Zakaz

406 35 30
                                    

Gdyby ktoś kilka miesięcy wcześniej powiedział mi, że będę przytulać Shane'a, cała zapłakana i roztrzęsiona na oczach tylu ludzi.. tak, bez wątpienia bym go wyśmiała. Jednak teraz, gdy chłopak trzymał mnie w objęciach, nie obchodziło mnie totalnie nic. Gdzieś z tyłu słyszałam krzyki, głośne brawa, ale to nie miało żadnego znaczenia. Najważniejszy był w tamtej chwili Shane i to, że nic mu się nie stało.

— Udusisz mnie, Williams — odparł prześmiewczo, odrywając mnie od siebie.

— Może taki właśnie miałam plan? — Zapytałam zaczepnie, śmiejąc się przez łzy.

Chłopak uniósł dłonie, a następnie kciukami otarł moje policzki, co było nad wyraz urocze. Miller chwycił mnie za rękę, po czym prowadził w tylko sobie znanym kierunku. W oddali ujrzałam Jack'a, który burzliwie kłócił się z ojcem Shane'a i jakimś drugim mężczyzną, którego nie kojarzyłam. Widziałam satysfakcję w oczach bruneta i cieszyło mnie, że dopiekł swojemu ojcu. Ten skurwiel zasługiwał na całe zło tego świata.

Na stacji kontrolnej czekali już na nas nasi przyjaciele, którzy wydali głośny okrzyk na widok Shane'a, który posłał im jedynie pełne politowania spojrzenie.

— Musimy to uczcić — rzucił Alex, obejmując ramieniem roześmianą Carmen.

— Zdecydowanie! — Pisnęła Holly. — Rzadko się z tobą zgadzam, ale teraz masz w pełni moje poparcie!

Shane westchnął, przeczesując swoje niesforne włosy palcami.

— Jasne, musze tylko się trochę ogarnąć — odparł, kierując się do samochodu. — Za godzinę w Bunnybear?

Wszyscy przystali na propozycję Millera i zaczęli się kierować do wyjścia z toru. Ramię w ramię ruszyłam z Noemi, jednak zatrzymał mnie zachrypnięty głos chłopaka.

— Ty jedziesz ze mną — rzucił obojętnie, po czym wsiadł do samochodu na miejsce kierowcy.

Posłałam siostrze zdezorientowane spojrzenie, a ona jedynie wzruszyła ramionami, po czym popchnęła mnie w kierunku czarnego mercedesa. Westchnęłam zrezygnowana, a następnie wsiadłam na miejsce pasażera, spoglądając na Shane'a.

— Nie możesz beze mnie żyć? — Rzuciłam prześmiewczo, zapinając pasy.

— Nie oszukujmy się, Williams. To ty nie możesz żyć beze mnie — odparł pewnie, wyjeżdżając z toru z piskiem opon.

Prychnęłam na słowa chłopaka, przewracając oczami. Z braku lepszego zajęcia, otworzyłam schowek, żeby w nim trochę pogrzebać. W środku znalazłam jakieś kartki, gumy do żucia, jedną prezerwatywę, na której widok posłałam Shane'owi pełen politowania uśmiech. Wyjęłam ze schowka okulary przeciwsłoneczne, a następnie założyłam je sobie na nos.

— Jak wyglądam? — Zapytałam, formując usta w dzióbek.

— Znośnie — odpowiedział, wpatrując się we mnie z przymrużonymi oczami. Miły jak zawsze. — Możesz je sobie wziąć.

— Dzięki za pozwolenie, ale nawet nie zamierzałam pytać czy mogę — wzruszyłam ramionami, rozsiadając się wygodniej w fotelu. — Po co mam jechać z tobą?

— Bo nie mogę bez ciebie żyć — odparł ze śmiechem, puszczając mi oczko, a następnie wcisnął przycisk, włączając radio.

Z głośników wydobyła się melodia Adele – Set fire to the rain, którą ubóstwiałam. W wieku czternastu lat wraz z Noemi miałyśmy fioła na jej punkcie. Znałyśmy każdy utwór, a nawet byłyśmy na jednym koncercie. Schyliłam się i chwyciłam za pokrętło, tym samym pogłaśniając muzykę. Shane posłał mi pełne politowania spojrzenie, parskając śmiechem pod nosem.

The mess between usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz