Aaron
Przez całe życie znaliśmy się, zdarzało się że byliśmy pokłóceni ale nigdy tak że gdybym ja potrzebował pomocy to on by nie był pierwszy. Byliśmy do siebie jak rodzina. To my razem wstąpiliśmy w te „gangsterskie życie". To my razem wżeraliśmy lody gdy jakaś dziewczyna nas zostawiła. To my przeżywaliśmy razem ból drugiego. Bo to była i jest prawdziwa przyjaźń. Bo tak wyglądała cała nasza historia.
Po tym co się ostatnio stało lekko się pokłóciliśmy. Tak lekko że ja wylądowałem w klubie a on na plaży. Jednak to ja pierwszy do niego zadzwoniłem i poprosiłem żeby po mnie przyjechał.
- Venus? - wybełkotałem gdy chłopak jechał swoim samochodem w stronę bazy.
- Jesteś pijany - mruknął bo wiedział że na pewno powiem coś czego nie powiniennem.
- Przepraszam cię - Przymknąłem oczy i odchyliłem głowę w tył - Kocham cię jak brata, wiesz? - Dodał gazu.
- Wiem - powiedział cicho a później film mi się urwał.
***
- Mówiłem coś wczoraj czego nie powinnienem? - Zapytałem, siedząc i patrząc jak Venus robi śniadanie. Zobaczyłem zmieszanie na jego twarzy - Albo wiesz co? Lepiej nie mów. Nie chce wiedzieć. Jezus co jeśli powiedziałem ze jestem gejem? - Starałem się rozluźnić atmosferę. Chłopak zaśmiał się i wrócił do gotowania jajecznicy.
- Jeszcze się mi nigdy nie przyznałeś - mruknął pod nosem na co wstałem i podeszłem do niego, dostał w głowę. Odwrócił się w moją stronę unosząc do góry drewnianą szpatułkę. Postawiłem kilka kroków w tył.
- Zacząłeś - Zatrzymałem się trzymając bezpieczny dystans między nami. Mruknął coś pod nosem i wrócił do gotowania.
- Przypominasz mi twoją mamę - Powiedziałem wracając na miejsce i bawiąc się miską z owocami na wyspie. Chociaż stał tyłem znałem go na tyle dobrze że wiedziałem że się uśmiecha - Zawsze jak wracaliśmy z naszej tajnej kryjówki stała przy kuchence i gotowała. A moja matka zawsze siedziała na fotelu i czytała jednocześnie ją słuchając - Chłopak wyłączył gaz i rozłożył posiłek na dwa talerze.
- Myślisz że nadal istnieje?- Podniosłem na niego wzrok, usta miałem zapchane jajecznicą.
- Ohczyfuszte - Powiedziałem niewyraźnie. Posłał mi uśmiech i wrócił do jedzenia. Skończyliśmy śniadanie w ciszy.
Przerwał nam mój telefon. Dwayne..
- Hhm?- mruknąłem jeszcze z jedzeniem w buzi.
- Dacie radę się zjawić? Kilka osób nam się wysypało a wasze towarzystwo jest nam potrzebne - Czy ja na serio musiałem po kacu jechać i strzelać w ludzi?
- Daj z dziesięć minut, musimy się ogarnąć i spakować - szturchnąłem ramieniem Venus'a, położyłem talerz do umywalki i ruszyłem w stronę zbrojowni.
- Śpieszcie się - powiedział zanim się rozłączył.
- Venus! - krzyknąłem po chłopaka który jak gdyby nic szedł sobie wolnym krokiem.
- Co? - Założył ramiona na klatce piersiowej.
- Gówno - Syknąłem w jego stronę wyciągając kamizelki - Zbieraj się nie mamy czasu.
Chłopak zaczął zbierać jakieś urządzenia elektroniczne i rzeczy potrzebne nam do obrony. Ja za to ubrałem kamizelkę i bluzę, zebrałem swój pistolet i ruszyłem w stronę garażu.
***
- trzeba pozbyć się kilku przeszkód na drodze - mruknął Dwayne próbując coś zrobić.
- Czyli jakich? - Tych przeszkód było pełno.
- Tych od Raxona - cmoknął i przeładował karabin. Jay prowadził auto a obok niego siedział Venus i coś sprawdzał na telefonie, Dway i ja ogarnialiśmy bronię - Macie noże? - Każdy przytaknął - trzeba się dostać do miejsca w którym może być coś na temat Sasy lub czegoś innego. Rax ma tam swoich ludzi ale chyba każdy wie ze jak bracia się kłócą to ktoś musi ucierpieć - To było niemożliwe żeby on miał jakieś rzeczy od Jordana. Dwayne nie chciał powiedzieć po co tam jedziemy, chyba że po prostu Jordan nie uważa.
- Jak będziemy na miejscu Venus idzie na dach, Jay i Aaron zajmują się resztą - Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem - A ja pójdę po to po co miałem iść.
Nie chciałem na niego naciskać czy na serio jest to na Jordana. Przekonam się później jak mi powie.
***
- Jesteśmy - Mruknął cicho Jay gdy staliśmy na plaży.
- Jak my się mamy dostać na to miejsce gdy jesteśmy na plaży? - Spytałem trzaskając za sobą drzwiami samochodu.
- Kanałami - No fakt, zapomniałem że takie coś istnieje - Aaron maska - jęknąłem pod nosem i podeszłem do bagażnika samochodu, wyciągnąłem z niego bandanę. Moje dredy opadały na moją twarz, muszę je dziś umyć.
Ogarnij się. Nie myśl o swoich włosach tylko na tym co masz zrobić.
Spojrzałem na każdego z nich po kolei. Venus miał pod pachą laptopa a Dway i Jay bronię.
- Czym płyniemy? - zapytałem stając obok nich.
- Tym - Venus wskazał palcem na czarną motorówkę która zbliżała się w naszym kierunku.
- To nasza wtyka. Pomoże nam w tej sprawie - Wytłumaczył Dway.
Gdy podpłynęła ona do brzegu, każdy zajął miejsce. Szybko wpłynęliśmy w kanały a później dzięki nim przedostaliśmy się w wyznaczone miejsce w którym mieliśmy się rozdzielić.
Staliśmy kilka kroków od wejścia do hangaru schowani za jakimiś skrzyniami.
- Jak podjedzie czerwone lub czarne auto możecie zacząć - odezwał się Dwayne na radiu.
Przyglądałem się osobom chodzącym w środku, mieli na sobie maski z czaszką, kamizelki i czerwone bandany. Wypakowywali jakiś materiał, nosili skrzynki i rozmawiali. Jak normalni ludzie. Głos silnika. Czerwony barbus G klasa. Schyliłem się bardziej i wycelowałem bronią w oponę samochodu.
Zabawę czas zacząć!
***
Jeśli są błędy przepraszam ale publikuje to na wakacjach i za bardzo nie mam czasu sprawdzić🫶🏽
M.🖤
CZYTASZ
„Dzieli nas Krew" | TOM 2 | WSTRZYMANE
ActionOficjalnie tom drugi dylogi Krwi A może trylogii ? Julie powraca z jeszcze większą siłą, jako siedemnastolatka radzi sobie jeszcze lepiej, ale coś nie gra w mieście którym się znajduje i w kilkunastu osobach. Odkrywa to chłopak którego nikt nie um...