Tajemnica

326 34 17
                                    

   Czasami warto było się cofnąć. Nie wychodzić na przód i po prostu stanąć na uboczu. Obserwować dane wydarzenie. Nie grać pierwszych skrzypiec. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi, jednak aktualnie każdy patrzył na mnie, Shane'a i Aarona. Nie prosiłam nikogo o ratunek, a on po raz kolejny wkroczył, niczym jebany rycerz na białym koniu. Poczułam ogromną złość, bo nie miał prawa zachowywać się w ten sposób! Nawet jeśli niczego nie chciałam z tym chłopakiem, to nie była sprawa Shane'a.

Podeszłam do Millera, rzucając mu wrogie spojrzenie.

— Odpuść — powiedziałam pewnie, na co chłopak nie zwrócił uwagi.

— Znamy się? — Zapytał zdezorientowany Aaron, prychając przy tym kpiąco, co rozwścieczyło Shane'a do granic.

Zrobił dwa kroki w stronę Aarona, napinając się i spoglądając na niego z góry. Ta jego władczość i nonszalancka postawa.. Czułam jak krew w moich żyłach buzuje ze złości, a cały tłum, który nam się przyglądał jedynie pogarszał sprawę.

— Na twoje szczęście, nie — odparł lodowatym, a za razem twardym tonem. — Jeśli dziewczyna jest niezainteresowana, to wypada odpuścić — rzucił obojętnie, a następnie odwrócił się, łapiąc mnie przy tym za rękę i pociągnął w tylko sobie znaną stronę.

Przez chwilę jak w amoku szłam za Shane'em, jednak moja świadomość tego, co się działo, powróciła. Stanęłam, wyszarpując rękę z uścisku chłopaka. Odwrócił się, spoglądając na mnie beznamiętnie. Zachowywał się, jakby nic się nie stało, co potęgowało moje wkurwienie. Nie. Miał. Prawa.

— Co ty robisz?! — Warknęłam w złości.

— Ja? — Zapytał, posyłając mi zmęczone spojrzenie. — Po raz kolejny cię ratuję. Nie ma za co — prychnął.

— Prosiłam o ratunek? — żachnęłam się, zaciskając dłonie w pieści. — Przestań zachowywać się w ten sposób, do cholery!

— O co ci, kurwa, chodzi? — Wysyczał przez zaciśnięte zęby. — Od tygodnia spędzamy razem noce i rozmawiamy normalnie, a dziś mnie, kurwa, ignorujesz!

Zagryzłam wewnętrzną stronę policzka i nabrałam dużą dawkę powietrza do płuc. Rozumiałam, że jest zdezorientowany, ale nie mogłam nic poradzić na moją złość i na to, co czułam. Starałam to z siebie wyprzeć, ale nie mogłam. Nie potrafiłam zachowywać się w stosunku do niego normalnie. Nie po tym, czego się dowiedziałam.

Chłopak zrobił krok w moją stronę i dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Do moich nozdrzy wdarł się zapach, który był cholernie pociągający. Jego zapach. Uniosłam głowę, żeby móc na niego spojrzeć, czego pożałowałam od razu. Wbijał we mnie niebieskie tęczówki, doszukując się odpowiedzi, której nie mogłam mu dać.

— Nie ignoruj mnie kurwa — warknął, a po moim ciele przebiegł nieprzyjemny dreszcz. — Nigdy.

Przełknęłam ślinę przez palące żywym ogniem gardło i przymknęłam oczy, w których nagromadziły się łzy. Tak cholernie przypominał w tamtej chwili Jack'a. Chciałam gdzie uciec, nie wiem, zapaść się pod ziemię. Wszystko byłoby lepsze od pokazania mu swojej słabości. Zebrałam w sobie resztki sił i ponownie zadarłam głowę, spoglądając na Shane'a.

— Pierdol się, Shane — wycedziłam przez zęby — i nie zbliżaj się do mnie.

Wyminęłam chłopaka, wypuszczając drżący oddech. Skierowałam się prosto do łazienki, którą od razu zamknęłam na klucz. Stanęłam przed lustrem, opierając się dłońmi o kant umywalki. Uniosłam wzrok, tępo wpatrując się w swoje odbicie. Starałam się unormować oddech, co było wręcz niemożliwe przez to, jak Shane zachował się w stosunku do mnie. Słowa, które do mnie skierował krążyły w mojej głowie i nie byłam w stanie sie ich pozbyć.

The mess between usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz