Rozdział 10

20 4 3
                                    

lipiec 2023

Siedzieliśmy z Alexandrem na tarasie, którego widok był skierowany na jezioro. Nie patrzyłam na wodę, tylko wyżej, na nieliczne obłoki. Poprzedni dzień minął i przepadł. Tak po prostu. Nagle zaczął należeć do przeszłości i stał się w jakiś sposób nierealny. Pogrzeb zamknął na zawsze jakieś drzwi, których nikt z nas nie chciał jeszcze zamykać. Rodzice wrócili późnym wieczorem i przywrócili domowi jakąś żywość, normalność. Przynajmniej pozorną.

– Chcesz węszyć? – zapytał Alex bez ogródek, kiedy usłyszał mój pomysł.
– Można tak to nazwać – zgodziłam się. Mój plan nie zakładał nic poza wędrowaniem po okolicy i rozmowami z ludźmi. Spodziewałam się, że będą gadać. A przynajmniej większość. Nie miałam na to ochoty, bynajmniej, ale wiedziałam, że czas ucieka, a gigantyczny zegar nad naszymi głowami tyka. Czas pożera pamięć, a to właśnie na niej nam zależało.
– Jak będziemy tak wędrować w tę i z powrotem to myślę, że może ich to zaciekawić – zauważył.
– No i co z tego? Będą plotkować? Już to robią.
– Co nie zmienia faktu, że nie lubię, jak o mnie gadają.
– Za bardzo się tym przejmujesz.
Wzruszył ramionami. Właściwie nigdy nie wiedziałam, jakie relacje łączyły go z pozostałymi mieszkańcami. Kiedy się przeprowadziłam, zostałam praktycznie odcięta od wieści, a sama też nie próbowałam dowiedzieć się niczego. Lubiłam anonimowe miejskie życie, więc się go trzymałam.

Moja mama wyszła na taras, a deski zaskrzypiały pod jej stopami. Postawiła na małym, chwiejnym stoliku przed nami dwie szklanki i dzbanek lemoniady.
– Dzięki – Spróbowałam się uśmiechnąć. Od przyjazdu była jeszcze bardziej troskliwa.
Nalałam do szklanki słodkiego napoju i zapatrzyłam się w wirujące cytrynowe wiórki.

– Czeka nas dużo pracy, ale nie mam lepszego pomysłu – kontynuowałam poprzedni wątek, kiedy mama wyszła.
– W tym momencie chyba nie mamy lepszego wyboru. Ale w końcu pewnie trafimy na jakiś zgrzyt. Element układanki.
– Mam nadzieję.
Zapanowała cisza.
– Wszystko jest takie dziwne... – westchnęłam po chwili.
– A może zawsze było?
Nie wiedziałam, jak rozszyfrować jego spojrzenie.

Obiad przebiegł w nieodgadnionej atmosferze. Albo to ja byłam przewrażliwiona na wszystko, albo to wszystko było zniekształcone.
Brat opowiadał o wycieczce do Grecji, tylko trochę mniej entuzjastycznie niż zwykle. Tata był jakby bardziej milczący, mama spokojniejsza. Nie powiedziałabym, że Alex nie pasował. Czasem miałam nawet odwrotne wrażenie; iż był zupełnie na swoim miejscu, jak stały element wyposażenia domu. Pewnie dlatego, że kiedyś wszyscy bardzo często się odwiedzaliśmy i z czasem wrośliśmy w swoje życia.

Po posiłku wyruszyliśmy na nasz już wcześniej zaplanowany spacer. Powietrze było rozgrzane i dałabym głowę, że nawet asfalt palił mnie w stopy przez podeszwy sandałów. Mijane domy były obce. Czasem ukradkiem zaglądałam do nich przez okna.

– Dzień dobry – rozległo się niespodziewanie za mną. Od razu poznałam ten głos; zmęczony i skrzeczący, jak zużyty instrument.
Odwróciłam się. Pani Krysia stała oparta o sztachety, koło swojego ukochanego wiatromierza, zamarłego w bezruchu. Miała przyjazne spojrzenie, które emanowało doświadczeniem.
– Dzień dobry – Alex odezwał się pierwszy. Zrobił to w sposób naturalny. Był świetnym aktorem. Rzucił okiem za płot. – Piękny ogród.
– Prawa? – odparła z dumą i zaczęła opowiadać o pielęgnacji kwiatów. Mówiła wesoło i lekko, jakby nie dostrzegając tego, co dzieje się wokół. Poczciwa dusza w pogmatwanym świecie.

Patrzyłam na nich, jak z daleka, chociaż stałam blisko. Tkwili niczym w banalnej scence rodzajowej, uśmiechnięci w sposób, który wydawał mi się przerażająco fałszywy.
Słyszałam, jak rozmawiają, chociaż zdania mi umykały i tylko pojedyncze słowa zaczepiały się gdzieś na skraju mojego umysłu.
Pani Krystyna mówiła, skąd ma kwiaty (od sąsiadów). Opowiadała trochę o ludziach (nadstawiłam uszu), ale te historie były zbyt odległe, niektóre nam nieznane z bardzo prozaicznego powodu – byliśmy zbyt młodzi, by je pamiętać.

Teraz jest już za późnoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz