── Tu Centrum Medyczne Kildare, w czym mogę pomóc?
── Witam, dzwonię w sprawie pacjenta, chciałam się tylko zameldować po wczorajszej burzy. ── pytam, mój głos przybiera serdeczny i kobiecy ton, taki, którym większością ludzi kojarzy z uprzejmością i dobrym wychowaniem.
Niektórym można powiedzieć, żeby się odpierdolili, ale użycie tego słodkiego tonu sprawia, że wydaje się to miodem i cukrem.
── Nie ma problemu, kochanie. ── odpowiada recepcjonistka i słyszę, jak jej komputer wraca do życia ── Czy mogę dostać nazwisko pacjenta i numer rejestracji medycznej?
Przeszukuję kieszenie, opróżniając paczki gum i papierów na kuchennej wyspie, zanim znajduję tę, której potrzebuję ── Daniel Walton Huntington, numer rejestracyjny 07865. ── moje słowa przeciągają się pod koniec zdania, niepewność wypełnia mnie, gdy obserwuję Sarah i Rafe'a wchodzących do kuchni.
Są zaangażowani we własne rozmowy, ale gdy słyszą mój głos i imię ojca, ich słowa cichną.
── Dziękuję, jeszcze chwila i się dowiem. ── mówi, sprowadzając moją uwagę z powrotem, a ja skupiam się na dźwięku klikania jej klawiatury, zamiast na oczywistych oczach skierowanych na mnie.
A konkretnie na jednej parze oczu.
── Okej, kochanie. ── woła, a ja opieram się o blat, moje serce wali z nerwów.
To była szalona burza i tak wiele budynków i drzew się zawaliło, że musiałam się upewnić, że nic mu się nie stało, kiedy byłam od niego tak daleko zeszłej nocy.
── Sprawdziłam i potwierdzam, że Daniel ma się dobrze. Jego pokój był nienaruszony ostatniej nocy i z tego, co widzę, nie było żadnych wezwań alarmowych ani interwencji medycznych podczas burzy. ── wyjaśnia, a ja wzdycham z ulgą. Pocieram dłonią twarz, odgarniając włosy za ucho i czuję, że w końcu mogę odetchnąć.
── A jego respirator? Burze odcięły tak wiele przewodów... ── w moim głosie podnosi się alarm, gdy przypominam sobie, ile rurek i przewodów jest do niego podłączonych i ilu z nich potrzebował, by przeżyć.
── Wszystko jest w porządku, kochanie. ── uspokaja mnie kobieta, a jej głos łagodnieje, jakby wyczuwała mój niepokój przez telefon ── Mamy zapasowe generatory i kilku mechaników, którzy naprawiają problemy na bieżąco. Twój tata ma się dobrze.
── Dziękuję. ── przełykam ślinę, przygryzając wargę ── Czy- Czy zadzwonisz do mnie, jeśli coś się zmieni? Cokolwiek, jakikolwiek wypadek lub jeśli jego tętno skoczy lub spadnie, lub cokolwiek. Proszę, zadzwoń do mnie.
── Oczywiście. ── odpowiada łagodnie, a ja kiwam głową, ściskając krawędź blatu tak mocno, że moje kostki stają się białe ── Zapisałam cię jako punkt kontaktowy numer jeden na następne 24 godziny, gdyby pojawiły się jakieś problemy lub pytania. Ale z tego co widzę, nie powinno być żadnych powodów do niepokoju.
── A odwiedziny? ── pytam, ledwo pozwalając jej skończyć mówić. Czuję się głupio, jakbym dokuczała tej kobiecie, ale mój tata ma pierwszeństwo przed nią i wszystkimi innymi.
── Z powodu burzy odwiedziny są niestety tymczasowo zawieszone.
── Co? Dlaczego? ── żądam, a w moim głosie pobrzmiewa złość i widzę, że pozostali w pokoju są niemal spięci na ten dźwięk. ── Była poważna burza, ludzie zostali ranni i nie obchodzi mnie, czy on nie jest jednym z nich, mój ojciec jest w śpiączce i będzie chciał, żeby ktoś przy nim był-
CZYTASZ
Blue | Rafe Cameron | TŁUMACZENIE PL
Fanfiction❝𝐣𝐞𝐬𝐭𝐞ś𝐦𝐲 𝐭𝐚𝐜𝐲 𝐬𝐚𝐦𝐢, 𝐧𝐚𝐰𝐞𝐭 𝐣𝐞ś𝐥𝐢 𝐭𝐞𝐠𝐨 𝐧𝐢𝐞𝐧𝐚𝐰𝐢𝐝𝐳𝐢𝐬𝐳❞ Aurora Huntington nigdy go nie rozumiała. Nigdy nie rozumiała jego okrucieństwa, arogancji, ani jego samouprawnienia jako Snob, ale wiedziała, że nienawidz...