Rozdział 12

16 5 3
                                    

lipiec 2023

Przekroczyłam bezszelestnie próg. Podeszwy tenisówek miękko przylegały do podłogi i praktycznie w pełni amortyzowały kroki.

Alexander nawet się nie poruszył. Ludzie pogrążeni we śnie są w ogóle niepodobni do wersji siebie, jaką pokazują światu. Z zamkniętymi oczami, w zupełnym bezruchu i z bezwładnie rozrzuconymi rękami wydają się wręcz przerażająco bezbronni. Alex niczym się od nich nie różnił. Na jego twarzy malował się wyraz idealnego spokoju, tak niepodobny do codziennego. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak często marszczy brwi lub unosi je do góry, zwłaszcza kiedy się nad czymś zastanawia.

Ominęłam szafkę przy wejściu. Patrzyłam pod nogi, by nie potknąć się o brzeg dywanu, co już mi się wcześniej kilka razy zdarzyło. Zastanawiałam się, co właściwie powinnam zrobić w tej sytuacji, ale przy którymś kroku przypadkiem zaszurałam czubkiem buta. Był to zwykły szelest, praktycznie nie do odróżnienia od innych dźwięków nocy, a jednak zobaczyłam, że Alex drgnął. Zanim zdążyłam pomyśleć nad dalszym planem działania, otworzył szeroko oczy, a kiedy tylko ujrzał moją sylwetkę, usiadł gwałtownie. Poruszał się szybko, ale i nerwowo, jak człowiek, który od dłuższego czasu żyje w ciągłym niepokoju. Sięgnął za siebie, w stronę szafki nocnej, ale nic tam nie było poza książką, którą przypadkiem strącił. Tom upadł na podłogę z głuchym łomotem.

Potem nastąpiła cisza. Z pozoru nic się nie zmieniło, a jednak bezruch w pokoju stał się znacznie bardziej odczuwalny. Stałam na swoim miejscu, jak przykuta do podłogi i bałam się poruszyć nawet małym palcem. Bezwiednie wstrzymałam oddech, przez co musiałam wyglądać jak kamienny posąg zastygły w dziwnej pozie, gdzieś w pół kroku.

Alex też się nie poruszał, chociaż miałam wrażenie, że jego ciało chce się wyrwać z tego stanu. Zastygł w pochylonej pozycji, ale wyglądał jak drapieżnik gotowy do skoku przed siebie. Jego oddech wciąż był lekko przyspieszony, a szeroko otwarte, niespokojne oczy zdradzały czujność. Poświata księżyca odbijała się w jego błękitnych tęczówkach, przez co błyszczały w ciemności. Przyglądał mi się uważnie.

- Co chcesz? - zapytał w końcu, wciąż zachrypniętym od snu głosem. W jego pytaniu nie usłyszałam złości ani pretensji, a raczej zaskoczenie.
Ciągle stałam w bezruchu. Tak naprawdę nie byłam pewna, co chciałam. Pytanie Alexa było zbyt... rzeczowe. Za bardzo kontrastowało z otaczającą nas tajemniczą ciemnością, z jego zdezorientowaniem i moim irracjonalnym strachem, wręcz lękiem.
- Wydaje mi się, że coś słyszałam za oknem - przyznałam po chwili ciszy.
Wpatrywał się we mnie. Nie byłam pewna czy analizuje moje słowa, czy może wciąż znajduje się w sennym świecie, z którego tak gwałtownie go wyrwałam.

Zaczęłam bezwiednie skubać rękaw bluzy. Zorientowałam się, że to robię, dopiero gdy przypadkiem pociągnęłam za nitkę, która zaczęła się pruć.
- Jesteś pewna? - zapytał Alex.
Nie usłyszałam w tym zdaniu nawet nuty ironii czy lekceważenia, ale i tak bezwiednie zacisnęłam zęby. Ze złości, a może żalu? W całym swoim życiu zbyt wiele razy słyszałam te słowa. Za każdym kolejnym razem bolały coraz bardziej. Podniosłam wzrok wyżej, utkwiłam go w falującej swobodnie firance. Świat się zatrzymał jak scena w zapauzowanym filmie, a otoczenie obudziło we mnie niepokojące déjà vu.

Jesteś pewna? Tym razem powiedział to inny głos. Słyszalny tylko w mojej głowie, ale wyraźny jak prawdziwy. Bardzo dobrze mi znany, chociaż wolałabym, aby był obcy. Bezosobowy.

- Tak - odparłam pewnie, chociaż była to tylko maska. Prawdziwa odpowiedź była przeciwna. Ja jednak chciałam, żeby Alex po prostu mi uwierzył.
Wzruszył ramionami i zapytał:
- Co chcesz z tym zrobić?
- Sprawdzić.
Wyglądał, jakby chciał się złapać za głowę i uderzyć nią w ścianę, ale zamiast tego wybrał mniej szokującą opcję i lekko się uśmiechnął, pytając żartobliwie:
- Zwrot instynkt samozachowawczy nie należy do twojego słownika, co?
- Należy, dlatego właśnie przyszłam po ciebie.
Roześmiał się. Nie drwiąco, nie prześmiewczo, nie sztucznie, ale zwyczajnie. Radośnie i szczerze. W tamtej chwili pokochałam ten dźwięk. Przypominał brzęk szklanych dzwonków na wietrze albo uderzenia kropel deszczu o dach.

Teraz jest już za późnoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz