3

902 32 7
                                    

── Przepraszam, czy ty właśnie powiedziałaś Cameron? ── Kie drwi, jej głos przybiera znacznie ostrzejszy ton ── Jak Sarah Cameron?

── Jedyna i niepowtarzalna. ── wzdycham, pocierając dłonią czoło, by złagodzić napięcie, które się tam zwijało. Kładę się na moim tymczasowym łóżku, karcąc się w myślach za to, jak bardzo podobało mi się to uczucie przypominające chmurę.

── Co jest, kurwa? ── wyszeptała Kie, tak cicho, że musiałam się wysilić, by usłyszeć ją przez telefon. Połączenie było w najlepszym razie przeciętne, zwłaszcza że pogoda zaczęła stawać się coraz bardziej gwałtowna i nieregularna.

Nawet teraz czułam lodowaty wiatr wdzierający się przez szczeliny w oknach i szum deszczu uderzający o ściany.

── Wiedziałam, że moja mama i Ward są rówieśnikami, ale żeby on zabierał mnie do siebie na kilka następnych tygodni? Nawet nie brałam pod uwagę, że to możliwe... ── nachyliłam się do łóżka, kładąc głowę na puszystej, pierzastej poduszce, a nogi zwisały mi wysoko z krawędzi.

── Po prostu bądź ostrożna, dobrze? ── Kie mówi łagodnie, a ja muszę przygryźć wargę, by powstrzymać rozbawienie.

Kiara po prostu się o mnie troszczyła - jej relacja z Sarah Cameron była... delikatnie mówiąc, trudna.

── Nie martw się, Kie. ── uśmiecham się, wyobrażając sobie ją w tej samej pozycji na łóżku. ── Nie zamierzam was opuszczać tylko dlatego, że tu zostaję. To miejsce, w którym mogę przenocować, a rano wrócić do Ciebie i innych.

── Nie rozumiem, dlaczego twoja mama nie pozwoliła ci zostać ze mną ── narzeka Kie, a ja wyobrażam sobie jej grymas na twarzy.

── Ponieważ jest dumną kobietą, a po całej tej małostkowej rywalizacji między twoją mamą a moją podczas ich nastoletnich lat, myślę, że moja mama wolałaby pozwolić mi mieszkać samej, niż prosić twoją o przysługę. ── śmieję się, rozbawiona tym, że nawet dorosłe kobiety wciąż mogą mieć najbardziej dziecinne spory.

── Moja mama na pewno by się cieszyła ── stwierdza dziewczyna, chichocząc, a śmiech wydobywa się również z mojego gardła. ── Właściwie, to by zrobiła...

Linia się urywa, statyczne brzęczenie w moim uchu i wyrywam telefon z sykiem na nagły dźwięk. Siadam i jęczę z irytacją widząc zakończone połączenie, a gdy moje spojrzenie unosi się do prawego rogu, krzywię się.

Brak sygnału.

Cudownie.

── To przez pogodę. Nie sądzę, że jakakolwiek komunikacja będzie dziś działać.

Moja głowa podnosi się na ten miękki, delikatny głos, a gdy moje oczy łączą się z oczami Sarah, wzdycham i uspokajam się.

Myślałam, że to Rafe.

──  Tak, tak myślałam. Wątpię, abyśmy mieli jakikolwiek sygnał przez co najmniej kilka dni, w zależności od tego, jak mocno Aggie uderzy ── odpowiadam, mój głos jest serdeczny i udaje mi się zdobyć na mały, stłumiony uśmiech w kierunku Sarah.

Waha się, gdy wchodzi przez uchylone drzwi, a gdy patrzę na jej niebieskie szorty i białą podkoszulkę na ramiączkach z brakiem obuwia, zakładam, że właśnie wróciła z miejsca, w którym pomagała. Jej blond włosy były jak zwykle wilgotne i rozpuszczone, a w jej oczach widziałam niepewność.

To było dziwne, jak bardzo jej oczy różniły się od oczu Rafe'a - jej były ciepłe i miodowe, odzwierciedlając słodycz i otwartość jej osobowości. Natomiast oczy Rafe'a były dzikie, o szalonej mieszance ciemności i światła, wirujących błękitów i burzowych szarości, które odzwierciedlały każdy jego szalony, chaotyczny aspekt.

Blue | Rafe Cameron | TŁUMACZENIE PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz