Obudziłam się rano zupełnie niczego nie świadoma. Głowa bolała mnie okropnie. Przypomniałam sobie wczorajszą imprezę. Jęknęłam w poduszkę i zaczęłam budzić Charlotte.
- Char , wstawaj - wyszeptałam
- Która godzina? - zapytała.
Spojrzałam na mój telefon na szafce.
- 8:00.
Lottie przeniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na mnie. Po czym sięgnęła na szafkę i wzięła z niej butelkę wody. Najpierw podała ją mi.
- Dzięki. - powiedziałam i wzięłam dużego łyka wody.
Gdy Charlotte wypiła resztę wody odparłam.
- Muszę już iść. Mama będzie na mnie zła , a nie chce jej robić problemów.
Zeszłam z łóżka i wzięłam moje buty w rękę. Ruszyłam do wyjścia i zeszłam ostrożnie po schodach. Wyszłam z domu Charlotte i zamówiłam taksówkę. Nie mając siły stać i czekać usiadłam na trawie. Kiedy taksówka przyjechała , weszłam do niej i podałam adres kierowcy. Jechaliśmy 10 minut i już byłam pod domem. Zapłaciłam i wyszłam z auta. Otworzyłam drzwi do domu i zobaczyłam mamę w salonie.
- Hej. - przywitałam się zmęczona.
- Hej córcia , co ty taka zmęczona? - zapytała mnie. - i coś ty zrobiła z włosami!? - wykrzyczała po chwili.
- Mała zmiana , znudziły mi się długie włosy. - skłamałam z lekkim uśmiechem.
Mama ściągnęła brwi ale przytaknęła.
- Gdzie byłaś? - zapytała znów.
Westchnęłam i podeszłam do blatu żeby nalać sobie wody z dzbanka.
- U Charlotte , siedziałyśmy do późna. - odpowiedziałam.
Miałam trochę wyrzuty sumienia , że ją tak okłamuje. Wzięłam szklankę z wodą do ust i wypiłam całą jej zawartość.
- Dziecko , dobrze wiem , że nie byłaś u Charlotte. Byłaś na imprezie. - powiedziała , a ja zdezorientowana spojrzałam się na nią.
- Nie , co? Skąd ty to wiesz? - zapytałam zmieszana.
- Mike , był tutaj wczoraj i mi wszystko powiedział. - przyznała się.
Ten chłopak robi mi same problemy. Mama napewno nie wiedziała co mi zrobił. Jak mnie zostawił. Sięgnęłam do szafki po tabletki na ból głowy , połknęłam jedną i popiłam ją wodą.
- Mamo , to nie tak. - powiedziałam.
Podeszłam do niej i usiadłam obok niej na kanapie.
- Emily zrozum , że ja i twój chłopak się o ciebie martwimy
Czyli jej nie powiedział. Po co on się w ogóle wtrąca.
- Ja i Mike nie jesteśmy już razem. - powiedziałam jej w końcu.
Mama spojrzała na mnie zdziwiona , a ja pokiwałam głową patrząc na telewizor.
- To już koniec. - dodałam.
Mama położyła mi dłoń na ramieniu i spojrzała na mnie.
- Chcesz porozmawiać? - zapytała zmartwiona.
Pokręciłam głową i odpowiedziałam.
- Nie , chce narazie pobyć sama. - powiedziałam smutno się uśmiechając.
Mama odwzajemniła uśmiech , a ja ruszyłam do pokoju. Mama zatrzymała mnie w drzwiach .
- Ale jak coś to pamiętaj , że zawsze jestem.
Pokiwałam głową i weszłam do pokoju zamykając drzwi. Niemal od razu podeszłam do lustra. Wyglądałam tragicznie. Miałam rozmazaną pomadkę na ustach. Tak samo jak tusz do rzęs. Na dodatek miałam cienie pod oczami. Poszłam do łazienki chcąc doprowadzić się do porządku. Zmyłam resztki makijażu , moje krótkie włosy , których ścięcia bardzo żałuję związałam w kucyk. No cóż. Przebrałam się w piżamę i zobaczyłam , że mam na sobie jeszcze jakiś naszyjnik. Naszyjnik od mojego byłego chłopaka. Prychnęłam, złapałam za niego i zerwałam go. Wzięłam go w dłoń i wrzuciłam do szkatułki z resztą mojej biżuterii. Położyłam się na łóżku ale spojrzałam teraz na ściankę z naszymi zdjęciami. Czułam , że muszę się ich pozbyć teraz. Podeszłam do ściany i wzięłam jakieś zdjęcie. Byłam na nim ja i Mike. Było to zdjęcie z jego urodzin. 20 luty. Uśmiechał się na nim do kamery obejmując mnie w talii. Wpatrywałam się w to zdjęcie pewnie z 10 minut ale w końcu podarłam je i wrzuciłam do jakiejś szuflady. Tak samo zrobiłam z pozostałymi. Chciałam o nim zapomnieć i pozbyć się wszystkiego związanego z nim. Po zdjęciu wszystkich zdjęć z Mike'm ze ścianki położyłam się na łóżku i tym razem zasnęłam.
CZYTASZ
Razem Na Zawsze
Random17 letnia Emily Evans jak do tej pory mieszkała w małym miasteczku razem z rodzicami aż do momentu gdy jej rodzice stracili biznes rodzinny. Emily i jej rodzina musieli przeprowadzić się do innego miasta. Gdzie czekają ją ogromne zmiany.