spodziewał się takiego pytania od siostry. Po minucie milczenia odezwał się Will.
- Nie wpuszczają na razie nikogo oprócz rodziny.
- Kiedy będą mogła się z nim widzieć ? - zapytałam
- Za tydzień jeśli wyzdrowiejesz - odpowiedział znowu na moje pytanie Will.
Później do rozmowy dołączyli inni bracia, mówiąc ciągle o moim zdrowiu i powiedzieli jak znalazłam się w szpitalu. Około po czterdziestu minutach nadeszła pielęgniarka i powiedziała, że muszę już wyjść, bo ja potrzebuję odpoczynku. Po ich wyjściu moje życie toczyło się na patrzeniu w białą ścianę, albo nadsłuchwanie odgłosów zza ściany.

Pov : Adrien

Patrzyłem tępo w dokument, a zamiast czytać jego treść myślałem jak się miewa Hailie. Chciałem ją odwiedzić, ale pielęgniarka powiedziała mi, że nie należę do jej rodziny. Pragnęłam całym sercem ją odwiedzić...
- Nie rozumie Pan czegoś ? - zapytał biznesmen, a ja dostałem olśnienia.
- Przepraszam nie podpiszę tych dokumentów, - dramatycznym głosem i smutkiem w oczach, owinełem sobie wokół palca mężczyzne - bardzo boli mnie głowa - skłamałem po mistrzowsku.
- To... to może jutro ? - zapytał nie pewnie
- Nie wiem - odparłem i krzyknąłem - Nate odwiedź mnie do domu.
Muskularny, młody chłopak otworzył przede mną drzwi i skierował się do mojego samochodu. Zaczął wyjeżdżać z parkingu.
- Jedziemy do szpitala Issable w środkowej Pensylwani - odparłem mocnym głosem
- Może od razu pojedziemy do najbliższego ? - zapytał, a ja popatrzyłem na niego z pod brwi - jeśli czuję się Panie Santan tak źle to może lepiej jechać do najbliższego szpitala - poprawił się widząc, że wcześniej nie wiedziałem o co mu chodzi.
- Skłamałem, czuję się dobrze, jedziemy do mojej dziewczyny - Hailie była moją dziewczyną ? Czy ja wogóle ją o to zapytałem ?
Po trzydziestu minutach, weszłem do szpitala gdzie znalazłem recepcjonistkę.
- Czego pan szuka ?
- Pacjentki Hailie Monet.
- Skończyły się już odwiedziny - mówiła hardo
- Jeśli zaoferuje sto tysięcy w gotówce, jest pani skora zmienić zdanie.
- Yyy... - zajrzała w komputer i powiedziała - sala drugie piętro 2.16 -
Podziękowałem i sam zdziwiłem się ile ludzie potrafią zrobić dla pieniędzy. Nie zastanawiając się jednak nad tym długo znalazłem tą salę i zapukałem do mojej perełki.

<><><><><><><><><><><><><><><><><>

Hejka ! Rozdział jest w pn, a nie w niedzielę... Sorki ! Mam nadzieję, że i tak się podoba ❤️❤️❤️. Jeśli tak pamiętajcie o gwiazdce !

Hailie i pierwsza miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz