Zauroczenie

355 34 29
                                    

Siedziałam na masce samochodu, pochłaniając Burger King'a i spoglądając na miasto rozciągające się pode mną. Całe skąpane w mroku, z tysiącami światełek, które dodawały mu uroku. Nocą, z tarasu widokowego nawet Riverside było piękne, więc chłonęłam ten krajobraz, jak gąbka. Delikatny wiaterek owiewał moją twarz, plącząc przy tym kilka kosmyków włosów, które wydostały się z koka.

Kątem oka spojrzałam na moją osobę towarzyszącą i uśmiechnęłam się pod nosem, po czym zgniotłam pudełko po burgerze, wrzucając je do papierowej torby.

— Nie wiem, jak możesz jeść ten syf — parsknął zdziwiony. — Przecież to nie jest nawet smaczne, Williams.

— Uważaj, co mówisz, Miller — ostentacyjnie przewróciłam oczami — to najlepsze jedzenie na świecie! — Uparcie broniłam swojej racji.

— W takim razie nie chce wiedzieć, jakie twoim zdaniem jest najgorsze — odparł z cynicznym uśmiechem na twarzy.

Wstając z maski samochodu, zmrużyłam oczy ze złości i posłałam chłopakowi ostrzegawcze spojrzenie, na co jedynie parsknął śmiechem. Zgarnęłam papierową torbę i wyrzuciłam ją do pobliskiego kosza. Wracając wyciągnęłam papierosa, a następnie go odpaliłam, po czym ponownie usiadłam na maskę obok Shane'a.

To była kolejna noc, którą w tajemnicy przed wszystkimi spędzaliśmy razem. Nie rozmawialiśmy zbyt wiele, a raczej to on za wiele nie mówił, ale bezcelowe przejażdżki też mają swój urok. Odziwo czułam się całkiem komfortowo w jego towarzystwie i spędzanie czasu w taki sposób mi odpowiadało.

Położyłam się, a moim oczom ukazało się piękne, gwieździste niebo, na którym nie było ani jednej chmurki. Przyłożyłam papieros do ust i zaciągnęłam się dymem. Shane wyjął go z mojej dłoni, a następnie położył się obok, również wpatrując się w ciemne niebo z wysypem świecących punkcików. Zerknęłam w stronę chłopaka, który właśnie wypuszczał z ust dym.

Idealny.

— Na pewno nie chcesz się wycofać? — Zapytałam ochrypniętym głosem.

— Williams, nie zaczynaj — rzucił ostrzegawczo, zwracając głowę w moją stronę — nie zmienię zdania.

— Ale, kurwa, Shane to jest cholernie niebezpieczne — wysyczałam przez zęby, podnosząc się do siadu. — Przecież coś może ci się stać!

— Zaraz tobie się coś stanie, jeśli się nie uciszysz — warknął, spoglądając na mnie lodowatym spojrzeniem. — To nie twoja sprawa, Williams, więc się w to kurwa nie wtrącaj. Nie dałem ci prawa wtrącania się w moje życie — rzucił wyraźnie wkurwiony, zaciskając szczęki.

Czy mogłam być cicho? Moglam. Czy mogłam odpuścić, przeprosić i uciszyć się? Zdecydowanie. Czy tak zrobiłam? Oczywiście, że nie, bo Nicole Williams zawsze musi postawić na swoim, a dodatkowo ma niewyparzoną buzię i ciężko ją uciszyć.

— Nie moja sprawa — prychnęłam kpiąco, kręcąc głową. — Więc dlaczego dziwnym trafem jestem w to wszystko wplątana, Shane?! — Krzyknęłam pretensjonalnie.

Chłopak westchnął, a następnie podniósł się i spojrzał na mnie zdecydowanie łagodniej. W jego niebieskich tęczówkach widziałam głębię, która wciągała i nie pozwalała wypłynąć na powierzchnię. Za każdym razem to robiłam. Zatapiałam się w jego oczach, szukając czegoś, czego wcale tam nie było, bo ta głębia była jedynie moim wymysłem. Zrozumiałam to, kiedy było już za późno.

— Zaufaj mi — szepnął ochryple, a następnie odchrząknął. — Tylko tyle i aż tyle. Możesz to zrobić? I nie wracać do tego tematu?

Po chwili namysłu kiwnęłam głową i odwróciłam głowę, nie mogąc już znieść jego przeszywającego spojrzenia. Absolutnie nie było mi to na rękę i bałam się, że będę tego żałować. W końcu nie znałam go zbyt długo. Jednak miał w sobie coś, że chciałam mu wierzyć w każde słowo, które opuszczało jego usta. Tłumaczyłam sobie to tym, że stanął w mojej obronie tyle razy, choć wcale nie musiał tego robić. Zasługiwał na to, żeby mu zaufać. Więc dlaczego czułam się tak niepewnie?

The mess between usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz