Rozdział 19

203 16 4
                                    

Środa

- Shouta! Toshi! Kto do cholery jasnej ruszał moje rzeczy! - krzyknął Izuku z łazienki. Szykował się na spotkanie z Bakugo i nie mógł sobie pozwolić na zły wygląd, ale któryś z tych idiotów roztrzaskał jego jedyny rozświetlacz i nie mógł go użyć. Ruszył zdenerwowany do kuchni znajdując dwóch domniemanych sprawców. - Przyznać się który ruszał moje rzeczy! - zaczął skanować ich oskarżycielskim wzrokiem, a strachu dodawał fakt że stał w nie skończonym makijażu i wyglądał jakby miał się na nich zaraz rzucić. 

Popatrzyli na siebie, a później znowu na niego. W końcu odezwał się winowajca.

- Ja tylko chciałem zobaczyć co to jest i tak trochę mi spadło. - powiedział spokojnie Shouta. Nie wiedział czemu, aż tak Izuku jest zdenerwowany, w końcu to nie były jakieś ważne dokumenty tylko trochę pyłu. - Chciałem ci odkupić zanim zauważysz ale w drogerii go nie mieli więc zamówiłem. Będzie na piątek więc chyba nic tak wielkiego się nie stało. - chociaż patrząc na to, że kosztował 425 złotych trochę go zabolało, ale czego się nie robi aby syn mu wybaczył.

- Żeby mi to było ostatni raz! Nie wasze, to nie dotykać! - skierował się do wyjścia, aby zdążyć uratować swój wygląd i wyglądać choć trochę ładnie. 

- I tak go nie wyrwiesz więc nie wiem po co się tak starasz! - krzyknął za nim rozbawiony Shinou nie wiedząc że właśnie zrobił sobie z Izuku najgorszego wroga. Tamten momentalnie się odwrócił i z prędkością światła wrócił do kuchni i gdy już miał strzelić z liścia temu żartownisiowi w ostatniej chwili powstrzymał go opiekun. Zanim zdążył się odezwać, oprawca zaczął swój kolejny wywód.

- To jest mój przyjaciel. PRZY-JA-CIEL! Wbij to sobie do tej swojej pustej głowy i nigdy więcej nie waż się insynuować, że coś do niego czuje. ROZUMIESZ! - wydarł się na niego, a po policzku spłynęła mu łza. Od rana wszystko go denerwowało i nic mu nie wychodziło. Miał zły dzień, a tamten zamiast to uszanować, mówi takie rzeczy przy jego ojcu. 

Nie czekając na ich odpowiedź, wyrwał się z rąk Aizawy i wyszedł z domu tak jak stał. Na szczęście jako kapci używał klapek i było lato, więc nie musiał się martwić o dziwne spojrzenia przechodniów. Nie zważając już na swój wygląd i to że zapomniał wziąć telefonu z blatu w łazience, ruszył do domu Katsukiego. "Oby tata nie połączył faktów. Jebany Hitoshi, miał nigdy więcej o tym nie wspominać, ale NIE, po co przemilczeć temat. Musiał dorzucić swoje trzy grosze, bo przecież jest najważniejszy!".

Wszedł w ulice na której znajdował się dom rodziny Bakugo. Gdy zauważył nie domkniętą furtkę wszedł na ich podwórze i zapukał do drzwi. Po chwili zostały otwarte i stanął w nich 

- Dzień dobry Izuku. - przywitał nastolatka Masaru. - Zapraszam. - wpuścił go do środka, przeszli do kuchni - Katsuki się kąpie, więc dotrzymam ci przez chwilę towarzystwa. Herbaty? - zapytał uprzejmie. Jak to możliwe, że jego geny i te Kacchana są identyczne? Izuku nie wiedział jak to jest możliwe, że ten miły i spokojny mężczyzna jest w stanie wytrzymać z dwójką tak wybuchowych ludzi. Zdobył sobie tym jego szacunek i uznanie.

- Tak, poproszę. - powiedział miło, choć dalej był rozchwiany i rozbity po kłótni ze swoją rodzinną. "Mam nadzieje, że nie będą mnie chcieli za ten wybuch oddać, w końcu mają prawo odstawić mnie do sierocińca. A nawet jak Shouta będzie chciał się mnie pozbyć to ma do tego pełne prawo. Sam bym się wyrzucił z domu za taką akcje. Dobra Izuku, tylko się nie popłacz, nie przy tacie Kacchana. Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć. Tak właśnie, wycisz umysł." 

- Już się robi. Malinowa jak zawsze? Znaczy wiesz, w przedszkolu tylko taką piłeś więc pomyślałem, że może być taka. - zapytał z zakłopotaniem. Widział po Izuku, że coś się stało, jednak głupio mu było pytać o rozmazany tusz na policzkach.  "Spytam później Katsukiego. Znając go wyciągnie wszystkie informacje z niego i go nie spłoszy."

Adopcja | BakuDeku | Bardzo wolno pisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz