── Nie wsiądę na to coś. ── oznajmiłam stanowczo, krzyżując ręce na piersi z niedowierzaniem.
Rafe uśmiechnął się, jego głowa przechyliła się na bok, a oczy zalśniły w słońcu z rozbawienia ── Daj spokój, księżniczko, pożyj trochę. Obiecuję, że będę ostrożny.
── Nie ma mowy, żebym do diabła wsiadła na tę śmiertelną pułapkę ── szydzę, gestykulując za nim z pogardą ── Zwłaszcza nie z tobą ze wszystkich ludzi.
── Co masz na myśli mówiąc "zwłaszcza nie ze tobą"? ── Rafe zmarszczył głęboko brwi, irytacja wkradła się na jego twarz, gdy spojrzał na mnie. Przewróciłam oczami, patrząc na zaparkowany za nim motocykl w kolorze głębokiej czerwieni, z dwoma kaskami na siedzeniu.
Jeden dla niego, jeden dla mnie.
── Wiesz dokładnie, co mam na myśli. ── odparłam, unosząc brew ── Nie ufam ci; zacząłbyś jechać szybko tylko po to, by śmiać się z moich krzyków. ── wyraz twarzy Rafe'a zaostrzył się, jego szczęka zacisnęła się i wiedziałam, że był poważnie wkurzony tym, co powiedziałam, gdy językiem uderzył o swój policzek, a jego twarde oczy patrzyły teraz na moją głowę.
── Naprawdę? ── mruknął, potrząsając głową ── Cóż, jestem twoją ostatnią deską ratunku, a ten motor jest teraz moim środkiem transportu. Jakoś nie widzę, żeby te pieprzone Płotki Ci pomogły, skoro tak cholernie im ufasz. ── słowa ociekały kpiną i sarkazmem, i jak zwykle jego wyraz twarzy stawał się pełen wstrętu za każdym razem, gdy wspominał o moich przyjaciołach.
── Dziękuję za przypomnienie mi, że wyświadczasz mi przysługę, Rafe. To sprawia, że lubię cię i ufam ci o wiele bardziej! ── warknęłam sardonicznie, patrząc na niego gniewnie ── I tak, wolę kurwa iść na pieszo, niż wsiąść na to coś z Tobą. ── odwróciłam się na pięcie, gniew i niedowierzanie bulgoczą pod moją skórą i nie mogę powstrzymać się od karcenia samej siebie za to, że kiedykolwiek czułam się źle, zawracając mu głowę.
── Do kurwy nędzy, Aurora. ── przeklął Rafe, jego stopy chrzęściły na żwirze, gdy szedł za mną. ── To nie tak, że planuję wrzucić cię do pieprzonego oceanu-
Zamarłam, gdy słowa opuściły jego usta i nagle cała złość i irytacja zniknęły, zastąpione wspomnieniami wody i ciemności, słonego bulgotania w gardle i pieczenia w płucach.
── Cholera. ── zaklął ponownie, a w jego głosie dało się słyszeć panikę, gdy zatrzymał się za mną, wpatrując się w moje zastygłe, drżące plecy. Odetchnęłam głęboko, odpychając wspomnienia i nostalgię jego słów, a zamiast tego pozwoliłam, by gorące słońce palące moje ciało i delikatna bryza przywróciły mnie do rzeczywistości.
── Przepraszam księżniczko, cholera, nie chciałem... ── Rafe chodził teraz w tę i we w tę. Słyszałam, jak wypala ścieżkę na żwirze, a głębokie, zacinające się wdechy i wydechy, które się z niego wydobywały, sprawiły, że serce mi zamarło. Odwróciłam się, powoli i z rozmysłem, a gdy mój wzrok padł na niego, ogarnęło mnie zaskoczenie i smutek.
Szarpał szorstko za włosy, jego twarz wykrzywił głęboki, bolesny grymas, gdy mruczał cicho do siebie. Jego słowa były warkliwe i pełne gniewu - gniewu na samego siebie. Wzdrygnęłam się, a moja ręka uniosła się, by go złapać, gdy zaczął wymierzać mocne, ciągłe uderzenia w skroń, jakby fizycznie karcił się za swoje słowa.
── Rafe. ── wyszeptałam łamiącym się głosem i odetchnęłam głęboko z ulgą, gdy jego zasłonięte oczy spotkały się z moimi i zobaczyłam, jak się uspokaja.
CZYTASZ
Blue | Rafe Cameron | TŁUMACZENIE PL
Fanfiction❝𝐣𝐞𝐬𝐭𝐞ś𝐦𝐲 𝐭𝐚𝐜𝐲 𝐬𝐚𝐦𝐢, 𝐧𝐚𝐰𝐞𝐭 𝐣𝐞ś𝐥𝐢 𝐭𝐞𝐠𝐨 𝐧𝐢𝐞𝐧𝐚𝐰𝐢𝐝𝐳𝐢𝐬𝐳❞ Aurora Huntington nigdy go nie rozumiała. Nigdy nie rozumiała jego okrucieństwa, arogancji, ani jego samouprawnienia jako Snob, ale wiedziała, że nienawidz...