Rozdział 29

62 6 0
                                    

//Wtorek 13 lipca, U.A., wcześnie rano//

- Tak Izuku zajęliśmy się wszystkimi zabezpieczeniami. - Dyrektor Nezu uspokajał swojego młodego przez telefon. - Tak sprawą akademików też się zająłem. - słuchał dalej analityka. Od pół godziny wymienia mu co trzeba sprawdzić, o mało nie wybiegając od ojca ze szpitala i nie rzucając się w wir pracy. Powstrzymał go przed tym detektyw Tsukauchi, za co Nezu był mu wdzięczny. - Jeżeli to już wszystko to muszę wracać do pracy młody. Przyjdź do mnie jutro to ci wszystko objaśnię. Cześć dzieciaku. - zakończył połączenie i opadł ciężko na fotel.

"To będą długie dwa tygodnie wakacji." 

//Szpital, sala Shouty//

- Twój tata powinien się obudzić dziś wieczorem. - zaczął tłumaczyć lekarz. - Jeżeli to się stanie proszę niezwłocznie zawołać kogoś z personelu medycznego. Do widzenia. - wyszedł z sali zostawiając nastolatka i detektywa samych.

- Idę po kawę, tobie też wziąć młody? - zapytał zmartwiony stanem nastolatka. Izuku siedział cały czas w tej samej pozycji co w nocy; trzymał Shoute za prawą dłoń i pochylił głowę w dół. Podszedł i przykucnął koło niego. - Hej młody, wszystko będzie dobrze. Wyliże się z tego, wbrew pozorom to łagodne obrażenia. - odgarnął mu włosy z twarzy i wstał. - Już wiem co poprawi ci humor. Gorąca czekolada. - powiedział dumy ze swojego pomysłu. Zanim wyszedł usłyszał chłopca mruczącego pod nosem "Poproszę gorzką".

Ucieszony, że udało mu się powoli przywrócić młodego do życia ruszył w stronę kawiarni na przeciwko szpitala.

"Nie będę nas truł czekoladą ze szpitalnego automatu. Kto wie, kiedy to było czyszczone?"

Szedł rozmyślając. Kilka rzeczy nie dawało mu spokoju, a najważniejszą z nich była "Dlaczego Rei wybrał jego?" Co on w nim takiego dostrzegł?

Wszedł do kawiarni. Na szczęście o tej godzinie nie panował duży ruch, więc szybko złożył zamówienie i nie czekając długo wrócił do szpitala.

Wchodząc do sali pojął, dlaczego Izuku wybrał właśnie jego osobę jako swojego towarzysza. Młody zasnął wtulony w rękę swojego ojca jak małe dziecko. Na jego twarzy widoczne były ślady świeżych łez, co przez już zaschnięty tusz do rzęs dawało obraz prawdziwej rozpaczy. W połączeniu z wątłą posturą i chłopięcą twarzą nadawało mu wygląd najbardziej kruchej istotki na Ziemi. "Ile on będzie musiał jeszcze przecierpieć, aby w końcu zaznał szczęścia? To, dlatego mnie wybrałeś, co nie Rei? Potrzebujesz pomocy, o którą boisz się poprosić." 

Najciszej jak tylko umiał postawił parującą czekoladę na szafce obok łóżka i wyszedł na korytarz. Wyciągnął telefon i ignorując przychodzące wiadomości wybrał numer do swojego przełożonego.

- Dzień dobry panie komendancie. - zbliżała się jedenasta i wiedział, że czeka go reprymenda z powodu braku raportu i stawiennictwa na komisariacie. Jakie było jego zdziwienie, gdy zamiast krzyku usłyszał spokojny głos człowieka-psa.

- Dzień dobry Tsukauchi. Słyszałem, że wyświadczasz przysługę szanownemu panu Rei'owi, więc wolałem wam nie przeszkadzać. - rozśmieszył go ton głosu przełożonego, "Czyli nawet on ma szacunek do tego dzieciaka."

- Panie Tsuagamae nie ma go przy mnie może pan mówić normalnie. - mówił ledwie utrzymując poważny ton głosu.

- Dobrze więc gdzie jesteś, kiedy będzie raport i dlaczego nie ma cię jeszcze w komendzie.

- Jestem w miejscu, do którego kazał zawieść się pan Rei, czekam, aż załatwi swoje sprawy i będę mógł go odwieść. Poprosił mnie o pozostanie w okolicy. - mówił spokojnie, będzie musiał przeprosić później Izuku za wykorzystywanie jego imienia do takich spraw.

- W takim razie masz rozkaz usługiwać mu puki jesteś potrzebny, napisz w wolnej chwili raport i prześlij mi na e-mail.

- Dobrze, jednak jest pan świadomy, iż nie będą tam zawarte informacje odnośnie tego co robiłem w ramach pomocy panu Rei'owi. - wolał to zaznaczyć na samym początku, jego przełożony potrafił być w tych kwestiach naprawdę pedantyczny i upierdliwy.

- Rozumiem, w takim razie proszę wykonać swoje zadanie należycie, abym nie musiał się za ciebie wstydzić. - po tych słowach słychać było dźwięk przerwanego połączenia.

Detektyw schował telefon i wrócił cicho do sali. Popatrzył na już obudzonego Izuku z czekoladą w ręce i uśmiechnął się pobłażliwie. Młodszy wziął jego mleczną czekoladę, ale nie był zły widząc jego oczy, które rozbłysły niczym u kota widzącego błyszczące bombki choinkowe które będzie mógł zrzucać całe święta denerwując przy tym właścicieli.

- Trzymasz się jakoś młody? - spytał siadając przy nim i obejmując ramieniem. "Będę twoim wsparciem, na tyle, na ile dopuścisz mnie do swojego życia."

- Dobrze. - odparł dalej wpatrując się w swój kubek. Coś było nie tak, a detektyw postawił sobie za cel dowiedzieć się co się stało.

- Bakugo do ciebie odpisał? - zapytał przypominając sobie wcześniejszą rozmowę. - Albo twój chłopak się odezwał?

- Bakugo dalej milczy, a Keigo zadzwonił spytać gdzie, jestem i powiedział, że jak ogarnie wszystkie papiery to przyjedzie. - chciał coś dodać, chwilę się wahał, lecz widząc pokrzepiające spojrzenie dorosłego dokończył - Mógłby pan nie wspominać przy nim o Bakugo, proszę? 

- Dobrze, nie będę o nim mówił. Tylko będziesz mi musiał powiedzieć, kiedy, żebym nie popełnił żadnej gafy. - zgodził się, jednak coraz więcej rzeczy mu do siebie nie pasował. Młody mówił o swoim chłopaku, tak jakby się go bał. Detektyw postanowił rozwiązać tą zagadkę.

- Dziękuje. - powiedział wtulając się bardziej w detektywa i już ponownie zasypiając wyszeptał - Przyjacielu.

Naomasa popatrzył na Izuku zdziwiony, jednak nic nie mówił. Znali się nawet nie jeden dzień, a on sam bez wahania nazwał by analityka przyjacielem. Młody miał w sobie taką cząsteczkę, która przyciągała innych.

- Dobranoc, przyjacielu. - powiedział i wolną ręką zaczął pisać obiecany przełożonemu raport. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Data: 20.10.2024 r.

Liczba słów: 914

Adopcja | BakuDeku | Bardzo wolno pisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz